W Stanach Zjednoczonych genetycznie modyfikowane organizmy (w skrócie nazywane GMO) są dość powszechnie wykorzystywane do produkcji żywności. Ok. 60% artykułów spożywczych dostępnych na amerykańskim rynku zawiera GMO. W państwach Unii Europejskiej dopuszcza się stosowanie tych organizmów jedynie przy wytwarzaniu paszy dla zwierząt. Trudno oszacować, ile żywności modyfikowanej mamy w Polsce, gdyż pewna jej część jest nieoznakowana. W społeczeństwach europejskich obserwować można brak zaufania albo wręcz niechęć do GMO. Również w Stanach Zjednoczonych działa spora grupa przeciwników manipulowania genami w celu uzyskiwania nowych odmian roślin i zwierząt. Naukowcy, którzy parają się inżynierią genetyczną, twierdzą, że sceptyczny albo nawet wrogi stosunek wielu ludzi do GMO wynika przede wszystkim z niewiedzy. Lęk przed nieznanym jest, ich zdaniem, głównym źródłem uprzedzeń. Wystarczy zatem ludzi oświecić, aby ich przekonać, że organizmy modyfikowane genetycznie są nieszkodliwe i bardzo pożyteczne. Jednak argumenty zwolenników GMO nie robią wrażenia na ekologach. Czyżby zatem oni najbardziej obawiali się tego co nowe?
Przyrodnicy i ekolodzy mają głębszą świadomość skomplikowanych wzajemnych zależności pomiędzy wszystkimi elementami środowiska naturalnego. I właśnie ta świadomość sprawia, że w organizmach modyfikowanych genetycznie dostrzegają poważne zagrożenie. Rośliny uprawne poddaje się modyfikacjom głównie po to, żeby stały się odporne na szkodniki i choroby. Dobrym przykładem może być tu kukurydza, której wszczepiono gen bakterii sterujący produkcją pewnej toksyny. Dzięki temu roślina wytwarza środek zwalczający własne szkodniki. Korzyść, która w tym wypadku polega na ograniczeniu stosowania pestycydów, może okazać się krótkotrwała. W świecie owadów zmiany przystosowawcze zachodzą bardzo szybko. Jest niemal pewne, że niebawem pojawią się nowe, silniejsze szkodniki, które poradzą sobie z toksyną obecną w kukurydzy. I znów trzeba będzie stosować pestycydy, tylko już mocniejsze. Tymczasem geny odpowiedzialne za wytwarzanie toksyny mogą przedostać się do innych roślin poza teren upraw. Część okolicznych owadów (niekoniecznie szkodników) okaże się zapewne wrażliwa na toksynę i wyginie. Nie jest to jedyny prawdopodobny scenariusz wydarzeń, które doprowadzić mogą do zachwiania lokalnej równowagi ekologicznej, w wyniku uwolnienia GMO do środowiska. Innym celem manipulacji genetycznych jest pozbawienie roślin wrażliwości na herbicydy (środki zwalczające chwasty). To znów doprowadzić może do wygenerowania trudnych do wytępienia odmian chwastów. Geny raz uwolnione do środowiska naturalnego zwykle „wchodzą w obieg” w ekosystemie. Nie da się ich utrzymać pod całkowitą kontrolą. Krążenie sztucznie „udoskonalonych” genów w środowisku naturalnym to proces zbyt skomplikowany, aby można było go dokładnie opisać. Trudno przewidzieć wszystkie niekorzystne lub niebezpieczne skutki uwalniania GMO do naturalnych ekosystemów. Zagrożona jest w takich wypadkach równowaga ekologiczna i bioróżnorodność.
Osobne problemy związane są z modyfikacjami genetycznymi zwierząt. Wszelkie eksperymenty z genami obarczone są dużym stopniem ryzyka, że ich rezultat będzie daleki od oczekiwanego. W przypadku doświadczeń ze zwierzętami ryzyko takie wiąże się z narażaniem zwierząt na niepotrzebne cierpienia i choroby. Dosyć znanym przypadkiem była próba uzyskania świni szybko przybierającej na wadze i dającej chude mięso. Zastosowano w tym celu modyfikację ludzkim genem wzrostu. Zwierzęta wprawdzie rosły szybciej, lecz cierpiały na artretyzm i owrzodzenia, a ich samce były bezpłodne. Także udane eksperymenty mogą budzić duży niepokój. Drogą modyfikacji genetycznych uzyskano „spokojniejsze” kurczęta, po to tylko, żeby lepiej znosiły skrajnie uciążliwe warunki chowu przemysłowego.
Nadrzędnym celem wprowadzania modyfikowanych odmian roślin i zwierząt do produkcji żywności jest dalszy wzrost jej wydajności i opłacalności. Zazwyczaj nie idzie to w parze z dążeniem do dostarczania pożywienia najwyższej jakości. Jeżeli uwzględnimy wszystkie zagrożenia środowiskowe a także etyczne niepokoje związane z cierpieniem zwierząt, to obawy przed GMO okażą się uzasadnione.

Radosław Gawlik,
prezes Polskiej Zielonej Sieci