Zaprezentowany pięć lat temu ?Raport o ekonomicznych stratach i społecznych kosztach bezładu przestrzennego? wywołał poruszenie, jednak nie wpłynął na odnowę polityki przestrzennej w Polsce. A cena, jaką płacimy za chaos przestrzenny, to kilkadziesiąt mld zł na rok.

Pogłębiona próba ich wyliczenia ukazuje się właśnie w trzytomowej publikacji Komitetu Przestrzennego Zagospodarowania Kraju PAN. Chaotyczne procesy urbanizacji w Polsce nasiliły się szczególnie po 1993 r., w wyniku nieprzemyślanej liberalizacji w sferze gospodarowania przestrzenią. Jej wyrazem była nowa ustawa o planowaniu przestrzennym, znosząca obowiązek planowania miejscowego i uchylająca regulacyjne plany ogólne, będące podstawą decyzji lokalizacyjnych. Dziś skutki tych decyzji coraz silniej uwidaczniają się w kosztach ekonomicznych i społecznych. Zagrożenia sygnalizowane przez urbanistów nie docierają jednak do decydentów, inwestorów oraz właścicieli nieruchomości, bowiem koszty te mają z początku marginalne znaczenie dla indywidulanego odbiorcy i ujawniają się z dużym opóźnieniem.

Ktoś traci, ktoś zyskuje

Korzyści z chaosu powstają natychmiast i mają typowy charakter renty pierwszeństwa, którą uzyskują pierwsi inwestorzy. Ale niekontrolowana ekspansja urbanizacyjna sprawia, że początkowa przewaga beneficjentów nad ponoszącymi koszty zmienia się w straty dla wszystkich. Entropia, czyli nieuporządkowanie całego układu, wzrasta, wywołując kry...