Planowaniem, zakładaniem i utrzymaniem zieleni interesuje się coraz więcej polskich miast. Tego typu działania znajdują się w kompetencjach zakładów utrzymania zieleni (zarówno komunalnych, jak i prywatnych), architektów, ogrodników miejskich itp. Tak naprawdę warunkiem zaistnienia przykuwających uwagę terenów zieleni w gminie jest współdziałanie różnych osób: planistów, wykonawców i firm przeprowadzających pielęgnację.
 
 – Krokiem w dobrą stronę w tym aspekcie jest powoływanie ogrodników miejskich oraz osób odpowiedzialnych za tę sferę w zarządach dróg – przekonuje dr hab. inż. Andrzej Greinert, prof. Uniwersytetu Zielonogórskiego i Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Sulechowie.– Płatnik, jakim na terenach publicznych jesteśmy my, wszyscy, ma prawo wiedzieć (i widzieć), że każda jego złotówka została wydana dobrze.
 
Wyłącznie koszty
W Bydgoszczy zarządzanie zielenią powierzono Wydziałowi Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM, a dokładnie Referatowi Zieleni. W sumie jednostka ta odpowiada za 535 ha zieleni parkowej i przyulicznej oraz skwerów (nie licząc lasów miejskich, cmentarzy itp.). Podstawowym źródłem finansowania tego obszaru działalności jest budżet miasta, natomiast dodatkowo posiłkowano się środkami z Gminnego, Powiatowego i Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a także funduszami unijnymi. Począwszy od 2005 r., wydatki związane z zielenią w Bydgoszczy co roku są większe – od ponad 5,5 mln zł w 2005 r. do ok. 8,5 mln zł w 2009 r.
Władze Gdyni w 2008 r. powołały ogrodnika miejskiego. Nadzoruje on Biuro Ogrodnika Miasta, które zatrudnia osoby posiadające wykształcenie z zakresu architektury krajobrazu oraz doświadczenie w projektowaniu terenów zieleni. Do jego zadań należy m.in. zakładanie i przebudowa zieleńców, projektowanie skwerów, nasadzenia w kwietnikach sezonowych i donicach. Obszary objęte utrzymaniem zajmują w mieście powierzchnię blisko 200 ha, w tym skwery to 55,5 ha. Teren to niemały, stąd też spore wydatki na ten cel – w ubiegłym roku było to ponad 4,2 mln zł.
Miejski Zarząd Usług Komunalnych to gminna jednostka organizacyjna Urzędu Miasta Gliwice, która m.in. zawiaduje znaczną częścią terenów zieleni w mieście. Same skwery, zieleńce, kwietniki i parki zajmują ok. 170 ha. W zadaniach na ten rok na pielęgnację zieleni zaplanowano 6,7 mln zł.
Kielecką zielenią zarządzają dwie jednostki – Wydział Gospodarki Komunalnej UM (parki i zieleńce – 165,6 ha) oraz Miejski Zarząd Dróg – jednostka budżetowa UM (zieleń przyuliczna – 224 ha). W ubiegłym roku prace związane z utrzymaniem zieleni pochłonęły w sumie ponad 2,5 mln zł.
Od kilku lat nowosądecką zielenią opiekują się firmy wyłonione w drodze przetargu. Nowy Sącz posiada bez mała 250 ha terenów zieleni, na których utrzymanie wydaje rocznie ok. 1,5 mln zł – są to głównie środki budżetowe, ale do 2009 r. także z Gminnego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Nadzór i planowanie pozostaje w gestii Urzędu Miasta, w Wydziale Gospodarki Komunalnej, w którego strukturach są ogrodnik miejski i leśnik miejski.
Za utrzymanie zieleni w Obornikach Wlkp. odpowiedzialny jest Wydział Ochrony Środowiska i Rolnictwa Urzędu Miejskiego. Tereny zieleni, bez pasów drogowych, zajmują tu obszar 21,8 ha. Na zadania z zakresu utrzymania i pielęgnacji zieleni gmina wydaje w granicach 200-300 tys. rocznie.
Tereny zieleni w Płocku znajdują się na różnorodnych obszarach. Zieleń zlokalizowana na terenie Skarpy Wiślanej stanowi zwarty kompleks parkowy, rozciągający się na przestrzeni ponad 4 km. Liczne tereny zieleni zostały wkomponowane w zabudowę osiedli mieszkaniowych, a w śródmieściu są place o charakterze reprezentacyjnym, które stanowią wizytówkę miasta. W 2009 r. na konserwację zieleni na terenach gminnych przeznaczono blisko 1,3 mln zł. Nadzór nad tym sprawuje Wydział Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM.
Poznań zaplanował na ten rok ponad 10 mln zł na bieżące utrzymanie zieleni, nad którą kuratelę sprawuje Zarząd Zieleni Miejskiej (utrzymanie parków o powierzchni ponad 340 ha i zieleńców – ok. 100 ha), i prawie 2,3 mln zł na utrzymanie lasów komunalnych o powierzchni ponad 2,5 tys. ha. Natomiast zielenią zlokalizowaną w pasach drogowych w zdecydowanej mierze administruje Zarząd Dróg Miejskich w Poznaniu. – W toku różnorodnych przekształceń doszliśmy do tego, że ZDM będzie odpowiadał za większość zieleni w pasie drogowym. Bo zgodnie z przepisami ten teren należy do pasa drogowego, a zatem jego utrzymanie leży w gestii zarządcy drogi – opowiada Tomasz Lisiecki, dyrektor ZZM. – Poniekąd drogowcy zostali niejako „przymuszeni do tego, że nie mogą się tylko skupiać na dziurach, ale też na przydrożnej zieleni. Ważne jest to, że dzisiaj drogowcy wiedzą, że są za ten obszar odpowiedzialni, chcą to robić, dostali już za swoje działania pochwały nie tylko od władz miasta, ale również od mieszkańców, i mają w tym momencie dowód, że estetyczne kreowanie tej przydrożnej zieleni przynosi im korzyści.
Tworzenie, zarządzanie i utrzymanie terenów zieleni w Rybniku, a także produkcja materiału roślinnego dla potrzeb tych terenów leżą w kompetencjach Zarządu Zieleni Miejskiej, będącego jednostką budżetową miasta. Nakłady ponoszone na te zadania są spore. Na tereny typu reprezentacyjnego przeznacza się średnio 2,9 mln zł rocznie, a na pozostałe obszary zieleni, objęte pielęgnacją na zlecenie UM Rybnik i innych miejskich jednostek – blisko 3,2 mln zł. Zagospodarowanie rond, pasów zieleni i poboczy dróg publicznych pochłania rocznie ok. 400 tys. zł.
Słupsk utrzymuje swoje tereny zieleni przy pomocy jednostek budżetowych: Zarządu Terenów Zieleni Miejskiej i Cmentarzy Komunalnych w Słupsku, który jest odpowiedzialny za miejskie parki, skwery i zieleńce, oraz Zarządu Dróg Miejskich, administrującego zielenią zlokalizowaną w pasach drogowych. Ubiegłoroczny koszt utrzymania zieleni miejskiej (wykonywanie nowych nasadzeń, ich pielęgnacja, koszenie trawników itp.) to ok. 200 tys. zł. W sumie obszar zajęty przez zieleń w mieście to nieco ponad 121 ha (nie uwzględniając cmentarzy).
Obecnie na terenie Warszawy utrzymaniem parków, skwerów i zieleńców oraz zieleni przyulicznej zajmuje się kilka podmiotów: w dzielnicy Praga Północ – Zarząd Praskich Terenów Publicznych, w Śródmieściu – Zarząd Terenów Publicznych, na Targówku – Wydział Infrastruktury dla Dzielnicy Targówek, a w pozostałych dzielnicach – miejscowe Wydziały Ochrony Środowiska dla Dzielnic. Ponadto utrzymaniem sześciu stołecznych parków i terenów zieleni przyulicznej dróg krajowych, wojewódzkich i powiatowych zajmuje się Zarząd Oczyszczania Miasta. Aktualnie w stolicy znajduje się ok. 715 ha parków (75 obiektów), ponad 170 ha skwerów i zieleńców (167 obiektów) oraz blisko 600 ha zieleni przyulicznej. Roczne koszty utrzymania terenów zieleni wahają się od 20 do 30 tys. zł/ha dla parków, skwerów i zieleńców i 10-20 tys. zł/ha dla zieleni przyulicznej. Bieżące utrzymanie zieleni finansowane jest z budżetu miasta. I tak np. w 2008 r. na utrzymanie i konserwację parków, skwerów i zieleńców wydano ok. 44,9 mln zł, a zieleni przyulicznej – ponad 35 mln zł. Ponadto w latach 2007-2009 na cele związane z urządzaniem i utrzymaniem terenów zieleni miejskiej wykorzystano dotacje ze środków funduszy ekologicznych m.st. Warszawy w wysokości ok. 40 mln zł.
W całym nowoczesnym myśleniu marketingowym musimy pamiętać o tym, że zieleń to są tylko i wyłącznie koszty. Jeszcze nikt na zieleni biznesu nie zrobił. Dlatego tak naprawdę tylko duże, bogate miasta stać na to, żeby ta zieleń była wizytówką – twierdzi T. Lisiecki z ZZM w Poznaniu. – Utrzymanie zieleni jest przedsięwzięciem kosztownym. Jeżeli na metrze kwadratowym sadzi się od kilku – w przypadku dużych roślin – do 30 bratków, a kwietnik ma kilkaset metrów, to żeby był efektowny, trzeba przeznaczyć nań sporo środków. Co prawda, pięknie utrzymany trawnik na pewno będzie też ozdobą, ale chyba mieszkańcy mimo wszystko wolą mieć wokół siebie więcej kwiatów. A to kosztuje…
 
Czy warto?
Według dr. inż. arch. Jarosława Szewczyka z Wydziału Architektury Politechniki Białostockiej, jednym z najsilniejszych argumentów przemawiających za powiększaniem terenów zieleni jest przewidywany stały wzrost liczby ludności, powierzchni i zagęszczenia miast. – Jakie mogą być tego konsekwencje? Po pierwsze, będą się nasilały negatywne skutki urbanizacji. Lecz to właśnie zieleń miejska redukuje negatywny wpływ procesów urbanizacyjnych na środowisko, klimat, zdrowie fizyczne i psychikę. Poza tym wartość terenów zieleni będzie rosła, także w sensie finansowym. Wreszcie należy się spodziewać wzrostu społecznego nacisku i postaw proekologicznych – przewiduje dr Szewczyk. Czy zatem warto dbać o te oazy na betonowej pustyni naszych miast? Przykłady opisanych miast chyba najlepiej pokazują, że nie tyle warto, ile należy pielęgnować zielone przestrzenie miejskie. Oczywiście, problem dewastacji jest nie do uniknięcia, ale można go minimalizować. Zachętą do kreowania ciekawych rozwiązań na polskich skwerach, rondach czy pasach zieleni niech będą krótkie podsumowania, którymi dzielą się administratorzy terenów zieleni w poszczególnych miastach.
Tworzenie ciekawych rozwiązań w zakresie zieleni jest miastu potrzebne, gdyż urozmaica przestrzeń i sprawia, iż jest ona chętnie odwiedzana przez mieszkańców miasta i gości – twierdzi Sławomir Milik, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM Płocka. W podobnym tonie wypowiada się Andrzej Ścipniak z Rejonowego Przedsiębiorstwa Zieleni w Kielcach: – Powstawanie nowych, interesujących kompozycji kwietnych oraz ogólny wyższy standard utrzymania danego miejsca przyczyniają się do większej odpowiedzialności mieszkańców za daną przestrzeń i mniejszej dewastacji.
 – Efektowne kreowanie terenów zieleni przy zastosowaniu kolorowych roślin jest miastu potrzebne – przekonuje Anna Grabuszyńska, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej, Mieszkaniowej i Ochrony Środowiska UM w Słupsku. – Przede wszystkim niezwykle podnosi atrakcyjność miejscowości oraz pozytywnie wpływa na samych mieszkańców, którzy mogą miło spędzać czas w urokliwych zakątkach.
Aranżowanie przestrzeni miejskiej odgrywa także istotną rolę w kształtowaniu wizerunku Obornik i jest ważnym elementem podnoszącym komfort życia mieszkańców. – Chcąc poprawić estetykę gminy, skupiamy swoją uwagę na randze terenów zieleni i sposobie ich zagospodarowania. Charakter gminy podkreślają zadbane skwery i zieleńce, które współgrają z krajobrazem i architekturą budynków – mówi Anna Łukaszewicz, kierownik Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa UM. – To, że obraliśmy słuszną drogę, jeśli chodzi o tworzenie nowych i przebudowę istniejących terenów zieleni, potwierdzają liczne telefoniczne, e-mailowe i listowne podziękowania od mieszkańców po prawie każdej naszej realizacji – mówi z dumą ogrodnik miejski z Gdyni. Z osiągnięć swojego miasta w zakresie utrzymania terenów zieleni cieszy się także Sławomir Sikora z Zespołu ds. Promocji Miasta UM. – Nowy Sącz szczyci się mianem miasta kwiatów i zieleni. Zabiegi gospodarzy sprawiły, że w ostatnich latach hasło napełniło się dodatkową treścią – nowymi dokonaniami, potwierdzającymi jego prawdziwość. Wygląd, estetyka, mała architektura i zieleń są wizytówką miasta nad Dunajcem i Kamienicą. To ważny element budowania marki naszego miasta, a także fragment działań służących podniesieniu jakości życia mieszkańców oraz przyciągnięciu większej rzeszy turystów, zwłaszcza tych przyjeżdżających na wypoczynek i kuracje do uzdrowisk w powiecie nowosądeckim, i zatrzymaniu ich w mieście na dłużej. Działania zmierzające do upiększenia miasta współgrają i są realizacją zapisów w dokumentach strategicznych miasta: Strategii rozwoju Nowego Sącza 2020, Wieloletnim programie inwestycyjnym (2009-2013) oraz Programie rewitalizacji Starego Miasta w Nowym Sączu do 2013 r.
 
Miernik jakości krajobrazu
Zieleń już dziś jest miernikiem jakości miejskiego krajobrazu. Oczywiście, nie półdzika, lecz celowo wkomponowana w przestrzeń, „zhumanizowana”, „zantropogenizowana”, bo wbrew naturalnym archetypicznym nostalgiom za „dziką przyrodą” coraz trudniej obronić romantyczne nieużytki przed presją inwestorów – twierdzi dr Szewczyk. – Proszę też zauważyć, jak konsekwentnie i starannie elementy zieleni bywają aplikowane w centrach i galeriach handlowych. Przy czym pojęcie „zieleni” obejmuje wszelkie, coraz dziwniejsze i, oczywiście, coraz droższe przeszczepy przyrody w przestrzeń architektoniczną lub urbanistyczną – nie tylko trawniki, kwietniki czy drzewa, lecz także „zielone elewacje” czy „zielone dachy”. Mało tego, miasta coraz częściej walczą o etykietę „zielonych” (np. Białystok) lub oficjalnie tytułują się „miastami-ogrodami” (np. Milanówek i Podkowa Leśna).
Jarosław Szewczyk dodaje, że w Polsce istnieje polaryzacja opinii o roli zieleni miejskiej. Inaczej jej znaczenie oceniają środowiska architektów i historyków, a całkiem przeciwnie mieszkańcy. Jeszcze inne argumenty „za” lub „przeciw” obecności zieleni w ścisłym centrum miasta wysuwają osoby cierpiące na alergię, ekologiczni aktywiści i handlowcy czy wreszcie konserwatorzy przyrody i zabytków. – Powstaje spora mozaika poglądów, w której przeważnie zatraca się umiar i zanika chęć kompromisu. Być może więc potrzebny jest nam mądry kompromis, a także świadomość, że starannie utrzymana zieleń publiczna jest – cytując słowa polskich architektów – „wyrazem kultury społeczeństwa”, „siedliskiem refleksji, pamięci, uczucia miasta” – mówi dr Szewczyk.
Dziś widać już miasta, które zadbały o te „siedliska refleksji i uczuć”. Jest ich niemało, co powinno cieszyć, jednak są również przykłady miejscowości, gdzie zieleń miejska jest obszarem marginalizowanym lub wręcz zaniedbywanym. – Determinacja w walce o obecność i wyrazistość zieleni publicznej w miastach stała się dziś podstawowym obowiązkiem etycznym w urbanizującym się świecie – podsumowuje dr Szewczyk. Jego wypowiedź potwierdza prof. Greinert: – Konieczność obecności zieleni w mieście należy postawić jako bezdyskusyjny pewnik, a dyskurs prowadzić w sferach bardziej wysublimowanych.
 
 
Katarzyna Terek