Opracowany przez rząd program pod nazwą „Przedsiębiorczość – Rozwój – Praca” miał stworzyć warunki do inwestowania. Z założenia miał on dawać szanse każdemu, kto chciałby rozwijać inwestycje, szczególnie takie, które tworzyłyby nowe miejsca pracy. Tymczasem nowa ustawa o planowaniu przestrzennym zamiast poprawiać tak szczytnie sformułowane warunki do inwestowania, zdecydowanie je pogarsza, a w niektórych przypadkach wręcz uniemożliwia prowadzenie inwestycji. Podstawowe prawo gospodarki wolnorynkowej to prawo własności. Szczególnie prawo własności nieruchomości oraz pewność co do możliwości przeznaczenia nieruchomości pod inwestycje daje człowiekowi prowadzącemu działalność gospodarczą możliwość wiązania perspektyw z konkretnym miejscem i z określoną w planie zagospodarowania przestrzennego działalnością.
Poprzednie unormowanie ustawowe dawało każdemu właścicielowi nieruchomości prawo do wnioskowania o zmianę planu zagospodarowania przestrzennego lub o sporządzenie nowego planu. Była to, można powiedzieć, pewna przesada z nadaniem nadmiernych uprawnień każdemu podmiotowi. Obecne nowe rozstrzygnięcie przesunęło wahadło w drugą stronę. Przekazanie inicjatywy uchwałodawczej wyłącznie radzie gminy i wójtowi może doprowadzić do całkowitego pozbawienia szans na zmianę planów zagospodarowania przestrzennego w kierunku oczekiwanym przez właścicieli nieruchomości. Inwestorzy realizujący inwestycje publiczne, czy też inaczej mówiąc, inwestycje celu publicznego, są w sytuacji zdecydowanie lepszej od pozostałych inwestorów, co narusza kardynalną zasadę równości podmiotów wobec prawa. Utrata ważności dotychczasowych planów zagospodarowania przestrzennego i brak nowych daje, moim zdaniem, zbyt dużo swobody urzędnikom administracji samorządowej w decydowaniu i może być przyczyną zjawisk korupcjogennych. Nadmierna restrykcyjność wymagań określonych w przepisach, takich jak na przykład konieczność uzbrojenia terenu (lub jego projektu), może skutkować poczuciem ograniczenia praw właścicielskich u inwestorów. Postępowanie administracyjne o ustalenie warunków zabudowy, które toczy się wobec obszarów w stosunku, do których istnieje obowiązek sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego należy zawiesić, a po uchwaleniu stosownego planu należy je umorzyć, gdyż nie można już wydać decyzji o warunkach zabudowy. Może to wywołać poczucie zagrożenia prawa własności oraz naruszenia zasad demokratycznego państwa prawa. Arbitralne unieważnienie przez ustawodawcę wszystkich planów zagospodarowania przestrzennego pozbawia organy gminy, a zwłaszcza radę gminy jako organu uchwałodawczego władzy w zakresie planowania przestrzennego. To lokalna władza, a nie parlament, powinna oceniać na ile „stare” plany zagospodarowania przestrzennego są aktualne i rozwiązują lokalne potrzeby w zakresie możliwości inwestycyjnych. Wprowadzenie przez ustawodawcę dużej ilości nowych rozwiązań prawnych przy jednoczesnym krótkim, bo zaledwie dwu miesięcznym vacatio legis, narusza konstytucyjną zasadę zaufania obywateli do państwa prawa i nie daje ochrony interesów obywateli do pozytywnego załatwienia spraw w toku.
Wiele zapisów w ustawie budzi wątpliwość. Jakich obszarów gminy dotyczy np. obowiązek sporządzania nowych planów zagospodarowania przestrzennego (art. 10 ust. 2 pkt. 8).
Prace nad nową ustawą toczyły się pod hasłem pomocy dla inwestorów oraz ułatwienia i uproszczenia procesu inwestycyjnego. Przyjęte rozwiązania w ocenie samorządowców i przedsiębiorców zdają się przeczyć tej tezie.
Opracowanie nowych planów stwarza istotne problemy nie tylko w małych gminach wiejskich, ale także w dużych metropoliach posiadających profesjonalne służby planistyczne np. w Gdańsku. Można w oparciu o dotychczasowe doświadczenia stwierdzić, że wymagania wobec samorządów nie były realne. Zewnętrzna, odgórna presja na uchwalania nowych planów zagospodarowania przestrzennego była być może potrzebna, gdyż w aktualnej sytuacji finansowej planowanie przestrzenne nie znajduje priorytetów w rankingu celów i zadań w gminach. Należało niewątpliwie uporządkować kwestie rezerwacji terenów pod inwestycje publiczne i położyć większy nacisk na stosunek samorządów do własności prywatnej, lecz można to było osiągnąć również w dotychczasowych rozwiązaniach prawnych.
Stawiany gminom zarzut zaniedbywania spraw planowania przestrzennego jest stosunkowo małym grzechem, gdy popatrzy się na zaniedbania rządu w tej materii. Zapewne brak określenia zamierzeń rządu w zakresie planowanych inwestycji wiąże się z brakiem środków na zapłatę za rezerwację terenów pod przyszłe inwestycje. Wydaje się, że autorom nowych rozwiązań prawnych brakło realnego odniesienia do możliwości finansowych naszego państwa.
Obecna sytuacja może na długi czas wytworzyć pustkę planistyczną, której nie będzie łatwo zapełnić. W zaistniałej sytuacji mają problemy z działaniami nie tyko zwykli obywatele, lecz nawet wybitni specjaliści z zakresu planowania przestrzennego.
Myślę, że nie o taką przedsiębiorczość chodziło w rządowych programach.



Ludwik Węgrzyn,
prezes Związku Powiatów Polskich, starosta bocheński