Sławomir Skrzypek
Zastępca Prezydenta m. st. Warszawy


Lat 41. Zastępca Prezydenta m.st. Warszawy odpowiedzialny za inwestycje politykę finansową miasta, strategię rozwoju i integrację europejską, architekturę i urbanistykę, ochronę środowiska i zabytków oraz nadzór właścicielski. W 1989 r. uzyskał tytuł magistra inżyniera budownictwa na Politechnice Śląskiej. W 1994 r. ukończył studia podyplomowe w zakresie bankowości na Akademii Ekonomicznej w Krakowie. W 1997 r. uzyskał dyplom MBA na University of Wisconsin – La Crosse, a w 2001 r. tytuł magistra nauk ekonomicznych Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.

Z Sławomirem Skrzypkiem, Zastępcą Prezydenta m.st. Warszawy, rozmawia Rafał Marek

W latach 1997-1999 był Pan wiceprezesem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Natomiast od dwóch lat pełni Pan funkcję zastępcy prezydenta m.st. Warszawy, odpowiedzialnego m.in. za ochronę środowiska. Jak Pan porówna pracę na tych dwóch stanowiskach? Czy doświadczenia z tamtego okresu teraz się przydają?
Te dwa stanowiska są zupełnie nie do porównania. W NFOŚiGW miałem wpływ na poważne instrumenty finansowe w zakresie ochrony środowiska. Wspomnę tylko, że w okresie, w którym tam pracowałem, odpowiadałem m.in. za takie obszary jak ochrona wód, nadzór właścicielski czy całokształt spraw zagranicznych. Początkowo dotyczyło to środków z funduszy pomocowych (kolejne edycje PHARE, współtworzenie instrumentów ISPA). Było to bardzo ciekawe i ważne dla mnie doświadczenie. Przede wszystkim dysponowaliśmy potężnymi instrumentami finansowymi. Wtedy 60% oczyszczalni, które powstawało w Polsce, było budowane z udziałem Funduszu. Miałem okazję poznać zarówno technologię, jak i problemy branży. Czy można to stanowisko porównać z pracą zastępcy prezydenta m.st. Warszawy? Odpowiadam, co prawda, za sprawy ochrony środowiska, jednak jest to nieporównywalne. Tam finansowaliśmy, namawialiśmy – byliśmy impulsem działania. Decyzje jednak musiały zapadać gdzie indziej. Teraz jestem tak jakby z drugiej strony, to ja muszę decydować i przygotowywać wnioski o finansowanie inwestycji. To ja również muszę planować budżet na określone przedsięwzięcia. Niewątpliwie tamten okres wywarł na mnie bardzo duży pozytywny wpływ. Jednak to tutaj kreuje się rzeczywistość – tam oceniało się to, co zostało zaprezentowane, które projekty mają dostać dofinansowanie.

Jakie cele strategiczne w zakresie ochrony środowiska stawia sobie na najbliższe lata Warszawa? Jak jesteście przygotowani do zobowiązań, które nakłada na nas Traktat Akcesyjny Unii Europejskiej?
Możemy to podzielić na kilka tematów. Zacznijmy od obszaru ochrony wód i zaopatrzenia w wodę. Pod tym względem było i jest bardzo dużo do zrobienia. Bo choć funkcjonuje Oczyszczalnia Ścieków „Czajka”, to problem wciąż istnieje. Przez szereg lat pojawiło się w tym obszarze mnóstwo projektów. Moja praca w Urzędzie m.st. Warszawy zaczęła się już w momencie realizacji jednego z nich. Niestety, zbyt długo jest realizowana Oczyszczalnia Ścieków „Południe”. Przejęliśmy tę inwestycję w momencie dużego sporu zarówno z Komisją Europejską, jak i Narodowym Funduszem. Zgodziliśmy się na pewne zapisy tej dokumentacji, bo ponowne rozpoczęcie procesu spowodowałoby przekroczenia daty 17 września 2003 r., kiedy mijał ostatni termin uruchomienia przetargu. Wypadlibyśmy wtedy z memorandum finansowania do funduszu ISPA. Notabene dwa miesiące później ISPA przestała istnieć – rozdysponowano ostatnie środki. Mam nadzieję, że w końcu przyszłego roku ukończymy tę inwestycję. Ale rozwiązuje to problem tylko dla 1/3 obszaru Warszawy – głównie części południowej. W drugim etapie jest przewidywana modernizacja oczyszczalni „Czajka”. W tej chwili odbywa się tam głównie oczyszczanie mechaniczne. Po modernizacji będzie rozbudowana część biologiczna, udoskonalimy technologię – będzie to jedna z nowocześniejszych, a na pewno największych oczyszczalni w Europie. W związku z tym, że jest to tak duże przedsięwzięcie, mamy szansę uzyskać w przetargu korzystniejsze technologie za przyzwoitą cenę. Zakończenie prac jest przewidziane w harmonogramie do końca 2010 r. Następnym elementem jest zaopatrzenie w wodę. Mamy tu ogromny projekt, na 110 mln euro, którego celem jest poprawa jakości wody w Warszawie.
Drugi obszar to kwestia ochrony powierzchni ziemi – szeroko pojęte zagospodarowanie odpadów, wprowadzenie nowoczesnych technologii. O ile w tym pierwszym, umownym obszarze były już gotowe projekty, to tutaj zastaliśmy zupełną pustynię. Przygotowaliśmy Program Ochrony Środowiska dla m.st. Warszawy, wkrótce będzie on przedkładany Radzie Miasta. Powstał też Plan Gospodarki Odpadami. Mamy w tej chwili wolny rynek, walczą o niego firmy – główni gracze na rynku polskim. MPO jest naszym instrumentem, choć działa w warunkach rynkowych. Niestety, ustawodawca nie zezwolił, aby podmioty będące stuprocentową własnością podmiotu publicznego mogły realizować zadania tak, jak jego organa – uważam to za błąd. Paradoksalnie fakt, że Warszawa stanęła w miejscu i nie zrobiła wiele w tym kierunku wtedy, kiedy należało, pozwala nam na inny punkt odniesienia. Startując w niektórych miejscach od zera, możemy sięgnąć po nowsze technologie. Nie wydano np. wcześniej milionów na uruchomienie nowych wysypisk, które w tej chwili musielibyśmy unowocześniać, modernizując technologię. Możemy sięgnąć po nowsze instrumenty – i takie plany są. Będziemy starali się włączyć do tego MPO, które jako część miasta będzie takie projekty realizować.

Spółka „Łubna II”, która miała obok starego wysypiska wybudować zakład unieszkodliwiania odpadów z sortownią, kompostownią i składowiskiem, przegrała sprawę przed Naczelnym Sądem Administracyjnym. Czy zrezygnujecie z inwestycji w tym miejscu?
Chcemy dywersyfikować działalność w tym zakresie – nie można trzymać się tylko jednej opcji. Pomysł z „Łubną II” jest opcją długotrwałą, podchodzimy do niego bardzo otwarcie. Chcemy przy odpowiedniej formule stworzyć projekt nowoczesnego zakładu utylizacji. Nowe technologie powodują, że zakłady tego typu nie są dla mieszkańców tak inwazyjne jak kiedyś. Będziemy się starali kontynuować ten projekt, aczkolwiek sytuacja prawna jest tam bardzo skomplikowana. My mamy dobrą wolę, ale całemu pomysłowi nie pomaga skomplikowana struktura właścicielska oraz wcześniej podpisane umowy, które w niektórych elementach kłócą się z porządkiem prawnym. Nie jest to dla nas jedyna ścieżka, rynek dla odpadów jest rozwinięty – odpady to dzisiaj towar. Nowoczesna gospodarka odpadami to przede wszystkim segregacja, sortowanie unieszkodliwianie. Te trzy elementy procesu muszą być zgodne z normami. Recykling to ostatnio słowo bardzo modne, nie zawsze jednak realizowane. Chcemy taką segregację przeprowadzić w sposób nowoczesny. Zresztą nowoczesne metody sortowania pozwalają uniknąć niektórych wstępnych procesów. Nie każdy może mieć w domu trzy pojemniki. Mamy duże problemy z pojemnikami do selektywnej zbiórki – często jest tak, że są zapełniane czym popadnie i tak naprawdę to, co jest w środku, możemy traktować później jako odpad komunalny zmieszany. Selektywna zbiórka tak – ale pod dużą kontrolą i zdecydowanie bliżej mieszkańca. Niestety, wiemy z doświadczenia, że w miejscach publicznych do pojemników często trafia wszystko.
Trzeci obszar, który będziemy realizować, to poprawa jakości życia. Rozumiemy przez to m.in. zwiększanie poziomu czystości otoczenia. Staramy się też traktować to jako priorytet – w przyszłym budżecie znajdzie się dodatkowe 30 mln zł na utrzymanie czystości. Staramy się włączać w te działania bezrobotnych za pośrednictwem prac interwencyjnych. Tym najlepszym zapewniamy pracę w miejskich spółkach. Druga równie ważna kwestia to utrzymanie właściwej jakości zieleni miejskiej. Warszawa w porównaniu z innymi miastami jest bardzo zielona. Wiąże się to też z powierzchnią, którą zajmuje. Barcelona np. jest położona na ok. 90 km², a my na 518 km², przy porównywalnej liczbie mieszkańców. W naturalny sposób mamy więc dużo zielonych przestrzeni. Trzeba jednak umieć o nie zadbać. Opracowujemy projekt rewaloryzacji tych obszarów. Chcemy tutaj korzystać ze środków unijnych. W pierwszej kolejności obejmie on duże parki, ale jest też szereg skwerów i zielonych placów, o które też trzeba zadbać. Wiele rzeczy znacznie ułatwia nam fakt, że jest jeden ośrodek decyzyjny. Jedna polityka, standard i odpowiedzialność – to powoduje, że pod prawie każdym elementem jest lepiej. Co prawda standardy pracy urzędu muszą się do tego dostosować i bywa niestety tak, że niektóre procesy się spowalniają. Staramy się, aby Warszawa miała miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. Jeżeli porównamy się z np. Krakowem, który ma tylko kilka procent terenów objętych planami miejscowymi, to nasze 15% jest dużym osiągnięciem. Jednak z rozlokowaniem tych planów jest już gorzej, bo stopień objęcia planami najważniejszych miejsc w Warszawie jest dalece niewystarczający. W tym roku rozpoczęliśmy procedurę 30 planów – będziemy uruchamiać kolejne. Co ważne, mamy szansę zagospodarowania w ciekawy sposób ścisłego centrum Warszawy. Jest to chyba jeden z nielicznych przypadków, poza Berlinem, gdzie tak ścisłe centrum pozostaje niezabudowane. To tu powstaje miasto. Na całe szczęście inwestorzy też zaczynają rozumieć, że liczy się nie tylko ilość sprzedanych mieszkań czy powierzchni biurowej, ale również jakość przestrzeni publicznej. Dobrze więc, że to zrozumienie rośnie, staramy się zachęcić właścicieli terenów prywatnych, by i tu powstawały tereny zielone.

Kto będzie realizował tę politykę: miasto czy miejskie spółki w jego imieniu? Czy planują Państwo stopniową prywatyzację miejskich firm? Swego czasu pojawiły się przecież plany, aby np. z MPO wydzielić spółkę zajmującą się transportem odpadów i ją sprywatyzować.
Traktujemy sześć głównych spółek miejskich, tj.: MPWiK, SPEC, MPO, Tramwaje Warszawskie, Miejskie Zakłady Autobusowe oraz Metro Warszawskie jako instrumenty miasta. To też jest miasto, tylko inaczej zorganizowane prawnie. Do tej pory duża część inwestycji w ochronie środowiska była realizowana bezpośrednio przez miasto. Uważamy, że mamy do tych zadań wyspecjalizowane jednostki, np. MPWiK. Więc przenosimy inwestycje w ten obszar. Wodociągi są monopolem naturalnym – więc zdecydowanie lepiej, jeżeli monopol naturalny jest w rękach publicznych, a nie prywatnych. Dlatego nie zgadzaliśmy się na formułę partnerstwa publiczno-prywatnego podczas budowy oczyszczalni, tak aby najatrakcyjniejsze fragmenty systemu nie przejęły prywatne przedsiębiorstwa. Decyzję już podjęliśmy i mamy ją za sobą, ale trudno przewidzieć, co kiedyś zrobią nasi następcy. Mając w pamięci negatywne doświadczenia europejskie, bowiem ten obszar w wielu miejscach został sprywatyzowany, jesteśmy przekonani, że podjęliśmy właściwą decyzję. Kwestia, czy obszar Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej jest monopolem naturalnym, jest już dyskusyjna. Jednak jest to bardzo ważny element kosztów i jakości życia w Warszawie. Uważam, że musimy budować instrumenty, które pozwolą tworzyć warunki rynkowe poza rynkiem, to znaczy poprzez system wskaźników odniesień do cen, a nie system rzeczywistego rynku. Staramy się, aby te działania były najtańsze i najwłaściwsze. Powiem tylko, że w obszarze spółek poziom strat w ciągu dwóch ostatnich lat spadł o blisko 400 mln zł. Poprawiła się jakość zarządzania i nie zawsze zgadzam się z tezą – choć jestem zwolennikiem prywatyzacji – że tylko prywatne może być dobre. Mówi się często o wyższości kapitału prywatnego nad publicznym, a jednocześnie sprzedaje się Telekomunikację Polską publicznemu podmiotowi zagranicznemu i nazywa się to prywatyzacją. Delikatnie mówiąc, jest tu coś nie tak.
Mamy także spółki transportowe. Nie będziemy przecież prywatyzować stacji metra i linii tramwajowych. Stosunkowo łatwiej można sobie wyobrazić prywatne autobusy. Zresztą stopniowo, zgodnie z obowiązującym prawem, przeprowadzamy przetargi na obsługę poszczególnych linii. Nie zawsze jednak oferta prywatnych podmiotów jest tańsza, mimo iż nierzadko te prywatne firmy prowadzą przewozy z naruszeniem standardów i podstawowych praw pracowniczych. Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania jest natomiast firmą rynkową i walczy na tym rynku o przetrwanie. Radzi sobie zresztą całkiem nieźle. Na pytanie, czy nie powinno być sprywatyzowane, nie odpowiem w tej chwili. Niemniej wydaje mi się, że dla utrzymania pewnego punktu odniesienia kosztów, które powinny być w tym momencie naliczane, MPO stanowi ważny instrument dla miasta. Obawiam się, że gdyby w najbliższym czasie nastąpiła prywatyzacja MPO, to rynek odbiłby sobie wcześniejsze chude lata znacznym podniesieniem cen usług. W Warszawie rynek jest tak duży, że spokojnie te kilka firm da sobie radę. Nie jestem wrogiem prywatyzacji, ale każde działanie musi mieć określony cel. W tym wypadku takiego celu nie widzę. Mówiło się też kiedyś o podziale MPO. Nie wypowiem się dziś na ten temat – spółka opracowuje swoją strategię i zobaczymy, jak sama się do tego odniesie. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że duży, prywatny kapitał realizujący zadania ma tendencję do scalania, akumulacji – przez to osiąga efekt skali i większej skuteczności w działaniu.

Dziękuję za rozmowę