Piękny, sielski krajobraz, niewielu sąsiadów, to i nie przeszkadzają ? po prostu raj. W takich warunkach chce mieszkać coraz więcej Polaków. A my, wodociągowcy, stajemy z tego powodu przed nowymi wyzwaniami, bo zabudowa jest rozproszona, do oczyszczalni daleko, a ludzie za miastem pragną  mieć takie same udogodnienia jak w bloku.

Nad tymi problemami zastanawialiśmy się w gronie branżowców i samorządowców podczas odbywającej się tym razem w Kielcach IV Konferencji ?Gospodarka wodno-ściekowa na terenach niezurbanizowanych?, której nasza spółka, wspólnie z firmą Abrys, miała zaszczyt być współorganizatorem. Wystąpienia panelistów i toczące się po nich dyskusje bardzo dobrze odzwierciedlają dylematy, z jakimi przychodzi nam się mierzyć, ale i wskazują na optymalne rozwiązania tych problemów.

Prowokacyjnie można zapytać ? po co my to w ogóle robimy? Po co inwestujemy dziesiątki milionów złotych (w przypadku Wodociągów Kieleckich ostatni taki projekt pochłonął 200 mln)? Kiedy się to zwróci? Po co rozbudowujemy nasze oczyszczalnie ścieków i prowadzimy do nich kilometry magistrali? Skoro ludzie chcą zamieszkać na wsi, to ich wybór. Niech budują własne studnie, przydomowe oczyszczalnie ścieków albo szamba. Przecież mamy co robić. Oczywiście tak nam myśleć nie wolno. Bo spółka wodociągowa to nie korporacja nastawiona na zysk, ale przedsiębiorstwo użyteczności publicznej. I niech nas nie zmylą te literki ?Sp. z o.o.?, prawo handlowe i inne atrybuty biznesu...