Kto za tym stoi i komu to służy
Hasło zawarte w tytule brzmi znajomo. Pamiętamy, że jeszcze nie tak dawno używane było przez „władców” naszego państwa do wykazania, iż jeśli coś nie idzie po ich myśli, to na pewno kryje się za tym jakaś „wredna, szkodliwa siła”, którą „oni” właśnie demaskują. „Ktoś” ma inne intencje niż głosi, a wszystko to w celu osiągnięcia niecnych (tzn. niezgodnych z ich „obiektywną prawdą”) celów.
Mogłoby się wydawać, że hasło to jest już dziś nieaktualne i śmieszne. A może jednak nie?! Co ma do tego gospodarka odpadami? Prawie nic, lecz chodzi o to „prawie”.
Obserwuję przez ostatnie lata „rozwój” procesu gospodarki odpadami w naszym kraju z coraz większym niepokojem. Bo oto na przykładzie zwykłych śmieci można zaobserwować postępujący proces odwrotu od zasady gospodarki wolnorynkowej, wolnej konkurencji, praworządności (tak!), skuteczności i efektywności działania (a jakże!), rachunku ekonomicznego, inicjatywy wolnych ludzi w wolnym kraju… Powoli, po cichutku wracamy (tylnymi drzwiami) do jedynego słusznego (a wydawało się, że już wystarczająco skompromitowanego) ustroju gospodarczego – socjalizmu.
Najpierw jest hasło – wytrych: „gospodarkę odpadami trzeba uporządkować”. Bo odpady to coś wyjątkowego, ekologia, zdrowie, Matka Ziemia i tym podobne. Słowo klucz: „uporządkować”. W praktyce okazało się, iż na ile tylko się da – uregulować. Drobiazgowo, najbardziej drobne sprawy uregulować! Bo nie może być tak, że samochód wiezie makulaturę bez stosownego zezwolenia na transport! Skaranie boskie – bez zezwolenia odpady wiozą! Nie może być tak, iż kraj jest pokryty siecią punktów skupu surowców wtórnych. Precz z surowcami wtórnymi z miast! Na obrzeża! Ukryć, wyrzucić!
A że śmietniki w blokowiskach wyglądają tak, że ani patrzeć, ani wąchać, ani zbliżyć się do nich nie można, to nie przeszkadza. Ale wysegregowane, przydatne do powtórnego przerobu, cenne (!), dające ludziom dochód (skromny) surowce wyrzucić! Najdalej jak tylko się da!
No to chcemy tej segregacji czy nie?
A cóż to jest system punktów skupu, jak nie wyjątkowo skuteczna struktura segregacji śmieci? No, ale nie mieści się w statystyce urzędowej. Jak to zakwalifikować? Jak przedstawić jako nasze (miasta, urzędu, wójta, prezydenta) osiągnięcie? Toż to zgroza! Zlikwidować, wyrzucić, wstydzić się? A na Zachodzie Europy już powoli do tego wracają! Bo to jest skuteczne!
No, ale jeśli już obrotny obywatel chciałby taki punkt skupu otworzyć, zająć się porządnie odpadami – surowcami wtórnymi, przyczynić się trochę do oczyszczania terenu, zarobić i dać zarobić innym, to… Zróbmy tak, żeby mu się odechciało! Postawmy wymagania – musisz mieć zezwolenie na zbieranie odpadów w danym miejscu. Narysuj gdzie, w którym boksie (kącie, kontenerze…) będzie leżała makulatura, a gdzie tworzywa sztuczne. Narysuj na mapce i – broń Boże – nie pomyl: makulatura tu, a nie tam! Bo kara! Jak już wynajmiesz teren (płacisz czynsz), narysujesz plany, mapki itd., to czekaj na warunki zabudowy lub inne ciekawe decyzje. I czekaj karnie! Nawet 15 miesięcy! I w tym czasie nic tam nie możesz zrobić (oprócz płacenia, bezsensownie, czynszu), bo inaczej przyjdzie np. straż miejska i ukarze cię, niedorajdo! No i system się kręci: jedna instytucja gminy (miasta, powiatu…) opóźnia wydanie decyzji („kruczki” w stosunku do terminów k.p.a. urzędnicy świetnie znają), a druga (np. straż miejska) karze za jej brak!
I kasa z kar płynie, statystyka wykrywalności straży miejskiej pięknie wzrasta. Samograj! Teoria? Nie – konkretne fakty, konkretne gminy, konkretne adresy, konkretne nazwiska. Zmowa? A czy ja wiem?
A o co chodzi z tymi zezwoleniami na „zbieranie odpadów”? Żeby zbieranie odbywało się w warunkach zapewniających porządek, czystość, estetykę… słowem – adekwatnych do tego rodzaju działalności. Czy jednak tzw. dzwony w miastach i gminach mają decyzje na zbieranie odpadów i na transport? To te odpady w punkcie skupu bardziej szkodzą niż te z „dzwonów”? A nie chodzi tylko o to, kto jest ich zarządcą?
Co wolno wojewodzie…
A co na to nasza Konstytucja? Równe warunki działalności gospodarczej? Zakaz nierównego traktowania podmiotów o różnej formie własności? Co w końcu było zamierzeniem prawodawcy – gwarancja odpowiednich warunków zbierania odpadów czy… „no, wiecie, rozumiecie”, oni muszą, a wy nie? Bo nie sądzę, by prawodawca chciał utrudniać działalność gospodarczą obywatelom, a ułatwiać np. „upaństwowionym” faktycznie samorządom i ich urzędnikom.
Jeśli bowiem zbieranie surowców wtórnych może być groźne (bo wymaga zezwoleń), to już nie jest takie dla operatorów „dzwonów” czy operatorów przy supermarketach (tam też nie potrzeba zezwoleń na zbieranie). No, to jest groźne czy nie?!
Ale to nie jedyne przykłady na to, jak kasta urzędnicza zawłaszcza działalnością gospodarczą, dla której powinna tylko tworzyć warunki działania. Powinna ułatwiać, pomagać, starać się. A robi dokładnie odwrotnie: was, „prywaciarzy”, należy tak przycisnąć, byście sami zrezygnowali, a zostaną tylko nasze własne ZOM, MPO itp. z prezesami, sekretariatami, etatami, delegacjami itd.
A „filozofia działania” urzędników?! Przecież – w teorii niestety – urzędnicy to ludzie, których my, obywatele, wynajęliśmy i opłacamy z naszej kieszeni dla realizacji naszych, nie ich celów!
Tymczasem ile razy byliście traktowani jak klient, petent (!), a łaskawy Pan i Władca udzielał pouczeń, ledwie ukrywając zniecierpliwienie, że musi to tłumaczyć? Nie jest tak, że „rozdziela dobra” według własnego (oczywiście w ramach prawa) uznania? Czy urzędnik pomaga przedsiębiorcy, np. wskazując teren, gdzie można by zająć się zbieraniem odpadów, segregacją?
Już słyszę Wasz śmiech. Urzędnik całą swą energię poświęca na znalezienie zakazu! Bo to kłopot dla niego! Dlaczego dla funkcjonowania gminy zbieranie odpadów to problem? Bo oni mają nakaz, który muszą wykonać. A wiadomo, że im mniej do wykonania, tym lepiej.
Przedsiębiorca – śmieciarz wszędzie „wywęszy” odpady. On kocha makulaturę, stłuczkę, złom, folię… On to wygrzebie z każdej nory i dziury. Wyczyści, wysegreguje, sprzeda, zarobi, utrzyma siebie, rodzinę i innych. Tylko mu nie przeszkadzajcie!
Elementarz różnic ustrojowych
No, ale to już elementarz różnic ustrojowych: wy musicie, a ja chcę. I dopóki śmieci będą towarem, dopóty system będzie efektywny. Ale jak pójdzie to w kierunku (a idzie!) nakazu, dekretu – to koniec! Przed 1989 r. były tylko państwowe MPO, ZOM, ZGK… i teraz będzie to samo (inaczej nazwane i pomalowane). Skąd w urzędniczych głowach pomysły, by zawłaszczyć gospodarkę odpadami dla pseudosamodzielnych przedsiębiorstw należących do gmin, powiatów, miast – nie wiem!
Za chwilę (na tej samej zasadzie) zacznie się „porządkowanie gospodarki” chlebem, cukierkami itd. A już teraz zaczęło się ciche popieranie przez urzędników „swoich” przedsiębiorstw (tych należących do samorządów) kosztem przedsiębiorstw prywatnych.
A może czasami jest tak, że wzięło się dotację i kredyty z funduszy unijnych i za jakiś czas trzeba będzie wykazać, iż w naszej nowoczesnej sortowni segregujemy 50 tys. ton śmieci! Bo inaczej pieniądze (z odsetkami) trzeba będzie zwrócić! A skąd wziąć tyle odpadów, gdy na rynku pałętają się jacyś „prywaciarze” i psują nasz urzędniczy interes. No to niszczmy ich! Niech „nasze” przedsiębiorstwo oczyszczania zbiera śmieci i wywozi je na zarządzane przez to samo „nasze” przedsiębiorstwo składowisko! Ceny też uregulujemy – jak nie tu, to opłatami za wysypisko. Że co? Że Urząd Antymonopolowy, że może prokurator? Nie bądźcie śmieszni! To my, urzędnicy, tu rządzimy. Nie prawo, my – władza realna, a nie wirtualne zasady czy regulacje antymonopolowe!
A jak braknie, to podwyższymy podatki, wprowadzimy opłatę śmieciową, przeforsujemy, że odpady są własnością gminy, coś się wymyśli! To bezhołowie zlikwidujemy (dla dobra obywateli – oczywiście).
W regulaminie wpiszemy, że teraz to na śmieci tylko pojemniki (nie worki!), że żółte ( nie zielone, różowe…) itp. No, a że to „nasze” przedsiębiorstwo już to ma, to przecież przypadek! Tak czy inaczej, to radni uchwalili. Przecież nie my.
I tak dalej.
Każdy przedsiębiorca zajmujący się odpadami może podać więcej podobnych przykładów i dowodów na to, iż w tym segmencie zmierzamy znowu do systemu nakazowo-rozdzielczego: ustawy, akty wykonawcze, terenowe plany gospodarki odpadami, regulaminy i wreszcie atmosfera, działania, filozofia urzędnicza, a co za tym idzie, realne (skoordynowane) działania przeciw wolnej konkurencji – są coraz bardziej widoczne.
Nie dajmy się! Nie pozwólmy na to! Sprzeciwiajmy się! Piszmy odwołania (nie rezygnujmy), podajmy sprawy do sądów (to one wymierzają sprawiedliwość!), wykazujmy absurdy, zrzeszajmy się, wykorzystujmy procedury unijne.
Po prostu nie wyrażajmy zgody!
A. Niewierna
szef prywatnej firmy gospodarki odpadami
Nazwisko autora do wiadomości redakcji
Śródtytuły od redakcji
Mogłoby się wydawać, że hasło to jest już dziś nieaktualne i śmieszne. A może jednak nie?! Co ma do tego gospodarka odpadami? Prawie nic, lecz chodzi o to „prawie”.
Obserwuję przez ostatnie lata „rozwój” procesu gospodarki odpadami w naszym kraju z coraz większym niepokojem. Bo oto na przykładzie zwykłych śmieci można zaobserwować postępujący proces odwrotu od zasady gospodarki wolnorynkowej, wolnej konkurencji, praworządności (tak!), skuteczności i efektywności działania (a jakże!), rachunku ekonomicznego, inicjatywy wolnych ludzi w wolnym kraju… Powoli, po cichutku wracamy (tylnymi drzwiami) do jedynego słusznego (a wydawało się, że już wystarczająco skompromitowanego) ustroju gospodarczego – socjalizmu.
Najpierw jest hasło – wytrych: „gospodarkę odpadami trzeba uporządkować”. Bo odpady to coś wyjątkowego, ekologia, zdrowie, Matka Ziemia i tym podobne. Słowo klucz: „uporządkować”. W praktyce okazało się, iż na ile tylko się da – uregulować. Drobiazgowo, najbardziej drobne sprawy uregulować! Bo nie może być tak, że samochód wiezie makulaturę bez stosownego zezwolenia na transport! Skaranie boskie – bez zezwolenia odpady wiozą! Nie może być tak, iż kraj jest pokryty siecią punktów skupu surowców wtórnych. Precz z surowcami wtórnymi z miast! Na obrzeża! Ukryć, wyrzucić!
A że śmietniki w blokowiskach wyglądają tak, że ani patrzeć, ani wąchać, ani zbliżyć się do nich nie można, to nie przeszkadza. Ale wysegregowane, przydatne do powtórnego przerobu, cenne (!), dające ludziom dochód (skromny) surowce wyrzucić! Najdalej jak tylko się da!
No to chcemy tej segregacji czy nie?
A cóż to jest system punktów skupu, jak nie wyjątkowo skuteczna struktura segregacji śmieci? No, ale nie mieści się w statystyce urzędowej. Jak to zakwalifikować? Jak przedstawić jako nasze (miasta, urzędu, wójta, prezydenta) osiągnięcie? Toż to zgroza! Zlikwidować, wyrzucić, wstydzić się? A na Zachodzie Europy już powoli do tego wracają! Bo to jest skuteczne!
No, ale jeśli już obrotny obywatel chciałby taki punkt skupu otworzyć, zająć się porządnie odpadami – surowcami wtórnymi, przyczynić się trochę do oczyszczania terenu, zarobić i dać zarobić innym, to… Zróbmy tak, żeby mu się odechciało! Postawmy wymagania – musisz mieć zezwolenie na zbieranie odpadów w danym miejscu. Narysuj gdzie, w którym boksie (kącie, kontenerze…) będzie leżała makulatura, a gdzie tworzywa sztuczne. Narysuj na mapce i – broń Boże – nie pomyl: makulatura tu, a nie tam! Bo kara! Jak już wynajmiesz teren (płacisz czynsz), narysujesz plany, mapki itd., to czekaj na warunki zabudowy lub inne ciekawe decyzje. I czekaj karnie! Nawet 15 miesięcy! I w tym czasie nic tam nie możesz zrobić (oprócz płacenia, bezsensownie, czynszu), bo inaczej przyjdzie np. straż miejska i ukarze cię, niedorajdo! No i system się kręci: jedna instytucja gminy (miasta, powiatu…) opóźnia wydanie decyzji („kruczki” w stosunku do terminów k.p.a. urzędnicy świetnie znają), a druga (np. straż miejska) karze za jej brak!
I kasa z kar płynie, statystyka wykrywalności straży miejskiej pięknie wzrasta. Samograj! Teoria? Nie – konkretne fakty, konkretne gminy, konkretne adresy, konkretne nazwiska. Zmowa? A czy ja wiem?
A o co chodzi z tymi zezwoleniami na „zbieranie odpadów”? Żeby zbieranie odbywało się w warunkach zapewniających porządek, czystość, estetykę… słowem – adekwatnych do tego rodzaju działalności. Czy jednak tzw. dzwony w miastach i gminach mają decyzje na zbieranie odpadów i na transport? To te odpady w punkcie skupu bardziej szkodzą niż te z „dzwonów”? A nie chodzi tylko o to, kto jest ich zarządcą?
Co wolno wojewodzie…
A co na to nasza Konstytucja? Równe warunki działalności gospodarczej? Zakaz nierównego traktowania podmiotów o różnej formie własności? Co w końcu było zamierzeniem prawodawcy – gwarancja odpowiednich warunków zbierania odpadów czy… „no, wiecie, rozumiecie”, oni muszą, a wy nie? Bo nie sądzę, by prawodawca chciał utrudniać działalność gospodarczą obywatelom, a ułatwiać np. „upaństwowionym” faktycznie samorządom i ich urzędnikom.
Jeśli bowiem zbieranie surowców wtórnych może być groźne (bo wymaga zezwoleń), to już nie jest takie dla operatorów „dzwonów” czy operatorów przy supermarketach (tam też nie potrzeba zezwoleń na zbieranie). No, to jest groźne czy nie?!
Ale to nie jedyne przykłady na to, jak kasta urzędnicza zawłaszcza działalnością gospodarczą, dla której powinna tylko tworzyć warunki działania. Powinna ułatwiać, pomagać, starać się. A robi dokładnie odwrotnie: was, „prywaciarzy”, należy tak przycisnąć, byście sami zrezygnowali, a zostaną tylko nasze własne ZOM, MPO itp. z prezesami, sekretariatami, etatami, delegacjami itd.
A „filozofia działania” urzędników?! Przecież – w teorii niestety – urzędnicy to ludzie, których my, obywatele, wynajęliśmy i opłacamy z naszej kieszeni dla realizacji naszych, nie ich celów!
Tymczasem ile razy byliście traktowani jak klient, petent (!), a łaskawy Pan i Władca udzielał pouczeń, ledwie ukrywając zniecierpliwienie, że musi to tłumaczyć? Nie jest tak, że „rozdziela dobra” według własnego (oczywiście w ramach prawa) uznania? Czy urzędnik pomaga przedsiębiorcy, np. wskazując teren, gdzie można by zająć się zbieraniem odpadów, segregacją?
Już słyszę Wasz śmiech. Urzędnik całą swą energię poświęca na znalezienie zakazu! Bo to kłopot dla niego! Dlaczego dla funkcjonowania gminy zbieranie odpadów to problem? Bo oni mają nakaz, który muszą wykonać. A wiadomo, że im mniej do wykonania, tym lepiej.
Przedsiębiorca – śmieciarz wszędzie „wywęszy” odpady. On kocha makulaturę, stłuczkę, złom, folię… On to wygrzebie z każdej nory i dziury. Wyczyści, wysegreguje, sprzeda, zarobi, utrzyma siebie, rodzinę i innych. Tylko mu nie przeszkadzajcie!
Elementarz różnic ustrojowych
No, ale to już elementarz różnic ustrojowych: wy musicie, a ja chcę. I dopóki śmieci będą towarem, dopóty system będzie efektywny. Ale jak pójdzie to w kierunku (a idzie!) nakazu, dekretu – to koniec! Przed 1989 r. były tylko państwowe MPO, ZOM, ZGK… i teraz będzie to samo (inaczej nazwane i pomalowane). Skąd w urzędniczych głowach pomysły, by zawłaszczyć gospodarkę odpadami dla pseudosamodzielnych przedsiębiorstw należących do gmin, powiatów, miast – nie wiem!
Za chwilę (na tej samej zasadzie) zacznie się „porządkowanie gospodarki” chlebem, cukierkami itd. A już teraz zaczęło się ciche popieranie przez urzędników „swoich” przedsiębiorstw (tych należących do samorządów) kosztem przedsiębiorstw prywatnych.
A może czasami jest tak, że wzięło się dotację i kredyty z funduszy unijnych i za jakiś czas trzeba będzie wykazać, iż w naszej nowoczesnej sortowni segregujemy 50 tys. ton śmieci! Bo inaczej pieniądze (z odsetkami) trzeba będzie zwrócić! A skąd wziąć tyle odpadów, gdy na rynku pałętają się jacyś „prywaciarze” i psują nasz urzędniczy interes. No to niszczmy ich! Niech „nasze” przedsiębiorstwo oczyszczania zbiera śmieci i wywozi je na zarządzane przez to samo „nasze” przedsiębiorstwo składowisko! Ceny też uregulujemy – jak nie tu, to opłatami za wysypisko. Że co? Że Urząd Antymonopolowy, że może prokurator? Nie bądźcie śmieszni! To my, urzędnicy, tu rządzimy. Nie prawo, my – władza realna, a nie wirtualne zasady czy regulacje antymonopolowe!
A jak braknie, to podwyższymy podatki, wprowadzimy opłatę śmieciową, przeforsujemy, że odpady są własnością gminy, coś się wymyśli! To bezhołowie zlikwidujemy (dla dobra obywateli – oczywiście).
W regulaminie wpiszemy, że teraz to na śmieci tylko pojemniki (nie worki!), że żółte ( nie zielone, różowe…) itp. No, a że to „nasze” przedsiębiorstwo już to ma, to przecież przypadek! Tak czy inaczej, to radni uchwalili. Przecież nie my.
I tak dalej.
Każdy przedsiębiorca zajmujący się odpadami może podać więcej podobnych przykładów i dowodów na to, iż w tym segmencie zmierzamy znowu do systemu nakazowo-rozdzielczego: ustawy, akty wykonawcze, terenowe plany gospodarki odpadami, regulaminy i wreszcie atmosfera, działania, filozofia urzędnicza, a co za tym idzie, realne (skoordynowane) działania przeciw wolnej konkurencji – są coraz bardziej widoczne.
Nie dajmy się! Nie pozwólmy na to! Sprzeciwiajmy się! Piszmy odwołania (nie rezygnujmy), podajmy sprawy do sądów (to one wymierzają sprawiedliwość!), wykazujmy absurdy, zrzeszajmy się, wykorzystujmy procedury unijne.
Po prostu nie wyrażajmy zgody!
A. Niewierna
szef prywatnej firmy gospodarki odpadami
Nazwisko autora do wiadomości redakcji
Śródtytuły od redakcji