Musimy zebrać siły, by obronić swoje poglądy
„Miliardowe inwestycje w Polsce stoją pod znakiem zapytania. Deweloperzy zawieszają projekty, inwestorzy wstrzymują inwestycje, banki odmawiają finansowania” – zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tych jakże niepokojących doniesień medialnych. Przedłużające się prace nad tzw. trójpakiem energetycznym, w szczególności nad ustawą o odnawialnych źródłach energii, wyrządziły już wiele złego i sporo poważnych firm wycofuje się z Polski. Jak to się skończy, jaki będzie ostateczny kształt ustawy, czy uda się utrzymać miejsca pracy, które daje dziś energetyka wiatrowa? Te pytania często zadają mi przedsiębiorcy, a także dziennikarze. Choć oczywiście o przyszłości odnawialnych źródeł energii zdecydują politycy i urzędnicy, to jestem też głęboko przekonany, że będziemy mieć taką energetykę, jaką sami wybierzemy. Chciałbym obalić dosyć powszechny pogląd, że branża energetyczna jest zarezerwowana wyłącznie dla dużych graczy i sterowana przez jakieś centralne „ośrodki decyzyjne” i że przeciętny Kowalski i przeciętny przedsiębiorca nie mają wpływu na przyszłość energetyczną, w tym na ceny prądu. Dowodem na to jest właśnie rozwój energetyki wiatrowej. Bez znaczącego wsparcia, bez strukturalnego finansowania i bez wielkiej polityki, niejako pod nosem szefów koncernów energetycznych i dyrektorów urzędów regulacji energetyki, wyrosła nowoczesna branża, konkurująca z zawodową konwencjonalną energetyką. Wystarczyło nie przeszkadzać.