Rozmowa z Hubertem Seiringerem, przewodniczącym Austriackiego Stowarzyszenia "Kompost i Biogaz", właścicielem kompostowni Kaningenhof w Wieselburgu (Dolna Austria)

Od kiedy zajmuje się Pan kompostowaniem?
Już jako 15-letniego ucznia fascynowały mnie możliwości zamykania naturalnych obiegów materii przez kompostowanie. Moje przedsiębiorstwo i pierwsza część kompostowni powstały w 1991 r. Ponieważ byliśmy absolutnymi pionierami, nie mieliśmy możliwości oparcia się na wzorach. Pierwsza część kompostowni była utwardzoną płytą o powierzchni 1200 m2, na której przetwarzało się około tysiąca ton bioodpadów i zielonki rocznie. Nie było wtedy praktycznie żadnych maszyn do przerzucania i przesiewania kompostu, co zmuszało nas do opracowania stosowalnych w praktyce rozwiązań i urządzeń. Obecnie przetwarzamy ok. 20 tys. Mg odpadów organicznych rocznie. Składa się na to 6 tys. ton bioodpadów, 7 tys. ton odpadów ze ścinki i zielonki oraz 7 tys. ton jakościowo dobrych osadów ściekowych.

Czy to jest opłacalny biznes?
Nie będę prezentować bilansów, ale mogę zapewnić, że moja rodzina i ja możemy z tego bardzo dobrze żyć!

Co może Pan powiedzieć o sytuacji prawnej wtedy i dziś?
Już wtedy istniała norma dopuszczalnych obciążeń kompostu, która niewiele różni się od dzisiejszej. Wprowadzenie w 2001 r. rozporządzenia o kompoście [Kompostverordnung - Verordnung betreffend Qualitätsanforderungen an Komposte aus Abf&a...