Prezydent podpisał ustawę o odnawialnych źródłach energii. Niestety, jak wskazują eksperci, są w niej zapisy, które mogą zahamować rozwój kogeneracji oraz negatywnie wpłynąć na kondycję polskiej branży producentów biomasy.

Projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii dotyczy implementacji polskich rozwiązań prawych do standardów prawodawczych obowiązujących w UE. Przepisy unijnej dyrektywy, której celem jest osiągnięcie do 2020 r. przez Polskę 15-procentowego udziału energii odnawialnej w ogólnej jej produkcji, miały być wdrożone do 5 grudnia 2010 r. Rząd przyjął wprawdzie kilka aktów prawnych w tej sprawie, jednak Komisja Europejska stwierdziła, że żaden z nich nie wdraża dyrektywy w dostatecznym stopniu. Właśnie dlatego w grudniu 2014 roku rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości UE ogłosił, że za niewdrożenie dyrektywy w sprawie promowania energii z OZE Polska została ukarana kwotą 61 tys. euro za każdy dzień opóźnienia. Ministerstwo Gospodarki twierdzi, iż opinia rzecznika nie jest wiążąca i pospieszył się z wprowadzeniem w życie ustawy, która w obecnym kształcie zawiera błędy.

Niebezpieczne zapisy

Kontrowersyjnym jej punktem jest m.in. art. 116 ust. 3 pkt 4, który mówi o obowiązku zakupu przez dystrybutora ciepła systemowego (do 50%) z odnawialnych źródeł energii bądź instalacji termicznego przekształcania odpadów lub też odpadowego z instalacji przemysłowych, bez uwzględnienia tego pochodzącego ...