Wielkie sprzątanie

Plany władz federalnych, zakładające oczyszczenie przepływającego przez Brooklyn kanału Govanus napawają optymizmem mieszkańców tej dzielnicy Nowego Jorku, jednocześnie wywołują przerażenie u władz miejskich. Kanał jest jednym z najbardziej zanieczyszczonych cieków wodnych, a jego degradacja trwa od ponad wieku. Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) chce przywrócić go środowisku w ciągu dziesięciu lat. Osadnictwo na tym obszarze w połowie XIX w. rozpoczęli Holendrzy. Później, obok budowli portowych, pojawiły się obiekty przemysłowe i elektrownie. W czasach wielkiej rewolucji przemysłowej, a także w XX w. nikt nie przejmował się czystością kanału. Wszystkie ścieki trafiały do tego cieku bez żadnego oczyszczenia. Dziś koszty operacji przywrócenia kanału do stanu pierwotnego szacowane są na 351-456 milionów dolarów. Część tych środków miałaby pochodzić z kasy miasta, dodatkowo EPA chce, aby Nowy Jork wyremontował kanalizację burzową prowadzącą wodę do kanałów Govanus na całej jego długości na obszarze miasta. Sprzeciwia się temu miejski Wydział Ochrony Środowiska, który twierdzi, że wydał już 180 milionów dolarów na poprawę jakości wód kanału, a kanalizacja burzowa odprowadza do niego jedynie nadmiar wody po lokalnych burzach. – Głównym źródłem zanieczyszczenia kanału są stare, już niefunkcjonujące fabryki, a nie ścieki z ulic – powiedział Farrell Sklerov, rzecznik prasowy Wydziału Ochrony Środowiska. EPA, lokalne społeczności oraz deweloperzy w oczyszczeniu kanału widzą szansę na wzrost atrakcyjności całej okolicy, a także zwiększone wartości znajdujących się tam nieruchomości. W okolicy kanału już powstają nowe mieszkania i dom handlowy. Hans Hasselein z lokalnej grupy ochrony środowiska jest przekonany, że oczyszczanie cieku nie tylko uzdrowi system ekologiczny kanałowi, ale również zainicjuje kolejne inwestycje i rewitalizację okolicy. EPA rozważa dwie możliwości oczyszczenia kanału Govanus. Pierwszym z nich jest pogłębianie miękkich osadów i ułożenie dna kanału z trzech warstw – gliny, piasku i skał. Drugi obejmuje dodatkowy etap – utrwalenie pozostałych osadów na dnie przed pokryciem ich trzema warstwami.
 
Wbrew modzie
Chęć przywrócenia rzek przyrodzie, wznowienia rybołówstwa oraz zaawansowany wiek urządzeń hydrologicznych sprawiają, że wiele tam w Stanach Zjednoczonych jest demontowanych. Mimo to, władze stanowe Alaski planują budowę piątej w kraju pod względem wysokości tamy. Konstrukcja o wysokości 200 m ma powstać na rzece Susitna. Jest to piętnasta, jeśli chodzi o długość, rzeka Stanów Zjednoczonych (504 km). Jej źródło stanowi lodowiec Susitna. Rzeka płynie przez południowo-centralną część Alaski i wpada do zatoki Cook Inlet. Planowana inwestycja pochłonie 4,5 miliona dolarów, jej przygotowanie ma trwać 6 lat, a budowa kolejne 5. Tama utworzy zbiornik o długości 63 km i szerokości do 3 km. Negatywnym skutkiem budowy instalacji będzie zniszczenie miejsca tarła niektórych arktycznych gatunków lipieni. Specjaliści oceniają, że zmiana temperatury i przepływu wody może pozytywnie oddziaływać na jedne, a negatywnie na inne gatunki występujące w okolicy. Za istotny uznano fakt, iż łosoś nie wędruje na tarło na obszary powyżej projektowanej tamy, tym samym jej istnienie nie powinno mieć wpływu na ten gatunek. Propozycja budowy była już rozpatrywana w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, jednak z powodu spowolnienia gospodarczego ostatecznie zrezygnowano z projektu w 1986 r. Władze Alaski ponownie zainteresowały się tym pomysłem względu na konieczność pozyskiwania połowy energii ze źródeł odnawialnych w 2025 r. Aktualnie 20% z 6,7 milionów megawatogodzin energii produkowanej rocznie na Alasce generują źródła odnawialna, a aż 99% tej energii pochodzi z wody. Specjaliści oceniają, że uruchomienie tamy pozwoli na produkcję kolejnych 2,6 milionów megawatogodzin energii, co powinno przełożyć się na jej niższą cenę.
 
Nasiona oczyszczą wodę
Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska wspiera badania nad nowym sposobem uzdatniania wody, czemu mają służyć nasiona drzewa z gatunku moringa olejodajna (Moringaoleifera), nazywanego również drzewem chrzanowym. Jest to roślina tropikalna pochodząca z Azji Środkowej, jednak udomowiono ją również w Ameryce Południowej i Afryce. Do tej pory drzewo wykorzystywane było jako źródło oleju, paszy i biopaliw. Konsumuje się jego owoce oraz korzenie, których smak przypomina chrzan. Moringa olejodajna występuje w miejscach, w których utrudniony jest dostęp do czystej wody, a także nie ma możliwości jej uzdatnienia. Naukowcy odkryli substancje występujące w nasionach moringi, które mogą służyć do oczyszczania wody w połączeniu z piaskiem filtracyjnym. – Znane nam technologie usuwania chorobotwórczych mikrobów oraz osadów z wody pitnej nie zawsze są dostępne na obszarach wiejskich w krajach rozwijających się – mówi Stephanie B. Velegol z zespołu badawczego. – Drzewa moringi olejodajnej rosną na miejscu, niektóre lokalne społeczności nazywają drzewami cudu, gdyż poza konsumpcją owoców wykorzystują je do produkcji tradycyjnych lekarstw. Postanowiliśmy sprawdzić, czy uda się wykorzystać teh właściwości również do uzdatniania wody. Aby to zrobić, do ujemnie naładowanego piasku filtracyjnego dodano wyciąg z nasion zawierających dodatnio naładowane białka, które wiążą się z osadami i zabijają drobnoustroje. Wyniki pokazały, że poza osadem udało się usunąć z próbek m.in. bakterie E. coli. Naukowcy liczą, że odkryty przez nich sposób uzdatniania wody będzie wystarczająco prosty, aby udało się go rozpowszechnić w krajach rozwijających się.
 
Opracowano na podstawie stron internetowych: www.nytimes.com, www.circleofblue.org, www.sciencedaily.com.
 
Opracowanie: Łukasz Bandosz