Zazwyczaj wyspy szczęśliwe lub inne idealne miasta-państwa lokalizowane były na krańcu świata, a pisarze w kolejnych epokach kreowali ich różnorodne wizje. Wymarzone krainy znajdowały się w miejscach trudno dostępnych, gdzieś, gdzie mogli trafić tylko wybrańcy i nieliczni poszukiwacze przygód. W idealnym świecie, tak jak w dziełach Campanelli czy Morusa, człowiek był częścią natury, jednym z jej uporządkowanych składników. Ta utopijna wizja z czasem została przetransponowana na grunt architektury i wykorzystana w śmiałych projektach architektonicznych Le Corbusiera. Dzisiaj za jego przykładem idą największe pracownie architektoniczne świata, które prześcigają się w wymyślaniu coraz bardziej nowatorskich ekologicznych miast, i to nie tylko w Korei Południowej, Chinach czy w Azerbejdżanie. O tym można przeczytać w artykule prof. Kosmali (str. 64). Projektanci ekologicznych miast i dzielnic, a także biznesowych enklaw, które jak grzyby po deszczu wyrastają m.in. w Chinach, kreują nową wizję świata z zastosowaniem ekologicznych rozwiązań (str. 20). Miasta przyszłości budowane zgodnie z koncepcją zrównoważonego rozwoju są pełne zieleni, potrzebują mniej energii, nie emitują niebezpiecznych substancji do atmosfery, a ich mieszkańcy korzystają głównie ze ścieżek rowerowych, używając siły własnych mięśni. Ale czy taka utopia jest możliwa do zrealizowania w przyszłości? Według badań ONZ, do 2050 r. 2/3 ludzkości będzie żyła w miastach, pomimo że tego rodzaju skupiska nie mają nic wspólnego z otaczającą nas naturą, a konsolidacja śmieci, żywności i wody na tak małych przestrzeniach stoi wręcz w opozycji do niej. Budowanie nowego świadomego społeczeństwa nie jest proste, tym bardziej że to właśnie w krajach wysokorozwiniętych zużycie wody na jednego mieszkańca okazuje się znacznie wyższe niż na same podstawowe potrzeby. W tym kontekście nie dziwi, że kraje odnotowują poważne zaburzenia w bilansie wodnym. Wprawdzie po szczycie w Rio de Janeiro (1992 r.), aby zminimalizować deficyt wody, państwa wprowadziły programy związane z wykorzystywaniem wody deszczowej. Jednak i tak bez zwiększania świadomości społeczeństwa programy te są obecnie kroplą w morzu potrzeb (str. 54). Do tego dochodzi problem topnienia lodowców m.in. na Antarktydzie, co wiąże się z ociepleniem klimatu (str. 30). Ignorowanie tych zagadnień z czasem może okazać się brzemienne w skutkach. Zatem warto ponownie uświadomić sobie, że jesteśmy po prostu częścią natury.
 
Hanna Bauta
redaktor prowadzący