Kilka słów o emocjach
W tym wydaniu piszę o czymś, co ma ogromny wpływ, nie zawsze pozytywny, na podejmowane przez nas decyzje. Co winniśmy zostawić przed drzwiami, przychodząc do pracy. O tym, co zakłóca proces dokonywania racjonalnych wyborów, a także powoduje, że przestajemy być obiektywni i zaczynamy stosować kryterium „lubię – nie lubię”. Dziś poruszę kwestię emocji w pracy.
Długo zastanawiałem się nad tym, od czego zacząć, choć główne tezy już obmyśliłem. A zatem wyróżniamy dwa rodzaje emocji związanych z naszymi relacjami ze współpracownikami (pomijając trywialny podział odczuć na pozytywne i negatywne). Otóż jedne wynikają z naszych doświadczeń z samych stosunków służbowych i są jakby nabyte w miejscu pracy. Drugie natomiast okazują się pochodną relacji prywatnych. Ona rodzaje niełatwo precyzyjnie określić, a jeszcze trudniej oszacować ich wpływ na atmosferę w miejscu pracy.
Nie jesteśmy z kamienia. To oczywiste. Nawet gdy wydaje się nam, że jesteśmy obiektywni i opanowani, to niekoniecznie oznacza to, że inni nas takimi widzą. Czasami wystarczy grymas lub uśmiech, by zupełnie zmienić czyjeś nastawienie do nas. Gromadzone latami doświadczenia z kontaktów ze współpracownikami przekładają się na sympatie i antypatie. To normalne. Przełożony też jest człowiekiem (wiem, że niektórych może to dziwić), ale powinien swoje emocje zostawić poza sferą oceny podwładnych. Winien...