Propozycja Unii Metropolii Polskich dotycząca tworzenia Korpusu Urzędników Komunalnych, wyartykułowana 23-24 października w Krakowie, prócz oczywistych zalet, budzi jednocześnie pytania. Nie ulega wątpliwości, że pomysł stworzenia kadry fachowców w urzędach szczebla podstawowego jest ze wszech miar słuszna.

Dotychczasowe rozważania dotyczą jednak skarbnika, sekretarza i urbanisty gminy. Warunek to umocowanie prawne ich stanowisk w samorządowych przecież urzędach. Musiałoby być ono takie, żeby pozwalałoby przetrwać burze wyborcze i zmiany wójta, burmistrza czy prezydenta. Korzyść ciągłości funkcjonowania winna być nadrzędna. W chwili obecnej w wielu gminach obserwuje się brak procesów decyzyjnych wynikających z wyborów. Dopiero uważny czytelnik periodyków „odkryje” fakt ogólnopolskiej zabawy w urzędy terenowych kolesiów. Obowiązuje zasada „BMW” (bierny, mierny ale wierny). Oby Korpus Urzędników Komunalnych mógł to zmienić. Niestety, bez sztywnych umocowań prawnych nic nie da się zmienić.

A co ze środowiskiem?

W całej tej układance jest jednak mały zgrzyt. Rozumiem rolę skarbnika i sekretarza gminy. Bardzo rozumiem też lobbing na rzecz utworzenia stanowiska urbanisty. Oczywistym jest architektoniczny ład metropolii i aglomeracji miejskich, kolorystyka osiedli podmiejskich i malowniczość mniejszych miejscowości. Jeżeli do tego dodamy nową sieć autostrad z innymi drogami i... winiet...