Kropla świata
Racjonalny jak komputer
Internetowy system nawadniania, opracowany przez naukowców z Instytutu Nauk o Żywności i Rolnictwie Uniwersytetu Stanowego Florydy, przyczynił się do zmniejszenia zużycia wody o 21% przy zachowaniu dotychczasowego wzrostu roślin. Nowatorski system przetestowano w szkółce roślin na uprawach anyżu, gardenii, azalii, róż i jałowców. Rozwiązanie, bazując na danych o warunkach atmosferycznych, automatycznie reguluje czas nawadniania roślin. Oprogramowanie bierze przy tym pod uwagę nie tylko informacje pogodowe, ale również wartości historyczne oraz prognozy. ? Narzędzie było testowane przez 24 tygodnie i przez cały ten czas system sprawnie sterował pracą ponad 200 zaworów ? powiedział Jeff Million, pracownik naukowy Instytutu Nauk o Żywności i Rolnictwie Uniwersytetu Stanowego Florydy. ? Do tej pory otrzymaliśmy wyniki ze szkółki roślin w Wirginii i z niecierpliwością oczekujemy na informacje z innych tego typów obiektów, w tym tych na Florydzie ? dodał J. Million. Kontrola procesu nawadniania jest możliwa przy użyciu laptopa lub komputera stacjonarnego. Docelowo będzie to możliwe również z zastosowaniem urządzeń mobilnych. Twórcom nowatorskiego systemu nawadniania przyświecała idea oszczędzania wody w obliczu trwającej suszy, jednak mniejsze zużycie wody to także dla gospodarstw rolnych, szkółek roślin i ogrodów wymierne oszczędności. ? Mniejsza ilość zużytej wody przekłada się też na zredukowanie dawek nawozów sztucznych i wzrost przychodów z uprawy roślin ? mówi J. Million.
Mokry protest
Nowojorski kanał Gowanus jest jednym z najbardziej zanieczyszczonych zbiorników wodnych w Stanach Zjednoczonych. Akwen pełnił funkcję składowiska odpadów, zarówno stałych, jak i płynnych z różnych gałęzi przemysłu. Dodatkowo podczas opadów deszczu do kanału wpływają ścieki z kanalizacji ogólnospławnej. Aby przypomnieć, że zgodnie z prawem mieszkańcy mogą korzystać z dróg wodnych, kąpać się w nich, wędkować i pływać łodziami oraz aby zmusić urzędników do podjęcia jak najszybszych działań w celu oczyszczenia kanału Gowanus 47-letni działacz środowiskowy, Christopher Swain, postanowił przepłynąć wpław ten zbiornik. ? Clean Water Act z 1972 roku obiecuje nam możliwość korzystania i cieszenia się z dróg wodnych w tym kraju. Przecież ten kanał może być małą Wenecją w sercu Brooklynu ? powiedział C. Swain po przepłynięciu kanału. Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) szacuje, że potrzeba 506 mln dolarów i co najmniej pięciu lat, aby wybrać z dna zalegającą tam substancję. Zawiera ona m.in. azbest, arsen, miedź, ołów, rtęć i ogromne ilości zróżnicowanych odpadów. Swain przygotował się, aby woda pełna toksycznych ścieków o bardzo nieprzyjemnym zapachu mu nie zaszkodziła. Wyposażył się w specjalny strój ochronny, odporne na przebicie rękawice i płetwy.
Groźna woda
Miasto Flint w stanie Michigan nie ma ostatnio szczęścia do czystej wody. W pierwszej połowie roku nagłośniona została sprawa częstych zgłoszeń ze strony mieszkańców, którzy skarżyli się na zapach i zabarwienie wody w kranach. Media informowały również o intensywniejszym chlorowaniu wody dla miasta ze względu na pojawienie się w niej w niektórych dzielnicach bakterii kałowych. Jednocześnie lokalne władze zapewniały, że w sytuacji, gdyby woda nie była zdatna do picia, w ciągu 24 godzin każdy użytkownik otrzyma stosowną informację. Równolegle miasto dąży do zmiany źródła wody, z którego zaopatrywana jest sieć wodociągowa. Wodne problemy w miejscowości Flint są związane z sytuacją budżetową miasta. Liczba ludności w drugiej połowie XX w. sięgała nawet 200 tys. mieszkańców, a rozwój miasta napędzał przemysł motoryzacyjny. Dziś fabryki samochodów i części do nich są pozamykane, a liczba ludności zmalała niemal o połowę. W 2011 roku miastu wyznaczono zarządcę komisarycznego, który stara się poprawić trudną sytuację budżetową samorządu. Zajmuje się również dostawami wody. Wcześniej przez dziesiątki lat Flint kupowało wodę z Detroit. Pochodziła ona z jeziora Huron, była uzdatniana i transportowana 70-milowymi rurociągami. W ramach oszczędności miasto postanowiło samo zaopatrywać się w wodę, tym samym rezygnując z kosztownego utrzymywania instalacji przesyłowych z Detroit. Od 2014 roku źródłem wody dla Flint stała się rzeka o tej samej nazwie, co zapoczątkowało problemy. Najpierw woda zmieniła barwę, a potem wykryto w niej bakterie E. coli. Aby poradzić sobie z tym problemem, nakazano mieszkańcom korzystać tylko z wody przegotowanej oraz zwiększono dawki chloru w ramach uzdatniania wody pobieranej z rzeki, co skutkowało podwyższeniem poziomu trihalometanów. Z kolei na początku września badacz z Virginia Tech poinformował, że badania wody w prawie 300 gospodarstwach domowych we Flint wykazały podwyższony poziom ołowiu, którego wysokie stężenie we krwi u niektórych dzieci stwierdzili również pediatrzy. W związku z tym wydano szereg wytycznych dla mieszkańców. Nakazano między innymi instalowanie filtrów do usuwania ołowiu, korzystanie jedynie z wody zimnej i bieżącej. Jednocześnie lokalne władze zapewniają, że woda wciąż jest bezpieczna i spełnia normy stanowe oraz federalne. Urzędnicy podejrzewają, iż podwyższony poziom ołowiu to efekt starzejących się i korodujących rur. Wcześniej w ramach uzdatniania wody w Detroit dodawano do niej substancje zapobiegające korozji, czego nie robi się z wodą z rzeki Flint. W związku z tymi problemami Flint planuje powrót do zaopatrywania się w wodę z jeziora Huron.
Na podstawie: www.sciencedaily.com i www.nytimes.com
opracował Łukasz Bandosz.