Radosław Gawlik
członek Rady Krajowej Zieloni 2004

Krzysztof Gottesman pisze w „Rzeczpospolitej” z 3 sierpnia br.: „…Jeśli nie dokonamy ogromnych zmian, Polska pozostanie krajem z największą liczbą chronionych programem Natura 2000 dziewiczych prawie obszarów, na których w formie nieskażonej żyją nie tylko zwierzęta, ale i ludzie. Pytanie, czy chcemy się na to godzić, czy mamy prawo skazywać na życie w skansenie setki tysięcy ludzi”.
Podobnych wypowiedzi w ostatnim czasie przeczytaliśmy i usłyszeliśmy wiele. W dyskusjach o ochronie polskiej przyrody konserwatyści wszelkiej maści (z premierem na czele) niejednokrotnie zarzucali nam, zielonym i ekologom, że chcemy zrobić z kraju skansen. Szczególnie często sformułowanie to padało w czasie sporu o obwodnicę, która miałaby przeciąć Dolinę Rospudy. Wszystkich broniących przyrody przeciwników tej wersji drogi oskarża się o to, że hamują postęp i rozwój. Czy rzeczywiście jedyny wybór, jaki mamy, to albo ochrona przyrody i życie w skansenie, albo nowa obwodnica i pomyślny rozwój kraju? Stawianie sprawy w ten sposób jest chwytem demagogicznym. Tak sformułowany dylemat jest fałszywy.
W 2004 r. w Ministerstwie Środowiska odbyła się poświęcona ochronie przyrody konferencja z udziałem przedstawicieli WWF-u. Jednym z dyskutowanych tematów był przebieg drogi przez Dolinę Rospudy. Już wtedy ostro zarysował się konflikt pomiędzy resortami transportu i środowiska. Ministerstwo Transportu było reprezentowane przez przedstawiciela Głównej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, natomiast Środowiska – przez prof. Zbigniewa Witkowskiego, ówczesnego wiceministra i głównego konserwatora przyrody. Wtedy jeszcze Ministerstwo Środowiska starało się realizować swoją misję. Profesor Witkowski kategorycznie stwierdził, że nie zgadza się na proponowany przebieg drogi. Domagał się przedstawienia innych wariantów. Przedstawiciel resortu transportu równie stanowczo podkreślał, że poniesiono wiele kosztów, spełniono szereg wymogów i są już wszystkie pozwolenia – poza zgodą resortu środowiska. Pamiętam swoją wypowiedź po tych wystąpieniach. Mówiłem wówczas, że w tej sytuacji sprawę rozstrzygnąć może tylko premier.
Sprawdziło się. Po kilku latach premier nowego rządu IV RP nakazał ministrowi środowiska wyrazić zgodę na budowę obwodnicy przebiegającej przez Dolinę Rospudy. Gotowy wariant okazał się jedyny i słuszny, tak jak słuszna była kiedyś „droga” wytyczana przez „matkę nieboszczkę” PZPR. Budowniczowie tej drogi pewnie by już dziś lali beton, a protestujących ekologów wywożono by w policyjnych autach, gdyby nie sprzeciw Komisji Europejskiej.
Prawicowy i konserwatywny rząd nie jest w stanie zrozumieć, że Dolina Rospudy jest wśród obszarów przyrodniczych równie cenna i wyjątkowa jak Wawel wśród zabytków. Takie miejsca powinniśmy zachować dla dzieci i wnuków. Nikt nie zechciałby przecinać drogą Wawelu, nawet gdyby, hipotetycznie, miało to poprawić bezpieczeństwo ruchu w Krakowie. Szukalibyśmy innych sposobów rozwiązania problemów komunikacyjnych tego miasta.
Rozwój kraju, budowa dróg, mostów, estakad i innych inwestycji służących człowiekowi nie musi odbywać się kosztem miejsc najcenniejszych przyrodniczo. Należy szukać rozwiązań kompromisowych, zgodnych z zasadą zrównoważonego rozwoju. Ekolodzy nie są zacietrzewionymi wrogami rozwoju i postępu. Pragną tylko, żeby ten rozwój nie odbywał się na oślep, „po trupach” i za wszelką cenę.
Zakątki dzikiej przyrody, rzadko występujące bądź unikatowe ekosystemy mają wartość uniwersalną. Są nie tylko lokalną osobliwością. Znajduje to odbicie w prawie unijnym, które stara się chronić miejsca najcenniejsze przyrodniczo na terenach wszystkich swoich państw. Dolina Rospudy należy do europejskiej sieci obszarów chronionych Natura 2000. Decyzja o budowie tamtejszej drogi jest sprzeczna z prawem, które przyjęliśmy wraz z przystąpieniem do Unii Europejskiej. Nic więc dziwnego, że Komisja Europejska nie zezwala na budowę drogi na tym terenie. Nasz rząd ignoruje apele i protesty zielonych i ekologów, lekceważy argumenty przyrodników, waha się dopiero pod wpływem zdecydowanej postawy Komisji Europejskiej.
Straciliśmy kilka lat na jałowe spory. Mieszkańcy Augustowa mają powody do rozgoryczenia i wściekłości. Rząd robi wszystko, żeby całą ich złość skierować przeciwko ekologom. Młodych, najczęściej bardzo ideowych obrońców przyrody oskarża się o cynizm i wyrachowanie. Rozpowszechniane są na ich temat najgorsze stereotypy. Nikt nie mówi o arogancji władzy czy biurokratycznej inercji kolejnych ekip rządzących. Słowo „skansen” jest jednym z propagandowych haseł. Nabrało ono nawet nieco pejoratywnego odcienia, choć w gruncie rzeczy powinno się kojarzyć z czymś pozytywnym.