Globalizacja, ale nie konwergencja
Fascynacja globalizacją napotyka na ostrą krytykę zbyt daleko idącego upodabniania się kultur, zachowań i stylów życia. Ale czy naprawdę procesy te nie uwypuklają różnic?
I oto – nie bez ogromnego zdumienia – odkrywamy, że np. o ile Europa mówi o konkurencyjności, o tyle wigor rynkowy de facto ciągle „odmładza” Ameryka, łamiąc etatyzm i prywatyzując sfery dotąd obsługiwane przez sektor publiczny. Jeśli Europa wskazuje na zrównoważony rozwój, to faktycznie jest on realizowany w Ameryce, poprzez zasadę organicznego rozwoju. Europejczycy chcą deregulować strefę gospodarczą, zaciskając pętlę legislacyjną, natomiast w Ameryce delimitacja przedsiębiorczości i spraw publicznych rozumiana jest literalnie. Europejczycy mówią, a Amerykanie robią. Jeśli w Ameryce coś jest nieopłacalne, to likwiduje się tę działalność albo dostosowuje formę do treści. Europejczycy – odwrotnie – odwołują się do zasilenia budżetowego, protez dotacyjnych, dostosowując działania do rozdętych ideologicznych dogmatów. Jeśli Europejczycy, głosząc Strategię Lizbońską, deklarują, że doganiają Amerykę, to po trzykroć się mylą, ponieważ Ameryka idzie do przodu, a Europa się cofa, budując parasol dotacji, ulg, preferencji itp., który nie tylko ciągnie wstecz przedsiębiorczość, ale także stanowi jeden z elementów przybliżających nieuchronną katastrofę finansów publicznych.
Zasadnicze różnice
Europejczycy uwielbiają przyjmowane przez sie...
I oto – nie bez ogromnego zdumienia – odkrywamy, że np. o ile Europa mówi o konkurencyjności, o tyle wigor rynkowy de facto ciągle „odmładza” Ameryka, łamiąc etatyzm i prywatyzując sfery dotąd obsługiwane przez sektor publiczny. Jeśli Europa wskazuje na zrównoważony rozwój, to faktycznie jest on realizowany w Ameryce, poprzez zasadę organicznego rozwoju. Europejczycy chcą deregulować strefę gospodarczą, zaciskając pętlę legislacyjną, natomiast w Ameryce delimitacja przedsiębiorczości i spraw publicznych rozumiana jest literalnie. Europejczycy mówią, a Amerykanie robią. Jeśli w Ameryce coś jest nieopłacalne, to likwiduje się tę działalność albo dostosowuje formę do treści. Europejczycy – odwrotnie – odwołują się do zasilenia budżetowego, protez dotacyjnych, dostosowując działania do rozdętych ideologicznych dogmatów. Jeśli Europejczycy, głosząc Strategię Lizbońską, deklarują, że doganiają Amerykę, to po trzykroć się mylą, ponieważ Ameryka idzie do przodu, a Europa się cofa, budując parasol dotacji, ulg, preferencji itp., który nie tylko ciągnie wstecz przedsiębiorczość, ale także stanowi jeden z elementów przybliżających nieuchronną katastrofę finansów publicznych.
Zasadnicze różnice
Europejczycy uwielbiają przyjmowane przez sie...