Do najnowszych osiągnięć z „życia samorządu terytorialnego”, które dotarły ostatnio do wiadomości publicz-nej, zaliczyłbym niewątpliwie pomysł MSWiA dotyczący konkursów na zastępców burmistrza oraz pomysł rodem – nie, wcale nie z piekła, ale z Poznania – dotyczący wprowadzenia opłat parkingowych na podwórkach kamienic komunalnych.
Ten pierwszy, w oczywisty sposób wziął się z najnowszego trendu walki z korupcją. Walczą wszyscy i na wszystkich frontach, kombinując, co tu zrobić, by systemowo, najlepiej jednym zarządzeniem, tę zarazę nasze-go życia publicznego natychmiast wyplenić. Wiadomo, że samorządy, w przeciwieństwie do administracji pań-stwowej, są niezwykle podatne na wszelkie pokusy. Kontrole RIO, NIK, UKS, SKO, które, mimo iż usiłują wydawać decyzje, audyty wewnętrzne i co tam jeszcze, nie są w stanie tego towarzystwa upilnować. Wszystko już stało się przedmiotem „surowego, acz ojcowskiego nadzoru” przeróżnych instancji „zwierzchnich”, a jed-nak co jakiś czas słyszymy o różnych nieprawościach.
Kto to słyszał, by w „państwie prawa” burmistrz sam sobie wyznaczał zastępców? Toż to prosta droga do nepo-tyzmu, korupcji, spłaty długów politycznych, kolesiostwa i prawdziwa „sodoma i gomora”. Rzeczą aż nazbyt oczywistą jest, że burmistrz, wybierając zastępcę, nie kieruje się jego znajomością problemów i przydatnością do pracy, a całkiem innymi, niskimi, niestety, pobudkami. Kandydatów właściwych, spełniających obiektywne kryteria fachowe (jakie?) i moralne (jakie?) wybrać można, jak wiadomo, wyłącznie w konkursie przeprowa-dzonym zgodnie z regułami i przez niezależną (zapewne) komisję składającą się z…?, powołaną przez…? No, bo chyba przecież nie przez burmistrza.
Jakoś z daleka pachnie Centralną Komisją ds. Powoływania Zastępców Burmistrza. Komisja taka powinna, w mym głębokim przekonaniu, być powoływana przez Sejm lub co najmniej przez niezależne przecież MSWiA, a kandydaci powinni rekrutować się z aktualnie rządzącej koalicji, jako że tylko to może zapewnić właściwy do-bór kadr.
Należałoby się zastanowić nad pewnym rozszerzeniem pomysłu. Myślę o urzędnikach, którzy w stanie obec-nym wybierani są w konkursach organizowanych przez burmistrzów, co w oczywisty sposób nie daje pewności prawidłowego ich przeprowadzenia. Oddanie sprawy w kompetencje MSWiA natychmiast wyczyściłoby spra-wę.
A co z burmistrzem? Wybierany jest przecież przez „niedojrzałe” społeczeństwo, które kierując się sobie tylko znanymi przesłankami, głosuje często na różnych, nieodpowiedzialnych osobników sprawiających potem wiele kłopotów wielu organom administracji państwowej. Objęcie tego wszystkiego systemem obiektywnych kon-kursów znakomicie zapobiegałoby wszelkim wypaczeniom demokracji lokalnej.
No właśnie. Co z tą demokracją? Otóż wcale nie musi się to z nią kłócić. Z konkursu na burmistrza można by w imię demokracji od biedy zrezygnować, gdyby przypomnieć sobie przedwojenny model. Wybory wyborami, a demokratycznie wybrany burmistrz podlega zatwierdzeniu przez tych, co lepiej wiedzą, co słuszne, i błędy de-mokracji umieją naprawić. Los taki w demokratycznej II RP spotkał m.in. powszechnie poważanego prezyden-ta Poznania Cyryla Ratajskiego, którego mieszkańcy wybrali, a sanacyjny rząd nie zatwierdził, mianując, na złość poznaniakom, komisarza. Z przykładów zagranicznych proponuję przyjrzeć się Holandii. Burmistrza, co prawda, wybiera lokalna społeczność, ale mianuje go królowa. W Anglii jest trochę gorzej. Królowa mianuje tylko burmistrza Londynu.
Jak widać, droga przetarta, należy tylko śmiało na nią wejść i nie zbaczać, a ład i porządek zwyciężą. Wszyst-ko! Ze zdrowym rozsądkiem na czele.
Miało być jeszcze o podwórkach komunalnych. Niestety, przekroczyłbym dopuszczalną objętość felietonu. Zostawiam to na listopad.

Wojciech Sz. Kaczmarek