Ukraińskie Czarnohorskie to piękny zakątek Karpat Wschodnich, słynący z dzikiej przyrody i… dzikich wysypisk śmieci. Można by pomyśleć, że to wyłącznie zachowanie „nizinnych” pseudoturystów. Niestety, im bliżej wyższych gór, tym większe prawdopodobieństwo znalezienia śmieci.
Wizyta w Międzynarodowym Rezerwacie Biosfery „Karpaty Wschodnie”, wpisanym na listę UNESCO, pozwala m.in. na poznanie sposobu odżywiania się przeciętnego turysty. Na szlaku górskim można znaleźć przeróżne opakowania: począwszy od puszek i butelek, przez butle gazowe, na ekwipunku turystów skończywszy. Największą niespodzianką, na 100 metrów przed szczytem Howerli (2061 m n.p.m.), jest dół z plastykowymi butelkami. Czyżby segregacja śmieci? Znakomicie zobrazowana konsumpcja, natomiast znikoma świadomość ekologiczna. Kolejny raz uwidacznia się brak spójności pomiędzy ustawodawstwem a wykonawstwem.
Na Ukrainie ustanowione są podstawy prawne dla ochrony środowiska, jednak tworzenie ustaw szczegółowych hamowane jest przez długotrwałą procedurę. Innym powodem niewydolności systemu prawnego jest brak nacisku społecznego. Informacje na temat rozmiarów i skutków skażenia środowiska nie są publikowane i dostęp do nich jest bardzo utrudniony.
Szansą na polepszenie tego stanu i świadomości ekologicznej niewątpliwie są coroczne konferencje „Zasoby przyrodnicze Między...