Zdaję sobie sprawę z tego, że dla wielu osób to mocne słowa, ale, moim zdaniem, tego poziomu właśnie sięgnęliśmy w zakresie wyznaczania kierunków rozwoju energetyki odnawialnej w naszym kraju. Z przykrością stwierdzam, że długo oczekiwana przez wszystkich ustawa o odnawialnych źródłach energii, która miała coś zmienić w postrzeganiu OZE, w dalszym ciągu pozostaje fikcją. Uzależnienie Polski od konwencjonalnych źródeł grozi kryzysem finansowym ? w rzeczywistości zasobów nie mamy zbyt wiele. A czasu, wbrew pozorom, jest bardzo mało, ponieważ naukowcy twierdzą, że kopalin wystarczy nam zaledwie do 2050 r.

Tymczasem wydobycie węgla jest w Polsce w dalszym ciągu bardzo drogie, w efekcie czego nasz kraj zalewa towar sprowadzany z państw ościennych. Mało mówi się też o zmianach zachodzących w spółkach węglowych ? tam zaś na najwyższym szczeblu często zapadają decyzje pozbawione sensu z ekonomicznego punktu widzenia. Sprawy nie ułatwia też premier Donald Tusk, który, stojąc po stronie dużych elektrowni, nie daje Polakom szansy na produkcję energii elektrycznej na własne potrzeby. To, że za tym wszystkim kryje się polityka, jest zresztą oczywiste. Szkoda tylko, że bardzo dobry plan rozwoju polskiej gospodarki, jaki do 2013 r. zdążyło przygotować odpowiedzialne za nią ministerstwo, wskutek braku poparcia koalicjanta (Platformy Obywatelskiej) ostatecznie powędrował do kosza. Szkoda też pracy środowisk naukowych i przeznaczonych na badania pieniędzy. Cóż, ustawa o odnawialnych źródłach energii znów utknęła w Sejmie i nie zanosi się na to, by w najbliższym czasie jakiś odważny poseł zdecydował się na doprecyzowanie w niej spornych kwestii.

Jeśli dobrze pojmuję sposób rozumowania Donalda Tuska, to jego zdaniem lepiej jest inwestować w energię atomową, węgiel i łupki, których de facto nie mamy. Niestety, premier zapomina o tym, że tworząc w Polsce energetykę obywatelską, mamy szansę dać ludziom nawet 40 tys. miejsc pracy. Fakty są takie, że obecnie w kraju energia odnawialna nie ma możliwości dalszego rozwoju, a wydatkowanie środków europejskich jest zagrożone, ponieważ programy napotykają na problemy w obszarze biznesplanów i finansowania przez banki. Niestety, mam wrażenie, że politycy zapomnieli o tym, że brak konkretnej decyzji dotyczącej uniezależnienia energetycznego Polski może doprowadzić do sytuacji, w której upadną setki firm, a z rynku wycofają się producenci i inwestorzy związani z branżą OZE.

Dochodzę do wniosku, że nadszedł właściwy moment na to, by zadać sobie kilka prostych pytań. Czy aby na pewno chcemy uzależnić się od zasobów naturalnych? Czy energetyka odnawialna jest dla nas szkodliwa? I przede wszystkim ? co stoi na przeszkodzie, byśmy mogli w swoich domach korzystać z darmowej energii pochodzącej ze słońca lub ziemi? Jestem przekonany, że przestawienie się na ten ekonomiczno-ekologiczny sposób myślenia ostatecznie będzie opłacało się nie tylko nam, lecz również kolejnym pokoleniom Polaków.

Paweł Wyszyński,  
wiceprezes ZP FEO