Kilka lat temu w czasie zwiedzania przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjnego prezentujący nam firmę jej naczelny dyrektor szczególnie akcentował sukcesy związane ze zmniejszeniem strat wody w sieci wodociągowej. Dzięki wyodrębnieniu rejonów eksploatacji sieci, zainstalowaniu kilku przepływomierzy i kilkudziesięciu przetworników ciśnienia, wprowadzeniu ciągłego monitoringu, wyposażeniu firmy w urządzenia do lokalizacji miejsc przecieków oraz zorganizowaniu specjalnej brygady kontrolującej stan sieci firma zmniejszyła straty z trzydziestu na piętnaście procent. Kiedy go pytałem o to, jaki był z tego powodu zysk przedsiębiorstwa, odpowiedział szczerze, że nie wie.
Gdyby tenże dyrektor zapytał swojego ekonomistę o zysk, jaki uzyskała firma dzięki zmniejszeniu strat, dowiedziałby się, że zależałby on od tego, czy właściciel i najczęściej jednocześnie regulator przedsiębiorstwa wyraziłby wolę jego naliczenia w kalkulacji cen i stawek w przyszłorocznej taryfie. Ponadto prawdopodobieństwo tego, że koszty poniesione na “walkę ze stratami” byłyby mniejsze niż oszczędności uzyskane dzięki zmniejszeniu strat, jest na ogół niewielkie.
Z punktu widzenia firmy koszty “walki ze stratami” przeważnie bywają większe niż planowane efekty. W przedsiębiorstwach wodociągowo-kanalizacyjnych, w których obowiązuje kosztowa formuła ceny, nie uzyskuje się zysku za innowacyjność, wdrażanie nowych technologii i metod projektowania. Dlatego trudno mi zachęcać kadrę tych przedsiębiorstw do czytania artykułów o sposobach likwidacji strat wody, optymalizacji pracy sieci wodociągowych, czy o zasadach doboru pomp w przepompowniach ścieków.
Kiedy pytanie o sens “walki ze stratami” zadałem niegdyś dyrektorowi prywatnej, dużej, francuskiej firmy eksploatującej wodociągi i kanalizację w niemieckim Rostoku, odpowiedział, że ten sens to zwykła przyzwoitość. Firma, która pozwalałaby na zbyt duże przecieki w sieci wodociągowej nie byłaby wiarygodnym operatorem majątku powierzonego jej przez miasto. Dawałaby złe wzory własnym pracownikom. Rozsądne wskaźniki strat, to przede wszystkim interes pragmatyczny i dbałość o wizerunek firmy. Rękojmia jej solidności.
Solidność, rozsądek i pragmatyka nie wystarcza jednak wtedy, gdy działalność firmy oceniają władze polityczne. Nie tak dawno od pracowników przedsiębiorstwa we Włocławku dowiedziałem się, że notabene w “walentynki” wyrzucono z ich firmy długoletniego, moim i ich zdaniem solidnego, rozsądnego, pragmatycznego, dbającego nie tylko o wizerunek firmy, ale także o jej rozwój prezesa. Byłoby interesujące dowiedzieć się, jakie błędy popełnił, jakie wskaźniki zaniedbał, czego nie dopatrzył, dlaczego musiał odejść. Niestety, nie jest w zwyczaju polskich gmin poddawanie rzetelnej ocenie działań menedżerów zarządzających gminnymi podmiotami gospodarczymi przed ich zwolnieniem. Odnosi się wrażenie, że decydującymi o przedłużeniu kontraktu lub zwolnieniu są względy inne niż merytoryczne.
Dlatego wszystkim menedżerom firm wodociągowo-kanalizacyjnych przed lekturą kolejnego numeru “Wodociągów-Kanalizacji” dedykuję smutny wierszyk, który jest parafrazą utworu popularnego w czasach realnego socjalizmu.
Złych wskaźników się nie lękaj
Mało pracuj dużo stękaj
Miast przejmować się przeciekiem
Idź z wójtem na dyskotekę.


Henryk Bylka
Redaktor prowadzący