Czas zwrócić miastom ich ulice
Nowelizacja ustawy o drogach publicznych z 1999 r. ? ustawy do niczego już dzisiaj niepasującej, o zmianę której od wielu lat bezskutecznie dopomina się część tzw. środowiska drogowców miejskich ? zlikwidowała pojęcie ?droga lokalna miejska?. W efekcie niemal każdą wolną od zabudowy powierzchnię miasta można było zamienić w ?drogę?.
Dawne pojęcie ?droga lokalna miejska? chociaż trochę przypominało powszechnie znany i uznany termin ?ulica?. Wprowadzając ujednolicone dla wszystkich powierzchni komunikacyjnych w mieście pojęcie ?droga?, dokonano rewolucji na niespotykaną skalę. Zrównano bowiem miasto ze wsią, gdyż przez wieki uznawano, że ulice są w mieście, a drogi ? na wsi. Od wielu lat znikają ? przynależne miastu ? pojęcia: ?rynek?, ?deptak?, ?bulwar?, ?aleja?, a od początku XXI w. coraz rzadziej używa się terminu ?ulica?. Efekty tych działań są humorystyczne, bowiem ? jak pamiętają niektórzy krakowianie ? nawet Rynek Główny w Krakowie przez pewien czas był? drogą wojewódzką. Oczywiście, jak to często bywa, twórcy zmian powoływali się na doświadczenia Zachodu, ale wydaje się, że tylko ?jednego Zachodu?, ponieważ na ?innym Zachodzie? na nowo budowano pojęcie ulicy, na której istnieje właściwa proporcja pomiędzy ruchem pieszych, rowerzystów i pojazdów, gdzie istnieją społeczne interakcje, wyczuwalna jest empatia, minimalizowana agresja, eliminowany jest egoizm użytkowników, a ceniony porządek, ku zadowoleniu wszystkich ? zarówno mieszkańców miasta, jak i przyjezdnych czy turystów. Nie były to fanaberie lekkoduchów, chcących żyć w nieco wyidealizowanym świecie, ale potrzeba czy nawet konieczność, propagowana również dzisiaj choćby w ?Założeniach krajowej polityki miejskiej do roku 2020?. Dokument ten zawiera zdanie, brzmiące jak motto: ?Miasta mają być dobrym miejscem do życia, z którym mieszkańcy identyfikują się i w którym chcą mieszkać?.
Brak wyczulenia
Wprowadzenie pojęcia ?droga?, która ze swej natury symbolizuje podróż na większe odległości, przemieszczenie się od jednego punktu do drugiego ? docelowego, ma w sobie coś egoistycznego i w sensie użytkowania zupełnie nie przystaje do pojęcia ?ulica?. Na temat różnicy pomiędzy drogą i ulicą napisano wiele przekonywających zdań i zapewne w gronie drogowców miejskich nie trzeba o tym przypominać. Chociaż da się zauważyć, że młode pokolenie zaczyna tracić wrażliwość i wyczulenie na te wyraźne i mocno akcentowane różnice, co stanowi wielkie niebezpieczeństwo dla miast. Może to bowiem doprowadzić do degradacji przestrzeni kulturowej, którą stanowią ulice i place. To również niebezpieczeństwo, którego skutkiem może być poświęcenie zbyt małej uwagi na poszukiwanie właściwych rozwiązań dla przestrzeni publicznej, jaką są ulice i place. Tym bardziej że dzisiaj za przestrzenie publiczne zaczyna się uważać zamknięte za wysokim płotem lub murem ? dobrze, że nie pod napięciem ? kolejne osiedla, bez dostępu obcych (?niemieszkańców?), albo powierzchnie różnych centrów handlowych, galerii handlowych, supermarketów i innych tego typu obiektów pod dachem. Ulica stała się przestrzenią obcą, niebezpieczną, mało przyjazną dla pieszego, na której króluje ?wypasiona limuzyna?, a nawet zwykły ?rzęch?.
W różnym ujęciu
Ze smutkiem trzeba więc stwierdzić, że wywalczone nie bez trudu i przynależne nam takie osiągnięcia cywilizacyjne, jakimi są wolność, demokracja i gospodarka rynkowa, tylko w niewielkim procencie zmieniły nasze zachowania komunikacyjne, strukturę miejskiej sieci komunikacyjnej i miejską przestrzeń. Krytyczna ocena jest zapisana w różnych analizach, raportach i dokumentach przygotowywanych również na użytek wspomnianych ?Założeń??. Można zatem zapytać, czy w ogóle mamy jakieś doświadczenia w promowaniu ulicy jako ważnego elementu struktury miasta i życia miejskiego?
Pierwsza po drugiej wojnie światowej definicja ulicy znalazła się w Zarządzeniu Ministra Gospodarki Komunalnej z 4 lutego 1965 r., wprowadzającym normatyw techniczny projektowania ulic i placów miejskich. W rozumieniu tego przepisu ulicą był ?(?) pas terenu w liniach rozgraniczających, przeznaczony do przepuszczenia wszystkich lub niektórych rodzajów ruchu kołowego i ruchu pieszego oraz do lokalizowania urządzeń ulicznych podziemnych i nadziemnych?.
Po uchwaleniu w 1985 r. ustawy o drogach publicznych (o dziwo, aktualnej do dzisiaj, z wielokrotnie wprowadzanymi zmianami) opracowano nowelizację wytycznych projektowania ulic, w których zaproponowano następującą definicję: ?Ulica jest to pas terenu przeznaczony do ruchu lub postoju pojazdów oraz do ruchu pieszych, a ponadto do prowadzenia ciągów uzbrojenia inżynierskiego. Ulica jest drogą publiczną leżącą na obszarze zurbanizowanym lub przeznaczonym do urbanizacji, przeznaczoną między innymi do obsługi bezpośredniego otoczenia z ewentualnymi ograniczeniami?.
Potwierdzeniem ciągłości tej definicji jest ostatni zapis w wytycznych do projektowania ulic, wydanych w 1992 r., według których ulicę stanowi ?pas terenu prawnie wydzielony liniami rozgraniczającymi, przeznaczony do ruchu lub postoju pojazdów oraz ruchu pieszych, a ponadto do prowadzenia ciągów uzbrojenia inżynierskiego. Ulica jest drogą publiczną, leżącą na obszarze zurbanizowanym lub przeznaczonym do urbanizacji, przeznaczoną między innymi do obsługi bezpośredniego otoczenia (w zakresie zależnym od klasy ulicy)?.
Definicję tę uzupełniały określenia innych funkcji ulicy, do których zaliczono wyznaczanie granic obszarów o odmiennym sposobie użytkowania, tworzenie przestrzeni umożliwiającej kontakty międzyludzkie, stanowienie istotnego elementu przestrzennej kompozycji miasta oraz umożliwienie instalowania sieci przewodów.
W Rozporządzeniu Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej z 2 marca 1999 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać drogi publiczne i ich usytuowanie (DzU nr 43, poz. 430), nie ma definicji ulicy, natomiast są ?drogi na terenie zabudowy, czyli ulice?. Natomiast pojęcie ?droga? wyjaśniono w ustawie o drogach publicznych. Wyraźną zmianą w ostatnich latach jest powrót do traktowania drogi i ulicy jako budowli w rozumieniu ustawy Prawo budowlane. Można zatem dokonać próby połączenia dwóch ważnych określeń dla dróg (ulic), a mianowicie tego, że jest ona definiowana jako pas gruntu znajdujący się w liniach rozgraniczających, i tego, że jest obiektem budowlanym, a w węższym rozumieniu ? budowlą zgodnie z ustawą Prawo budowlane.
Wśród drogowców miejskich dyskutowano nad propozycją definicji ulicy. Brzmiała ona następująco: ?Ulica jest to pas gruntu, wydzielony liniami rozgraniczającymi, znajdujący się w obszarze zabudowy lub przeznaczonym do zabudowy, ze znajdującą się na nim budowlą i torowiskiem pojazdów szynowych komunikacji miejskiej, wraz z leżącymi w jej ciągu drogowymi obiektami inżynierskimi, przeznaczony do ruchu i postoju pojazdów oraz ruchu pieszych, przeznaczony także do obsługi bezpośredniego otoczenia w zależności od klasy ulicy, jak również do prowadzenia ciągów uzbrojenia inżynierskiego, które nie są związane z funkcją ulicy, a lokalizowane są za zgodą zarządcy ulicy w przypadku braku możliwości umieszczenia go poza ulicą?. Propozycja ta nie została jednak uwzględniona w żadnym akcie prawnym. Warto się zastanowić nad tym, czy w dostatecznym stopniu ulica ma swoje umocowanie prawne, uzasadnienie w planach rozwoju i planach finansowo-ekonomicznych.
Degradacja centrów miast
Z tymi planami związany jest jeszcze inny problem, który nawet znalazł upowszechnianą w Polsce nazwę angielską, a mianowicie ?urban sprawl?, znaną już od lat 70. XX w. Tłumaczy się to jako ?rozrastanie się?, ?rozprzestrzenianie się? albo wręcz ?rozlewanie? czy ?rozwalanie? miasta. Tak czy inaczej ? wydźwięk tego wyrażenia jest pejoratywny. Świadomość skutków takiego zjawiska przez długi czas była jednak znikoma. Na wielu konferencjach organizowanych przez nieistniejący już Zakład Drogownictwa Miejskiego, który działał w ramach krakowskiego Instytutu Rozwoju Miast opowiadano, jakie to nieszczęścia sprowadzane są na miasta, których władze samorządowe ? zamiast wykorzystywać tereny wolne w mieście (oczywiście, po wcześniejszej analizie urbanistycznej) ? zezwalają na budowanie osiedli na terenach odległych od centrum, i o tym, jak później różnego typu obiekty użyteczności publicznej, kultu religijnego i handlowe trzeba łączyć ze sobą ulicami, nie wspominając o sieciach komunalnych. Uczestnicy konferencji na ogół krytycznie odbierali te zastrzeżenia. Dzisiaj, kiedy zaczyna się liczyć pieniądze i analizować koszty utrzymania miast, dawne sukcesy stają się porażkami, a niektóre miasta stają się ich ofiarami. Rozbudowywanie przedmieść albo terenów wiejskich, przyłączanych do miast, powoduje degradację centrów miast, nie wspominając o kosztach infrastruktury, w tym rozbudowy sieci dróg i komunikacji. To właśnie takie ?rozciągnięcie? miast spowodowało run na ?drogi?, a nie ulice. Kilkukilometrowe, a nawet kilkunastokilometrowe dojazdy do osiedli domków jednorodzinnych, do nowych osiedli wymagają budowy tras, których nikt nie traktuje jako ulice.
Zasygnalizowano tu jedynie niektóre problemy, którymi powinien zająć się kolejny Zjazd Drogowców Miejskich, mający się odbyć za dwa lata. Do tego czasu należałoby intensywnie działać i lobbować za przywróceniem w nowej ustawie drogowej pojęcia ?ulica? oraz stworzyć silny ośrodek badawczy na potrzeby miejskiej przestrzeni komunikacyjno-transportowej, zwanej w skrócie drogownictwem miejskim. Jest to bowiem zbyt wielka liczba zagadnień do ogarnięcia, zbyt obszerna tematyka i zbyt wielu kooperantów, aby te ambitne prace zdolna była podejmować tylko Komisja Drogownictwa Miejskiego. Nie ma przy tym co liczyć na urzędniczy system Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, że zacznie właściwie działać na rzecz miast i ich ulic. Zresztą sprawa ulic wraca z całą siłą we wspomnianych ?Założeniach krajowej polityki miejskiej do roku 2012?, a z pewnością stanie się jednym z kluczowych zadań w gotowym już dokumencie.
dr inż. Jerzy Duda, Kraków
Śródtytuły od redakcji