Zapotrzebowanie na sprzęt do zimowego utrzymania dróg jest uzależnione od liczby kilometrów, które trzeba odśnieżyć i posypać. Ale żeby uświadomić sobie skalę wyzwania, warto sprawdzić, jakie zasoby muszą uruchamiać do tego zadania samorządy i krajowy zarządca.

Przygotowania do zimowego utrzymania dróg krajowych rozpoczynają się już latem. Sprawdzany jest
stan nawierzchni, poboczy i urządzeń odwadniających. W razie potrzeby Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zleca też m.in. remonty cząstkowe i udrożnienie rowów, usuwa martwe gałęzie i konary drzew, które mogłyby zagrażać bezpieczeństwu. Przygotowywane jest około 2,4 tys. pługów, 1,4 tys. solarek oraz dodatkowy sprzęt. W magazynach czeka około 430 tys. ton soli drogowej.

Najwięcej, bo około 11 tys. km autostrad, ekspresówek i krajówek, powinno być zimą utrzymywane w II standardzie. Zakłada on odśnieżanie i zlikwidowanie śliskości na całej szerokości, a luźny śnieg może pozostawać na drodze do 4 godzin po ustaniu opadów (błoto pośniegowe ? do 6 godzin); gołoledź, szron i szadź muszą być zlikwidowane w ciągu 3 godzin; lodowica i śliskość pośniegowa ?w ciągu 4 godzin. Tyle GDDKiA. Jak radzą sobie samorządy?

Setki kilometrów, dziesiątki maszyn

Zarząd Dróg Powiatowych w Poznaniu utrzymuje 650,8 km dróg. Zimowe utrzymanie zleca podmiotom zewnętrznym. W 2017 r. całkowite koszty zadania wyniosły 2,3 mln zł. Najbardziej kosztowny w ostatnich latach był rok...