Ministerstwo Środowiska planuje ograniczyć liczbę składowisk odpadów. W tym celu przygotowywana jest nowelizacja rozporządzenia o opłatach za korzystanie ze środowiska. Zakłada ona m.in. podwyżkę ceny za składowanie odpadów.


Dariusz Matlak
prezes PIGO

Strategia ograniczenia liczby składowisk jest ze wszech miar pozytywna. Nadal bowiem tolerowane jest istnienie obiektów niespełniających norm ochrony środowiska, które nie tylko negatywnie oddziałują na środowisko naturalne, ale są też istotnym elementem zakłócania prawidłowej gospodarki odpadami zarówno w aspekcie ochrony środowiska, jak i – przede wszystkim – w aspekcie ekonomicznym. Zwracamy uwagę, że elementy te mogą być istotnym czynnikiem naliczania kar przez UE (vide przykład Grecji) wobec naszego kraju. Konieczne jest wzmocnienie kontroli obiektów niespełniających standardów i przyśpieszyć ich zamykanie – nie przedłużać ich funkcjonowania przez tzw. rekultywację odpadami. Stare składowiska zaniżają ceny za przyjęcie odpadów i w ten sposób „psują” rynek. Wzrost tzw. opłaty marszałkowskiej za składowanie odpadów powinien następować sukcesywnie przez najbliższe pięć lat i w efekcie spowodować opłacalność innych metod odzysku i unieszkodliwiania odpadów. Kolejna sprawa to środki ze zwiększonych opłat za składowanie – powinny być one przeznaczane wyłącznie na finansowanie zamykania, monitoringu i rekultywacji składowisk oraz na edukację ekologiczną, w żadnym zaś wypadku na dofinansowanie działalności operacyjnej gminnych zakładów budżetowych, prowadzących konkurencyjną wobec przedsiębiorstw prywatnych działalność. W praktyce nie zawsze opłaty te są ukierunkowane na polepszenie stanu ochrony środowiska. Proponujemy rozważenie, aby część opłaty wracała do płatnika (operatora) na specjalnie wydzielone subkonto (które mogłoby być kontrolowane np. przez WIOŚ) z przeznaczeniem na rekultywację obiektu. Państwo będzie miało pewność, że operator będzie posiadał odpowiednie środki na rekultywację w przypadku zamknięcia obiektu, a więc w sytuacji, gdy praktycznie nie posiada już przychodów finansowych.


Tomasz Uciński
prezes KIGO

W Polsce nie ma obecnie żadnych gwarancji ani racjonalnego mechanizmu finansowego i prawnego, który by powodował, że odpady trafią do konkretnej instalacji. W efekcie nie są wykorzystywane nowoczesne instalacje odzysku i unieszkodliwiania odpadów, które mają zdecydowanie wyższe koszty eksploatacji. O losie odpadów decyduje przewoźnik, który najczęściej wywozi je na składowiska oferujące najniższe ceny przyjęcia odpadów.
Tymczasem nasze działania wobec odpadów powinny koncentrować się przede wszystkim na ograniczaniu ich powstawania i preferowaniu różnych form ich zagospodarowania (np. spalania z odzyskiem energii czy wykorzystania energetycznego odpadów w miejskich systemach ciepłowniczych). Składowanie musi zostać drastycznie ograniczone – zgodnie zresztą z dyrektywami unijnymi, które narzucają osiągnięcie poziomów odzysku odpadów i ograniczenia masy odpadów odprowadzanych na składowiska już do 2012 r. W rzeczywistości aż ok. 97% masy odpadów nadal kierowana jest wyłącznie na składowiska, nie podlegając żadnemu przetworzeniu. Brakuje też instytucji monitorującej ten proces. Ograniczenie liczby składowisk – proponowane przez MŚ – na rzecz budowy nowoczesnych instalacji to po prostu konieczność. Teraz niskie opłaty za składowanie w połączeniu z brakiem możliwości wpływu przez gminy na strumień odpadów znacznie ogranicza nasze szanse na realizację inwestycji finansowanych ze środków unijnych oraz możliwości współpracy międzygminnej i regionalnej (a więc możliwości kumulowania środków na tak potrzebne inwestycje). Aby były one racjonalne, muszą obejmować populację 150-250 tys. mieszkańców. Nie obawiałbym się stopniowego podnoszenia opłat pod warunkiem, że pozyskane środki zostaną zainwestowane właściwie w gospodarkę odpadami.


prof. Tomasz Żylicz
dziekan Wydziału Nauk Ekonomicznych
Uniwersytet Warszawski

Po pierwsze, w cenie, jaką płacimy za wywóz śmieci (bezpośrednio lub w formie podatków), opłata za składowanie stanowi jedynie część, a więc podniesienie jej o pewien procent nie musi przekładać się na proporcjonalny wzrost obciążenia. Po drugie, koszty postępowania z odpadami zależą nie tylko od trudnych do uniknięcia wydatków rzeczowych (takich jak opłata za składowanie), ale też od sprawności działania branżowych przedsiębiorstw. To, jaką część wzrostu opłat przedsiębiorstwa będą w stanie sobie zrekompensować, proponując wyższe ceny swoich usług, zależy od wielu czynników, a zwłaszcza od siły podmiotów działających na rynku. Ewentualna monopolizacja lub uwolnienie tego rynku mogą mieć przy tym wpływ zupełnie inny od oczekiwanego. Po trzecie, składowanie odpadów jest tylko jedną z możliwości postępowania z nimi, a jego podrożenie spowoduje relatywne potanienie opcji alternatywnych, takich jak segregacja, kompostowanie, recykling lub spalanie. Jeśli zatem przedsiębiorstwa będą dobrze działały na rzecz klientów, to otrzymają motywację do tego, by stopniowo przestawiać się na technologie, które są najbardziej zgodne z preferencjami społecznymi. Po czwarte, opłaty za składowanie powinny odzwierciedlać koszt – łącznie z uciążliwością sąsiedztwa – funkcjonowania składowisk. Skoro ludzie dość powszechnie wykazują niechęć do zamieszkiwania w pobliżu składowisk, a ponadto koszt terenu rośnie, to opłaty te powinny być wyższe niż dotychczas. Ich wzrost wydaje się potrzebny, ale ich wpływ na naszą kieszeń będzie zależał nie tyle od nowego taryfikatora, co od regulacji zachęcających do lepszego działania rynku usług komunalnych.
Przygotował Sebastian Petrus