Radosław Gawlik
członek Rady Krajowej Zieloni 2004

Genetycznie modyfikowane organizmy (GMO) powstają na drodze skomplikowanych zabiegów biotechnologicznych, których rezultatem jest wyposażenie organizmu w nowe cechy. Rośliny uprawne najczęściej uzyskują odporność na herbicydy (środki likwidujące chwasty), ale jednocześnie na skutek modyfikacji mogą wytwarzać toksyny zwalczające owady, które są ich szkodnikami. Zabiegi biotechnologiczne służą zwiększeniu wydajności upraw. Rolnictwo przemysłowe, produkujące masowo tanią żywność, chętnie korzysta z GMO, bo też pod kątem potrzeb takiego rolnictwa modyfikuje się rośliny uprawne.
Artykuły spożywcze oraz pasze zawierające genetycznie modyfikowane składniki są obecne na rynku od ponad 10 lat. Modyfikowane rośliny uprawia się w kilkunastu krajach (w sumie na ok. 82 mln ha) – najwięcej w USA. Niestety, brakuje szeroko zakrojonych, rzetelnych badań, które mogłyby wykluczyć negatywne skutki zdrowotne przy długookresowym spożywaniu produktów zawierających GMO. Bardzo trudno byłoby zresztą przedstawić jednoznaczne wyniki takich badań, gdyż modyfikowane składniki są nierównomiernie rozproszone w dostępnej żywności. Trudno też kontrolować ich ilość w spożywanych pokarmach. Nieufność w stosunku do procedur naukowych, które mają zabezpieczyć rynek przed szkodliwymi produktami, nie jest bezpodstawna. Nieraz wycofywano np. z użycia leki, gdyż okazywało się, że mają niekorzystny (czasem wręcz toksyczny) wpływ na organizm człowieka. A przecież przed ich udostępnieniem musiały być dokładnie przetestowane. Przy badaniu roślin genetycznie modyfikowanych pod kątem ich ewentualnej szkodliwości nie zawsze przestrzega się rygorystycznych procedur. Zdarza się, że doświadczenia przeprowadza się w sposób niekompletny i niewystarczający. Mało kto o tym wie, ale nawet bez tego nieufność w stosunku do żywności zawierającej GMO jest powszechna. Konsumenci, jeśli są rzetelnie poinformowani i mają wybór, chętniej sięgają po produkty wolne od GMO.
Gdybyśmy jednak optymistycznie założyli, że GNMO są całkowicie bezpieczne dla zdrowia, to i tak jest wiele powodów, żeby unikać ich stosowania do produkcji żywności. Obserwując rozwój zachodniego rolnictwa, nietrudno zauważyć, że dewiza „więcej, szybciej, taniej” traci swój ekonomiczny sens po przekroczeniu pewnej granicy. Najlepiej rozwinięte kraje często borykają się z nadprodukcją. Jednocześnie wszyscy narzekają na niską jakość żywności produkowanej metodami przemysłowymi. Czy musimy iść tą samą drogą?
Stopień chemizacji polskiego rolnictwa jest stosunkowo niski, choć są oczywiście i takie gospodarstwa, gdzie przekracza się normy przy stosowaniu środków chemicznych. Wciąż jednak średnie zużycie nawozów sztucznych i środków ochrony roślin jest u nas znacznie niższe niż w krajach zachodnich. Jest to niewątpliwym atutem naszego rolnictwa. Polska mogłaby stać się „zagłębiem” rolnictwa ekologicznego bez ponoszenia ogromnych kosztów. Wprowadzanie na nasz rynek GMO może zaprzepaścić tę szansę.
Polskie rolnictwo jest rozdrobnione (większość gospodarstw nie przekracza 10 ha). W tych warunkach stosowanie roślin genetycznie modyfikowanych niesie za sobą duże ryzyko rozprzestrzenienia się nowych odmian poza teren upraw. Zjawisko migracji genów jest w naturze powszechne, gdyż pyłki roślinne przenoszone są przez owady na znaczne odległości. W przypadku roślin modyfikowanych można spodziewać się, że ich geny szybciej przedostaną się do środowiska z uwagi na sztucznie zwiększoną odporność. Takie rośliny mają przewagę w środowisku. Stanowią więc duże zagrożenie dla naturalnej bioróżnorodności.
Są zatem dostateczne powody, by chronić polskie rolnictwo przed powszechnym stosowaniem i rozprzestrzenieniem upraw roślin modyfikowanych genetycznie. Warto szukać skutecznych sposobów, by zabezpieczyć nasz rynek przed napływem tanich, modyfikowanych nasion, artykułów spożywczych i pasz zawierających modyfikowane składniki. Monitorowanie obecności GMO w produktach dostępnych na rynku napotyka spore trudności. Mamy w Polsce kilka wyspecjalizowanych i nieźle wyposażonych laboratoriów, które mogłyby kontrolować żywność, nasiona roślin uprawnych i pasze pod kątem zawartości GMO. Nie ma jednak sprawnego systemu, który pozwoliłby w pełni wykorzystać te placówki. Polskie prawo nie zezwala na swobodny i niekontrolowany import GMO, jednak jego egzekwowanie to osobny problem, z którym do tej pory się nie uporano.