Miała być „opowieść wigilijna”, ale specjaliści od „czarnych scenariuszy” nie próżnują. To zresztą jeden z efektów stosowania reguły pewnego teutońskiego propagandysty: powtarzana brednia (tu: jeśli stworzymy monopol gmin na śmieci, to znikną wszystkie rzeczywiste i wydumane dysfunkcje systemu gospodarowania nimi) staje się brednią „oswojoną”, czyli tzw. oczywistością.
Tym razem jednak jest coś zaskakującego. Na sali obrad połączonych komisji sejmowych (OŚZNiL oraz ST), 4 listopada br. dało się wyczuć od razu, że w powietrzu wisi „granda”. Wysokie Komisje miały kolejny raz pochylić się nad tzw. projektem Masłowskiej, którego jedynym istotnym novum ma być możliwość anektowania przez gminę działalności gospodarczej w zakresie (odbioru) wywozu odpadów komunalnych. W myśl projektu, gmina następnie może powierzyć tę działalność przedsiębiorcom lub własnej jednostce. Chodzi więc o to, by zabrać tę działalność tzw. przewoźnikom (to niby my!), bo ci rzekomo nie są zainteresowani wyżej kwalifikowaną obróbką odpadów. Projekt to zresztą nienowy: w 2008 r. – wskutek negatywnego stanowiska rządu – został on „zamrożony”. Rząd premiera D. Tuska w stanowisku z 6 listopada 2008 r. wykładał, że: „rozwiązania zawarte w projekcie ograniczyłyby konkurencję, wyeliminowałyby „małych” przedsiębiorców, a także przyczyniłyby się do zwiększeni...