Z dr. inż. T. Rzepeckim, prezesem Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie”, rozmawiała Anna Lembicz
 
Anna Lembicz: Od września 2011 r. do Pana dotychczasowych obowiązków – wykładowcy w Zakładzie Ochrony Środowiska Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Tarnowie, prezesa zarządu spółki Tarnowskich Wodociągów doszły kolejne. Został Pan wybrany prezesem Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie”. Gratuluję tego stanowiska, życząc Panu wytrwałości i siły w spełnianiu codziennych powinności, które zdają się być prawdziwym wyzwaniem. Jak udaje się Panu godzić wszystkie obowiązki – doba się rozciągnęła?
 
Tadeusz Rzepecki: Zmniejszyła się ilość czasu poświęcanego na sen, ale tak da się funkcjonować, więc nie jest to duży problem.
 
AL: Wybór przez Radę Izby Pana osoby na stanowisko prezesa jest dowodem oczekiwań zmiany sposobu funkcjonowania Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie”. Ma Pan takie poczucie? Proszę też powiedzieć, czy w ciągu ostatniego blisko pół roku na tym stanowisku wprowadził Pan nowe zasady funkcjonowania Izby, przeprowadził rewolucję?
 
TR: Jeśli takie jest oczekiwanie, to bardzo mi miło z tego powodu, ponieważ tak odczuwałem tę swoją z jednej strony misję, a z drugiej zamiary kolegów, którzy powierzyli mi pełnienie tej funkcji. Czy wprowadziłem jakąś rewolucję? Na pewno nie. Jestem zwolennikiem procesów ewolucyjnych, ale intensywnych. Innymi słowy, po prostu nie ma czasu na tworzenie jakichś rewolucyjnych zmian, przemian itd., ponieważ generalnie branża wod-kan nie znosi rewolucji. Jest to działalność stabilna od co najmniej stu lat, bo najstarsze funkcjonujące w Polsce wodociągi mają 120-130-letnią historię. I w tym czasie, z punktu widzenia technicznego, ekonomicznego nawet – mimo różnych uwarunkowań w okresie realnego socjalizmu, wróciliśmy do gospodarki rynkowej. A zatem rewolucji tu być nie może i się na nią nie nastawiam, natomiast na niezwykle intensywną ewolucję – tak.
 
AL: Powiedział Pan, że branża nie znosi rewolucji, wychodząc tym samym naprzeciw kolejnemu pytaniu. Tematem felietonu P. Chudzińskiego, nadesłanego do marcowego wydania, jest propozycja złożona Radzie Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie” przez prezesów dużych firm z Warszawy (H. Brzuchacz) i Krakowa (R. Langer), dotycząca zmiany statutu Izby w zakresie reprezentacji poszczególnych przedsiębiorstw w jej organach. Projekt zakłada ustanowienie kilku grup firm w zależności od ich wielkości. Jak Pan to skomentuje?
 
TR: Zadała mi Pani pytanie, które jest co najmniej w dwóch aspektach podchwytliwe – po pierwsze ja tej wypowiedzi nie znam. Po drugie jest to pytanie o to, co myślę na temat wypowiedzi osoby, która, jak pani powiedziała, usłyszała o tych zmianach, a w rzeczywistości była jednym ze współautorów tych zmian. A zatem to nie jest propozycja dwóch prezesów największych przedsiębiorstw wod-kan, ale m.in. również prezesa Chudzińskiego, i tak to było przedstawione na posiedzeniu Rady Izby.
 
AL: Prezes Chudziński postulował już tę ideę na naszych łamach, ale teraz w felietonie, który złożył do wydania marcowego, padają dwa nazwiska – prezesów przedsiębiorstw z  Krakowa i Warszawy.
 
TR: Tak, ponieważ akurat prezesi Henryk Brzuchacz i Ryszard Langer są członkami Rady naszej Izby, więc w imieniu największych przedsiębiorstw wod-kan złożyli propozycję dotyczącą, nazwijmy to ustalenia parytetów, związanych z udziałem w Radzie IGWP największych firm wodociągowych. Jeśli chce pani znać moją opinię, to osobiście nie widzę najmniejszych przeszkód przed tego typu ustawieniem układu parytetów, mimo że mogą one budzić jakieś skojarzenia z próbą uzyskania dominującej pozycji przez przedsiębiorstwa duże, pytanie jeszcze jakie, bo rozpoczęła się nad tym tematem dyskusja. Chciałbym przypomnieć, że nad zmianą statutu pracujemy w Izbie od ponad roku, w tym czasie pojawiło się kilka jego wersji. Zanim objąłem funkcję prezesa, byłem członkiem trzyosobowej komisji statutowej i w związku z tym miałem na bieżąco w trybie roboczym możliwość pracy nad tymi propozycjami zmian. I powyższa propozycja, mimo że wydawałaby się – może nawet samym autorom – nie do zatwierdzenia, okazuje się całkiem realna do uzgodnienia. Polegałaby na tym, że wielkie firmy wodociągowe posiadałyby pewne parytety udziału w Radzie Izbie Gospodarczej, tj. proponowane dziewięć osób na 21. Dodatkowo partycypowałyby w znacznie większym stopniu w kosztach prowadzenia Izby, czyli płaciły wyższe składki członkowskie, w zależności od wielkości firmy, ilości pracowników lub wysokości przychodu – dyskutujemy jeszcze na ten temat. Propozycja ta nie wywołała jakichkolwiek negatywnych emocji, a raczej była przyjęta spokojnie i ze zrozumieniem, bo nie wypacza ona idei IGWP i nie spowoduje jakiegokolwiek rozłamu czy kontrowersji – jest rzeczą oczywistą, że większe firmy posiadają większe przychody, czyli możliwości składkowe są większe. Natomiast z punktu widzenia wkładu do Izby, mają także większą możliwość wykorzystania swoich zespołów prawnych, pracowników technicznych i tym samym podzielić się swoją wiedzą z Członkami Izby. I nie ma najmniejszego problemu, by korzystały z prawa znaczniejszego udziału w Radzie Izby. W rzeczywistości wychodzi na to, że jeżeli zarezerwowano by np. dziewięć miejsc w 21-osobowej Radzie dla większych przedsiębiorstw, to niewiele się zmieni – w zależności od etapu historii Izby przedstawicieli większych przedsiębiorstw było ich 8-11. To, co zyskują, to gwarancję.
 
AL: Jak w tej chwili widzi Pan zadania Izby? Jakie cele sobie stawiacie?
 
TR: Zadania i cele Izby się nie zmieniły, bo reguluje to zarówno ustawa, jak i statut. Sytuacja branży jest specyficzna, ponieważ ilość nabrzmiałych problemów, które w tej chwili zyskują status niezwykle pilnych, staje się tak duża, że dzisiaj nie czas w ogóle na rozpamiętywanie, co się stało do tej pory, co było dobrego a co złego, tylko musimy ciągle iść do przodu i nieustannie poszukiwać rozwiązań. Generalnie najważniejszym celem jest próba naprawienia ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę.
 
AL.: Izba miała się włączyć w pracę nad projektem tej ustawy. Na jakim etapie zaawansowania są te działania?
 
TR: W grudniu 2011 r.  Rada Izby postanowiła, aby docelowo opracować własny projekt nowej ustawy. Staramy się. Natomiast zdajemy sobie sprawę, że to nie jest popularna decyzja i mogłaby nie znaleźć wsparcia wśród parlamentarzystów i rządu. W związku z tym, w pierwszym etapie chcielibyśmy naprawić kilka najbardziej rażących i pilnych błędów lub niedociągnięć ustawy. Są one wskazywane w bardzo wielu decyzjach organów administracyjnych albo sądów, czy to administracyjnych, czy cywilnych, czy to wreszcie sądów ochrony konkurencji i konsumentów. Dotyczą m.in. kwestii definicji przyłącza wodociągowego i kanalizacyjnego. Osobiście byłem świadkiem pochopnej decyzji posłów na połączonych komisjach i podkomisjach infrastruktury w 2005 r., kiedy to nieszczęsne „od-do” uległo zamianie w projekcie ustawy. Niespodziewanie, z zaskoczenia, na ostatnim posiedzeniu komisji, bez oceny skutków. Wtedy nie potrafiliśmy obronić poprzedniej definicji i to spowodowało bardzo duże konsekwencje, które odczuwamy do dziś w naszej działalności.
 
AL: W jakich konkretnych sektorach branży wod-kan widzi Pan największe zapóźnienia?
 
TR: Jest kilka takich segmentów naszej działalności. Po pierwsze opóźnienia w zakresie realizacji KPOŚK. Grożą one ogromnymi konsekwencjami po roku 2015, kiedy skończy się okres przejściowy wynegocjowany z UE w traktacie akcesyjnym. Drugi segment,  tj. osady ściekowe, sposoby ich zagospodarowania, coraz mniejsze możliwości zagospodarowania rosnącej ich ilości w środowisku, szczególnie na składowiskach odpadów, rodzi konieczność budowy nowoczesnych instalacji, w tym termicznej utylizacji osadów, i wzrost niestety kosztów naszej działalności. Trzecia sprawa to jest to, o czym stosunkowo niewiele do tej pory mówiliśmy – plany bezpieczeństwa wody. Mam na myśli także V Ramową Dyrektywę Wodną, której pełne wdrożenie będzie nas jako społeczeństwo bardzo wiele kosztowało, a realizatorem tych zadań zostaną m.in. przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne. Należą do nich ochrona naszych źródeł, zasobów wodnych, a nie tylko działalność w zakresie uzdatniania wody, którą pobieramy ze środowiska. Jest jeszcze wiele zagadnień, którymi musimy się zająć i to w sposób niesamowicie szybki i intensywny. W naszej działalności przez wiele lat zaniedbywano sprawy służebności przesyłu, czyli po prostu uzgodnień pomiędzy właścicielami nieruchomości a właścicielami sieci. Innymi słowy, na jakich warunkach zezwalają ci właściciele nieruchomości na umieszczenie urządzeń wodociągowych i kanalizacyjnych na swoim terenie. To jest bardzo ważny temat. Przed nami ogrom zadań, które czekają nas w najbliższym czasie. Niestety, to wszystko kosztuje i odbija się na przedsiębiorstwach wod-kan, na cenach naszych usług i to nas najbardziej boli.
 
AL.: Wspomniał Pan o Kongresie Wodociągowców, podczas którego z jednej strony obnażono problem stopnia realizacji zobowiązań unijnych, dotyczących poprawy jakości wody i oczyszczania ścieków komunalnych, z drugiej zaś pozwolono sobie na ostrożny optymizm, stawiając Polskę na tle innych krajów, które również mają kłopoty z terminem spełnienia obowiązku akcesyjnego. Pan zdaje się nie lubi czarnych scenariuszy, jest optymistą i woli dopingować branżę do starań, by mimo wszystko próbować zdążyć do 2015 r. Zgadza się?
 
TR: Nie dopuszczam możliwości, że nie zdążymy. Bo po prostu to będzie nas tyle kosztować, że nie należy sobie tego czarnego scenariusza wyobrażać.
 
AL: Ale jeśli grożą nam kary ponad 4 mln zł dziennie, to chyba musimy o tym myśleć?
 
TR: To nie wyklucza tego, że nie możemy o tym myśleć, ale mówić w kategoriach czarnego scenariusza, który nie może się nigdy ziścić.
 
AL.: A jeżeli się ziści? Kto będzie te kary płacił? Wszyscy solidarnie?
 
TR: Pytanie bardzo dobre, tylko że nie do branży, a do tego, kto podzieli te kary, które obciążą nasz kraj. Rząd zapłaci kary do Brukseli, natomiast będzie je chciał odebrać od tych, którzy byli zobowiązani do wykonania tych zadań, czyli od gmin lub przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych. Pytanie brzmi, w jaki sposób i kto te kary zapłaci. Byłoby źle, gdyby uczynili to ci, którzy wykonali nałożone zadania. Raczej tego nie przewidujemy. Możliwe, że zapłacą i powinni zapłacić, jeżeli w ogóle do tego dojdzie, ci którzy po prostu nie wywiązywali się ze zobowiązań, bagatelizowali je przez lata, a później się obudzili i próbowali nadgonić, ale już się im to nie udało. A w ogóle to pomińmy ten temat i patrzmy optymistycznie, czyli – nie płacimy. Jeżeli porównanie z innymi krajami będzie pozytywne, to podejrzewam że i UE w jakiś sposób zmodyfikuje swoją chęć karania w tym przypadku. Wykonaliśmy ogromny skok naprzód – czy będziemy mieli 98 czy 97,5% terenów aglomeracji skanalizowanej, to może nie będzie to duże niewykonanie. Ale oby to było 97,5%, a nie 92%.
 
AL: Wśród postulatów Kongresu Wodociągowców znalazł się również ten dotyczący Krajowego Programu Gospodarki Osadami Ściekowymi. Na jakim etapie są prace przygotowujące program?
 
TR: To jest dopiero postulat. Program programem, natomiast trzeba zapewnić środki do jego realizacji, które częściowo już są, ponieważ istnieją programy pomocowe w tym zakresie. Poza tym ten program jest realizowany. Niezależnie od tego, czy jest fizycznie program, czy go nie ma, to proszę zauważyć, że ruszyły budowy instalacji termicznego przetwarzania osadów ściekowych, suszarnie osadów ściekowych itd. To jest proces, który dzisiaj, nawet bez popędzania go i bez specjalnych programów, jest realizowany. Program systematyzuje i pokazuje etapy przejściowe i dlatego należałoby go opracować i realizować.
 
AL: Pana obserwacje z przebiegu realizacji kolejnego programu – KPOŚK?
 
TR: Wydaje się, że prace ze strony organów państwa są niezwykle intensywne, jak jeszcze nigdy do tej pory. Miejmy nadzieję, że to będzie taki główny bat, kluczowy stymulator prac poszczególnych samorządów i przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych. Obserwujemy postępy w tworzeniu kolejnych aktualizacji KPOŚK, ponieważ wynikają one z pewnej statystyki, która jest przekazywana drogą samorządowo-rządową i trudno tu Izbie się w jakikolwiek sposób wtrącać. Ale oczywiście wykorzystujemy każdy z wyników prac do stymulowania postępów w tym zakresie.
 
Rozmowa z dr. inż. Tadeuszem Rzepeckim odbyła się 13.02.2012 r. w Chorzowie podczas konferencji poświeconej „Metodom zagospodarowania osadów ściekowych”.