Kamienie tłuc, czyli o drogach z makadamu
Ponad dwieście lat temu szkocki inżynier, John Loudon McAdam, zrewolucjonizował metodę budowy dróg. Głównym budulcem stał się tłuczony kamień polny.
Wsłuchując się w odgłosy współczesnego miasta, uwagę zwraca przede wszystkim warkot silników samochodowych. Natomiast dwa wieki temu najczęściej słyszanym był dźwięk „silnika” na owies, czyli stukot końskich podków o bruk. Towarzyszył mu także inny i wszechobecny dźwięk – stukot młotków rozbijających kamienie polne na żwir.
Dzisiaj może to wywoływać pytanie o cel tej pracochłonnej i niebezpiecznej czynności. Przecież nie brakowało kamieni i naturalnego żwiru, które – jak pisano – przyroda nie bez ważnych przyczyn umieściła na naszych gruntach. Było to, oczywiście, zgodne z prawdą, ale tylko do czasu, gdy 20 kwietnia 1816 r. władze Królestwa Polskiego postanowiły „(…) chcąc ułatwić kommunikacye handlowe w Królestwie naszem Polskiem, urządzać w niem drogi w sposób odpowiadający potrzebie i wygodzie publiczney, oraz ozdobie kraiu (…)”1. Zgodnie z tym, wszystkie projektowane drogi podzielone zostały na trzy kategorie: trakty wielkie, trakty średnie i drogi poboczne, które miały mieć szerokość odpowiednio 7, 5 i 2 sążnie (1 sążeń = 1,787 m). Inne postanowienie z 15 m...