Od redaktora
Piła, Gniezno, Siedlce, Nysa czy Gliwice to miasta, które przecierają trudny szlak. Dlaczego? Ponieważ jako pierwsze zadecydowały o wprowadzeniu opłat za wody opadowe, a praktyka pokazała, że nie jest to zadanie proste. Nie ułatwia tego prasa, która nagminnie opłaty te nazywa „podatkiem od deszczu”. Prezesi firm wodociągowych bronią się, że to zwykła należność za ścieki, którymi stają się wody opadowe. Z kolei mieszkańcy – często źle poinformowani – buntują się przeciwko kolejnym wydatkom. Nierzadko problemem jest brak odpowiedniej kampanii społecznej, która przygotowałaby przeciętnego Kowalskiego na nowe opłaty. Deficyt informacji powoduje, że w ludzkiej świadomości rodzi się pytanie: „Z jakiej racji mam płacić za coś, co spada z nieba?”. Dlatego właśnie tak ważna jest edukacja w tym zakresie, o czym, mam nadzieję, przekonają się uczestnicy ogólnopolskiej konferencji poświęconej aspektom prawnym, technicznym i ekonomicznym problemu wód opadowych. „Merytoryczną pigułką” jest niniejsze wydanie, zawierające skrót prezentowanych w Toruniu referatów. Problem jednak nie dotyczy tylko opłat za wody opadowe. Często bowiem w trakcie remontu kanalizacji deszczowej okazuje się, że część przyłączy kanalizacyjnych jest nielegalnych i do rzek zamiast „deszczówki” płyną ścieki bezprawnie zrzucane przez nieuczciwych mieszkańców. I tu po raz kolejny kłania się brak świadomości ekologicznej. Niestety, w porównaniu z innymi krajami europejskimi luki w ekoedukacji są w Polsce ogromne. Na szczęście widać coraz więcej inicjatyw w tym zakresie, i to także ze strony przedsiębiorstw wod-kan. Powstają muzea wody, dla najmłodszych organizowane są wycieczki do oczyszczalni ścieków, publikuje się edukacyjne książeczki dla dzieci. To cieszy, bo jak wiadomo – „czym skorupka za młodu nasiąknie…”.
Niebawem akcję z Panem Kropelkiem rozpoczynają warszawskie wodociągi. Sympatyczny bohater w specjalnych przedstawieniach będzie uświadamiał przedszkolaków, jak dbać o czystość Wisły i oszczędzać wodę. Oby takich inicjatyw było jak najwięcej i niech firmy wodociągowe uczą się wzajemnie, jak najlepiej „sprzedawać” wiedzę w trosce o następne pokolenia. Skoro wiosna budzi do życia po zimowym letargu, to może narodzą się kolejne ożywcze pomysły w zakresie edukacji. Na naszych łamach chętnie przedstawimy takie godne przykładu działania, które świadczą o świadomym postępie cywilizacyjnym. A ten widoczny jest zwłaszcza w technice. Stąd następująca w większości przedsiębiorstw wodociągowych informatyzacja.
W zarządzaniu coraz bardziej pomocny staje się GIS. Umożliwia on gromadzenie, pozyskiwanie danych, przetwarzanie informacji oraz wykorzystywanie ich do obsługi eksploatacji sieci wodociągowej i kanalizacyjnej. Firmy wdrożeniowe prześcigają się w ofertach najróżniejszych systemów. Ich zalety doceniło już wiele polskich spółek. Ważne, aby wybierając konkretne rozwiązanie, mieć świadomość, że konsekwencje tej decyzji będą miały charakter długofalowy. Zatem być może zamieszczony w tym wydaniu raport okaże się pomocny w prowadzeniu skutecznych działań. I mimo że komputery stają się niezwykle pomocne, to jednak nie one podejmują strategiczne decyzje. To wciąż (i na szczęście) człowiek jest odpowiedzialny za prawidłowe działanie firmy i tylko on dokonuje świadomych wyborów. Oby faktycznie były one zawsze świadome.
Ewa Gosiewska
z-ca redaktora naczelnego