Panie prezesie, w branżę OZE angażują się często ludzie z pasją, wierzący w potrzebę i nieuchronność jej rozwoju. Czy przed podjęciem pracy w URE miał pan do czynienia z tą tematyką?

Moje wykształcenie i doświadczenie zawodowe jest ściśle związane z branżą energetyki odnawialnej. Przez wiele lat pełniłem funkcję projektanta w zakresie inwestycji związanych z ochroną środowiska, a później, w latach dziewięćdziesiątych, kiedy miałem przyjemność być parlamentarzystą (senatorem w latach 1991-1993 i posłem w następnej kadencji), aktywnie działałem w branży, będąc członkiem Komisji Ochrony Środowiska.
 
Po ponad czteroletnim okresie działalności w PIGEO objął pan funkcję prezesa. Jak odnajduje się pan w nowej roli?
Przed objęciem stanowiska prezesa Zarządu PIGEO sprawowałem funkcję wiceprezesa URE, gdzie w zakres działalności Urzędu wchodzi nie tylko koncesjonowanie i rozliczenia, ale również legislacja. W tym okresie praca dotycząca ustawodawstwa polegała w dużej mierze, przed jego implementacją, na poznaniu rynku i problemów rozpatrywanej branży. Wspólnie z Ministerstwem Gospodarki mieliśmy duży wkład merytoryczny w tworzenie systemu wsparcia. Ponadto do moich zadań należało także rozstrzyganie wszelkich sporów między podmiotami. Dlatego też rola prezesa PIGEO nie jest dla mnie całkowitym novum. Działania Izby oparte są w dużej mierze na wsparciu inwestorów, stąd nowe zagadnienia, z którymi wcześniej nie miałem większego rozeznania, to właśnie sam proces inwestycyjny.
 
Czy doświadczenia wyniesione z pracy w URE ułatwiają współpracę Izby z tą instytucją? Wciąż nieuregulowana jest sprawa podwójnego wsparcia dla biogazu. Stanowisko prezesa URE z maja 2007 r. budzi wiele kontrowersji.
Oczywiście doświadczenia zdobyte w latach poprzednich ułatwiają mi prowadzenie działań w zakresie reprezentowania członków Izby. Wiele kwestii regulujących rynek energii ze źródeł odnawialnych nie jest jednoznacznych i jeszcze sporo trzeba uczynić, aby proces inwestycyjny w źródła odnawialne był bardziej przyjazny dla inwestora. Stanowisko URE z 27 maja 2007 r. wynikało z obowiązującego prawa i, o ile dobrze sobie przypominam, było przeze mnie podpisane. Proszę zauważyć, że w tej sprawie ogłaszano już wyroki sądu pierwszej instancji, przyznające racje prezesowi URE. Jednakże wychodząc na przeciw celom, jakie stoją przed Polską, myślę, że należy usprawnić system wsparcia dla OZE. PIGEO od początku stało na stanowisku wsparciem producentów energii elektrycznej generowanej ze źródeł odnawialnych w jednostkach wysoko sprawnych dwoma rodzajami świadectw pochodzenia. Jako prezes PIGEO zgadzam się z tym i zabiegam o możliwość tzw. łączenia certyfikatów. Działania te odzwierciedlone zostały w ostatnich projektach nowelizacji ustawy Prawo energetyczne (P.e.), w których podmiot będzie mógł nabywać dwa rodzaje świadectw pochodzenia na tę samą ilość energii.
 
Reasumując, czy można powiedzieć, że sprawa jest ostatecznie uregulowana?
Jeżeli parlament zatwierdzi nowelizację ustawy P.e. w proponowanym kształcie, producenci energii elektrycznej w wysoko sprawnej jednostce kogeneracji zasilanej OZE będą mogli wnioskować o wydanie dwóch certyfikatów. Jednak należy podkreślić, że nie wszystkie jednostki będą w myśl P.e. wysoko sprawne, a system wsparcia dla biogazu budzi jeszcze pewne zastrzeżenia. Niewiadomą pozostaje (wciąż nieokreślona) wartość certyfikatu z kogeneracji dla biogazu oraz sposób przeliczania biogazu wprowadzanego do sieci na ekwiwalentną ilość energii elektrycznej, za którą będzie przysługiwał certyfikat.
 
Pytałam tak szczegółowo, bo na konferencjach pojawiają się pytania dotyczące tej sprawy.
Sam chętnie włączę się w tę dyskusję. Jestem jednak przekonany, że aby nastąpił rozwój elektrowni na biogaz, w Polsce należy wprowadzić przewidywany system wsparcia. Trzeba wspierać producentów energii wykorzystujących do tego celu jednostki wysoko sprawne. Cele w zakresie udziału OZE w bilansie energetycznym to nie tylko energia elektryczna. Po usprawnieniu regulacji dotyczącej wartości certyfikatu dla biogazu z kogeneracji należy umożliwić zatwierdzenie nowelizacji parlamentowi.
 
Jeszcze niedawno mówiono, że biomasa będzie tym źródłem, które umożliwi największą produkcję energii. W ubiegłym tygodniu na konferencji Polskiego Stowarzyszenia Energii Wiatrowej usłyszałam, że obecnie energia z wiatru rozbudza nadzieje na szybki przyrost mocy.
Myślę, że na tym etapie rozwoju OZE nie można jeszcze jednoznacznie przesądzać o tym, który sektor będzie dominujący. Niewątpliwe najbardziej dynamicznie rozwijaną gałęzią energetyki odnawialnej w ostatnich latach w Polsce, a także w całej UE jest energetyka wiatrowa. Polska ma dość korzystne warunki do jej rozwoju. Nie należy jednak zapominać, że największe zasoby i potencjał OZE tkwi w biomasie. Z projektu Polityki Energetycznej Polski do 2030 roku (PEP) wynika, że zapotrzebowanie na energię elektryczną wzrośnie o ponad dwa rzędy wielkości dla energii wiatru oraz biogazu i o ok. rząd wielkości dla energii z biomasy. Dalej głównym źródłem ciepła „odnawialnego” pozostaje biomasa. Planuje się znaczny przyrost produkcji ciepła z biogazu, a także dzięki wykorzystaniu pomp ciepła, geotermii i kolektorów słonecznych. Kluczową rolę w zakresie rozwoju poszczególnych gałęzi OZE będzie odgrywał tzw. Action Plan, który każdy z krajów członkowskich UE zobowiązany jest przedłożyć Komisji Europejskiej do końca czerwca 2010 r. Z krajowego planu będzie wynikało, rozwój których źródeł i z jakim wkładem wspomoże osiągnięcie udziału OZE na poziomie 15% do końca 2020 r.
 
Do Instytutu Paliw i Energii Odnawialnej wpłynęło 120 wniosków odnośnie inwestycji w OZE, w tym o dofinansowanie farm wiatrowych aż 86, a biogazowni 19.
Nie oceniałbym statystyki dla poszczególnej branży OZE na podstawie złożonych wniosków. Wiele z nich wpłynęło także do KSE o wydanie warunków przyłączenia farm wiatrowych, których liczba mocy osiągnęła całkowitą moc systemu. Z kolei biogaz to temat nowy na rynku energetyki, a wsparcie dla jego produkcji, o czym mówiłem, jest na etapie przygotowawczym. Ponadto pozostaje jeszcze wiele nieuregulowanych spraw odnośnie biogazu, co stanowi dużą barierę dla podjęcia i prowadzenia inwestycji w tym zakresie. Dlatego wydaje się, że w kolejnych konkursach ta dysproporcja będzie mniejsza.
 
A jakie pana zdaniem są te największe bariery?
Kluczową rolę na rynku inwestycji OZE odgrywa problem lokalizacyjny. Procedura wydawania decyzji lokalizacyjnej czasami trwa nawet do dwóch lat, co wynika zwłaszcza z braku uwzględnienia zasobów OZE w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego. Sposobem na rozwiązanie tej sprawy jest uznanie inwestycji OZE za inwestycję celu publicznego. Kolejna przeszkoda to słaby stan infrastruktury sieci elektroenergetycznej i gazowej. Wszyscy znamy problemy z wywłaszczeniem, z pozyskaniem gruntu z uzgodnieniem trasy przebiegu itp.
W przypadku biogazu dodatkowo nieuregulowana jest kwestia zagospodarowania płynów pofermentacyjnych. Na szczególne traktowanie powinny liczyć biogazownie produkujące biogaz rolniczy. Ważne jest, aby przepisy były jednoznaczne, by zapewnić warunki przyjazne inwestycjom w OZE. Przykład stanowi kwestia przyłączy nowych mocy wytwórczych. U jednego operatora opłata przyłączeniowa za statystyczny 1 MW mocy przyłączanej waha się od 13 tys. do 3 mln 843 tys. zł. Taki rozrzut nie powinien być dopuszczalny w państwie prawa. Niejasna pozostaje w dalszym ciągu kwestia zwrotu zaliczki na wydanie warunków przyłączenia, o której mowa w noweli P.e.
 
Tę opłatę przyłączeniową tylko w połowie ponosi inwestor.
Tylko teoretycznie. Każdy projekt, co jest oczywiste, powinien być traktowany indywidualnie. Jednakże nie może być takiej rozbieżności kwot na przyłączenie do sieci. Znam także przypadek różnej interpretacji przez dwóch urzędników szczebla centralnego tego samego problemu, np. co wchodzi w zakres przyłączenia.
 
Są też różne interpretacje opodatkowania wiatraków odnośnie tego, co jest budowlą i co podlega opodatkowaniu.
To kolejny problem, który trzeba błyskawicznie rozwiązać, jeśli chcemy, aby energetyka wiatrowa była dalej w Polsce rozwijana i by osiągnąć krajowe oraz unijne cele w zakresie OZE. Obecnie w Prawie budowlanym (P.b.) definicja budowli wskazuje, że farma wiatrowa jako całość nie jest budowlą. I tylko od części urządzeń należy naliczać podatek lokalny. Jednakże Ministerstwo Infrastruktury przygotowało projekt nowelizacji P.b., w którym bez konsultacji z organizacjami OZE uznaje elektrownię wiatrową za budowlę, co w konsekwencji prowadzi do naliczania podatku od całkowitych kosztów inwestycyjnych. Z takim stanem prawnym PIGEO nie może się zgodzić. Średni czas eksploatacji farmy wiatrowej to 20-30 lat. Koszty związane z opłacaniem podatku lokalnego mogłyby przekroczyć 50% kosztów inwestycji, co jest absurdem. W tej kwestii, jako prezes PIGEO, podjąłem już wstępne rozmowy z Leszkiem Kulińskim, przewodniczącym Zarządu Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej. Z dyskusji wynika, że niekoniecznie przedstawiciele samorządów upierają się przy tym, aby podatek, o którym mowa, miał obejmować 100% kosztów inwestycyjnych. Samorządom bardziej zależy na jednoznacznych i stabilnych zapisach ustawowych, a nie na walce z inwestorami, którzy czasami chcą, aby budowlą były tylko fundamenty. Myślę, że jest szansa na kompromis, który wstępnie zostanie osiągnięty podczas wspólnej debaty przedsiębiorców z branży oraz przedstawicieli samorządów podczas Międzynarodowego Kongresu Energii Odnawialnej w Poznaniu.
 
Nie mamy jak dotąd w kraju fabryki wiatraków, są jednak pewne przymiarki do jej budowy. Podobnie wygląda kwestia fabryki modułów PV. Nie ma wsparcia finansowego dla ich powstawania. Czy nie należałoby o nie zabiegać?
W marcu br. w Goleniowie duński koncern LM GLASFIBER otworzył swoją fabrykę śmigieł do wiatraków. Jednakże o przedsiębiorstwo z kapitałem polskim będzie nam trudno, ze względu na ogromne koszty inwestycyjne i dość ograniczony potencjał techniczny polskiej nauki w zakresie kompleksowej produkcji urządzeń dla OZE. Pozostaje także opcja zakupu licencji na produkcję np. turbin wiatrowych, jednak o taką może być trudno przy tak dynamicznie rozwijanym rynku i popycie na turbiny w całej UE. Warto jednak stworzyć odpowiednie warunki do przyciągnięcia kapitału zagranicznego, co zwiększy dostępność urządzeń na naszym rynku, a także zapewni miejsca pracy w danym rejonie. Jednak na pierwszym etapie należy zadbać o kwestie logistyczne, stan infrastruktury drogowej – to jest kluczowa bariera dla budowy fabryk turbin wiatrowych w Polsce. Zachętą powinien być dość duży rynek zbytu oraz niskie koszty pracy. Środki krajowe przewidziane na rozwój OZE pochodzą z kar i opłat zastępczych, wynikających z niewywiązania się zakładów energetycznych z wymogu nabycia odpowiedniej ilości świadectw pochodzenia. Jednak nie są to fundusze duże. Przedsiębiorcy, którzy chcieliby rozpocząć działalność produkcyjną w zakresie OZE mogą liczyć na wsparcie w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka.
 
Z analiz PSEW wynika, że możemy zainstalować w energetyce wiatrowej 13-14 tys. MW mocy. Może więc warto mieć swoją fabrykę?
Myślę, iż zainstalowanie tak dużej mocy w energetyce wiatrowej do 2030 r. byłoby sukcesem sektora OZE w Polsce. W warunkach polskich praktycznie jest to niemożliwe, aby nastąpił taki przyrost, chociaż chciałbym się mylić. Ostatnio miałem okazję rozmawiać z energetykami, którzy wskazali na kluczowe ograniczenie w postaci wielkości naszego krajowego systemu, do którego (bez wpływu na niego) maksymalnie może być przyłączone ok. 25% mocy z wiatru z całkowitej mocy obecnego systemu. Dlatego ważne są także inwestycje w rozwój sieci przesyłowych. Ja skłaniałbym się ku danym z projektu PEP, z którego wynika, że wielkość mocy z energii wiatru osiągnie prawie 7 tys. MW do 2020 r., co daje coroczny przyrost na poziomie 600 MW. Zatem rynek zbytu jest dość duży, jednakże nowemu producentowi będzie niezmiernie trudno odnaleźć się na nim ze względu na renomę i doświadczenie koncernów zachodnich.
 
Przyjmując stanowisko prezesa, przyjął pan też odpowiedzialność za organizację Międzynarodowego Kongresu Energii Odnawialnej. Czy wszystko jest już dopięte na ostatni guzik?
Prace przygotowawcze trwają. Powoli dopinamy program kongresu i ustalamy szczegóły logistyczne. Kongres ten to bardzo duże wydarzenie całego sektora energetycznego OZE w Polsce, z akcentem położonym na strategię rozwoju w UE. W czasie Kongresu poruszane będą kwestie polityczne, regulacyjne, finansowe, niezmiernie ważnego w obecnych czasach załamania gospodarczego, a także prezentacji nowoczesnych technologii. Jestem przekonany, że Kongres zostanie zorganizowany perfekcyjnie i o godzinie 10:00 19 maja br. wszystko będzie gotowe.