Krytykowaliśmy nowelę ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (u.c.p.g.) m.in. za to, że te same cele można było osiągnąć bez rewolucji. Ale teraz jej bronimy! Czy to nie paradoks? Owszem, ale jest on logiczną konsekwencją przyjętego kompromisu – aby usunąć dysfunkcje w zakresie realizacji celów środowiskowych, wprowadzono zmiany organizacyjne, ale tak, by uczynić jak najmniejszą szkodę konkurencji i konsumentom.

Dlatego tak ważna jest konstrukcja lex specialis o obligatoryjności przetargów na odbiór odpadów. Chodziło o to, aby konkurencję na rynku (o konsumenta) zastąpić quasi-konkurencją o rynek (przetargi).
Trwały kompromis?
Wydawało się, że tak zarysowany kompromis jest trwały, bo zawiera ze strony przedsiębiorców wiele zrzeczeń (głównie pozbawia ich portfela zamówień). Odczytaliśmy to jako poważną ,,umowę społeczną”, swoiste zadośćuczynienie za wywłaszczenie z rynku. Ktoś, kto podważa ten kompromis, musi mieć świadomość, że kolejne ustępstwa ze strony pracodawców oznaczają już tylko ich samolikwidację. Trwały kompromis? Wyrzućcie z pamięci to zestawienie. Bo oto krokiem kowboja wkracza na scenę sam prezes Związku Miast Polskich (ZMP), który – w ślad za prezydentem Inowrocławia – pisze list do premiera (ta sama organizacja narusza w niecały rok ,,jednoznacznie popierany, wypracowany z trudem kompromis” – fragment stanowiska z 9 czerwca 2011 r.). Nawet nie stara się on uzasadnić, czym podyktowana jest tak radykalna zmiana. A brak merytorycznej argumentacji może świadczyć o tym, że od samego początku ani przedsiębiorcy, ani konsumenci nie byli traktowani poważnie. Należy wskazać na niektóre propozycje, które dezawuują ten dokument, który miałby robić za drogowskaz w dziedzinie poprawiania prawa. Przykładowo, prezes ZMP wnosi o likwidację obowiązku organizowania przetargu na odbiór odpadów ,,tam, gdzie rynek nie spowodował powstania firm niekomunalnych, działających w tym zakresie”. Otóż informujemy, że wszędzie spowodował, ale też zastanawiamy się, jakby to prawo miało być stosowane. Dalej prezes ZMP ostrzega, że organizowanie przetargów może przełożyć się na przegraną firm gminnych, a co za tym idzie – spowodować ,,(…) brak ciągłości świadczenia usług” (dobre, co?), a także ,,zaprzepaszczenie dotychczasowych nakładów” (a nakłady firm niegminnych są bardziej godne zaprzepaszczania?).
Strzał z grubej rury
Na koniec dodajmy, że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nie potwierdza stanowiska ZMP. Wyroki Trybunału nie są narzędziem do omijania prawa konkurencji, ale potwierdzają, że jeśli kiedyś władza publiczna powołała własną spółkę w celu realizacji zadań gminnych – w warunkach braku podaży podmiotów zewnętrznych, zdolnych do wykonania tych usług, lub w sytuacji innej, ,,wyższej konieczności” – to może (pod pewnymi warunkami) ją chronić i traktować jak byt wewnętrzny (in-house). Nie inaczej! W Polsce, za wyjątkiem jednej niewielkiej gminy taka sytuacja się nie zdarzyła. Mamy nadpodaż usługodawców! Nie ma żadnych ,,wyższych racji” – prócz komfortu gminnych szefów zakładów i dalekosiężnych planów włodarzy gmin wobec tych spółek. Ponadto zauważmy, że do tej pory spółki gminne nie korzystały z monopolu „z wolnej ręki” gminy. I żyły! Tęsknota za rajem sprzed 1989 r. – jako enklawą PRL-u na rozszalałym polu wolnego rynku. III RP – oto cel tych ,,reformatorskich” występów. Jest zaś oczywiste, że podmiot zewnętrzny, wyłoniony w przetargu, zawsze w dłuższym horyzoncie czasowym będzie tańszy i lepszy niż jednostka wewnętrzna, „wysysająca” macierzysty organizm. Nieprzyzwoite jest przy tym „przepychanie” tej myśli o enklawie monopolu gminnej „ferajny” poprzez pozycjonowane wroga. Akurat prezes ZMP robi to subtelnie. Ale grupa posłów, która 14 września br. złożyła projekt zmian w ustawie, w uzasadnieniu strzela z grubej rury, ostrzegając, że w miejsce gminnych spółek wejdą ,,wielkie korporacje zewnętrzne”. Zewnętrzne? Czy to nie jest ksenofobia? Ale akurat nie wielkie koncerny będą tu pokrzywdzone, one potrafią się alokować. Państwo Posłowie stoicie z kim innym oko w oko – z setkami rodzinnych małych i średnich przedsiębiorstw! A cóż jest irracjonalnego w tym, że spółka gminna może przegrać przetarg w ,,swojej” gminie? Jeśli jest podaż wygrywających przetargi, to gmina winna tę spółkę sprywatyzować (sprzedać po prostu), albo w najgorszym wypadku (co nie jest rozsądne) ,,bawić się” w gospodarczy performens, startując w przetargach w innych gminach. I tyle.
Zwiedzeni cesjami?
Innym zdumiewającym przykładem ,,wiarołomności” samorządowców są pokrętne uchwały krakowskie (o powierzaniu zadań w zakresie utrzymania czystości i porządku oraz uprawnień do załatwiania indywidualnych spraw z zakresu administracji publicznej). Jeśli idzie o cesję uprawnień, to jest ona mocno podejrzana (szczególnie w zakresie ordynacji podatkowej i możliwości windykacyjnych cesjobiorcy). Ale to od biedy można by przeboleć. Jednak w kwestii powierzania zadań w zakresie utrzymania porządku i czystości nie może być wątpliwości, że uchwała ta, cedująca zadania gminy w zakresie gospodarki odpadami na Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania (MPO) w Krakowie, podmiot dominujący na krakowskim rynku, ostro konkurujący z pozostałymi graczami – jest niezgodna z obowiązującym porządkiem prawnym, ustalonym nowelą z 1 lipca ub.r. Przede wszystkim gmina nie może wykonać cesji w zakresie organizowania przetargów, gdyż do tego obowiązany jest prezydent (Krakowa także), burmistrz bądź wójt, a zatem nie może być z tego obowiązku uwolniony – chyba że przez ustawodawcę. Ponadto, należy pamiętać, że jeśli MPO miałoby organizować przetargi – ba, nawet tylko przygotować je koncepcyjnie – to ani ono samo, ani żadna jego spółka córka czy siostra nie mogłyby wystąpić w roli oferenta. Ale chyba nie o to chodziło? Nie dajmy się zwieść cesjami, tu mamy do czynienia z tzw. ideą umowy wykonawczej. No i jak „odpuszczą” gospodarkę odpadami – w ustawie o utrzymaniu czystości i porządku w gminach dość jasno uregulowaną – to i tak im zostanie utrzymanie dróg latem i „akcja zima”, które – wbrew ponad 20-letniej praktyce przetargowania – także zostałyby mocą tej uchwały ,,przekazane” – czyli objęte monopolem. Zachłanne to, bo np. nie zostały ,,przekazane” nieatrakcyjne „szambowożenia”!
Na koniec użalmy się nad praktyką stosowania prawa. Samorząd podejmuje nielegalną uchwałę, przedstawiciel rządu w terenie jej nie uchyla. Rzecznik samorządu prowokacyjne: a skąd wiecie, co zrobimy (w wyniku tej uchwały)? Przedstawiciele rządu pochrząkują: poczekajmy na ich kolejny krok! Co to, ciuciubabka czy państwo prawa? Cyrk, proszę państwa, nic innego!
Witold Zińczuk
przewodniczący Rady Programowej Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami
Śródtytuły od redakcji