Mapy zagrożenia i ryzyka powodziowego, powstające zgodnie z ustawą Prawo wodne (od 2001 r.) i dyrektywą powodziową UE, mają ograniczać skutki działania żywiołu. Paradoksalnie jednak poważnie utrudniają funkcjonowanie samorządów i dewastują ich gospodarkę. Dziś skala problemu to 253 rzeki i odcinki rzek o łącznej długości około 13,5 tysiąca kilometrów, ujęte na mapach.


Mapy (tworzone przez Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej) wskazują obszary i prawdopodobieństwo wystąpienia na nich powodzi (czy jest niskie, np. raz na 500 lat, średnie i występuje raz na 100 lat, czy też wysokie i może się zdarzyć raz na 10 lat) oraz tereny narażone na zalanie w przypadku uszkodzenia, pęknięcia czy zniszczenia wału przeciwpowodziowego, a w przypadku miejscowości nadmorskich ? wału przeciwsztormowego. Wskazują też głębokość wody, jej prędkość i kierunki przepływu.


Ich drugi element to mapy ryzyka powodziowego, określające wartość strat, jakie może powodować żywioł. Pokazują m.in. obiekty zagrożone przez powódź, liczbę osób zamieszkujących dany obszar, tereny zabudowy mieszkaniowej, przemysłowe i komunikacyjne, lasy czy użytki rolne zagrożone zalaniem.


Wskazanie obszaru zagrożonego powodzią może go całkowicie wyłączyć z działalności gospodarczej gminy. Nikt na takim terenie nie chce zbudować hali fabrycznej, magazynu ani domu. W konsekwencji zmniejsza się wartość takiego gruntu i znajdujących się na nim obiektów. Jeśli jed...