Z Włodzimierzem Mirosławem Stasiakiem, prezesem Zarządu Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Jeleniej Górze, rozmawia Bartłomiej Leśniewski.

Powódź w Jeleniej Górze w 2024 r. to nie pierwsza, którą przeżył Pan jako menedżer branży komunalnej. Proszę powiedzieć, co w walce z powodzią i jej skutkami uważa Pan za najważniejsze, najtrudniejsze?
Odpowiedź może zaskoczyć. Ja za najważniejsze i najtrudniejsze uważam te chwile, które bezpośrednio poprzedzają nadejście wielkiej wody. Te, w których z prognoz i pierwszych meldunków pogodowych wiemy, że mają zostać przekroczone stany alarmowe. Wtedy można bowiem najwięcej wygrać i najwięcej przegrać. 

Co zatem jest do wygrania, a co do przegrania?
Do wygrania jest sprawa uratowania najważniejszych elementów infrastruktury, takich jak ujęcia wody, oczyszczalnie ścieków czy w dalszej kolejności składowiska odpadów. Gdy zostaną uratowane, gdy nie zostaną zalane, to nawet gdy woda zaleje całe kwartały miasta, podnoszenie się ze zniszczeń staje się łatwiejsze. A więc gdy już wiemy, że stany alarmowe zostaną przekroczone – wszystkie ręce na pokład. Trzeba układać worki, robić to, co możliwe, by infrastrukturę wrażliwą ochronić.

Nie wystarczą dobre plany przeciwpowodziowe?
Problem w tym, że nie. Zjawisko takiej powodzi, z jaką ...