„40% Polaków nie będzie stać na wodę!” – krzykliwie donosiły w pierwszych dniach września nagłówki portali internetowych i kilku dzienników. Skąd takie zainteresowanie mediów codziennych branżą zazwyczaj niezauważaną? To właśnie odbywający się w tych dniach kongres Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie” rozpoczął się od najwyższych akordów.

Perspektywa 2015 r. jest nieciekawa. Okazuje się, że aż 40% społeczeństwa Polski przekroczy próg dochodu rozporządzalnego, czyli będzie poza możliwością zapłacenia rachunków za wodę i ścieki – mówił prezes Izby, Stanisław Drzewiecki. – Żeby tego uniknąć, niezbędne jest przygotowanie strategii modernizacji infrastruktury wodno-kanalizacyjnej.

Nie służy temu nadmierny popyt na rynku budowlanym, który spowodował duży wzrost cen zarówno usług, jak i materiałów. Efektem tego są rosnące koszty planowanych inwestycji. Spora część z nich ma być realizowana z dotacji unijnych, ale w związku z tym, że są to stałe kwoty, zaczyna brakować pieniędzy. O te środki należy powiększyć wkład własny inwestora. Ale skąd wziąć na to pieniądze? Z podnoszonych opłat za wodę i ścieki. Według oceny prezesa Drzewieckiego oznacza to, że cena wody w najbliższych latach może wzrosnąć nawet kilkakrotnie.

Tak więc jak to w Polsce tradycyjnie już bywa, plany mamy dobre, ale gorzej z ich realizacją. Okazuje się bowiem, że zapisy i kulejąca realizacja Krajowego Programu Oczyszczania Ścieków Komunalnych są niewystarczające. Polska zobowiązała się w Traktacie Akcesyjnym do wypełnienia celów, które mają być zrealizowane w zbyt krótkim czasie.

Izba radzi, by przystąpić do renegocjacji tych zobowiązań. Na pewno należy też przeprowadzić ponowną alokację funduszy unijnych i przenieść pieniądze z projektów, które nie będą bądź nie mogą być realizowane (np. ze względu na ograniczenia prawne lub środowiskowe) na projekty w obszarze ochrony środowiska.

O tym, że sytuacja jest poważna, świadczą choćby dane Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej, który w wyniku prowadzonej aktualizacji KPOŚK raportuje znaczący wzrost jednostkowego kosztu usunięcia ładunku zanieczyszczeń. W 2005 r. było to 863 zł/1RM, a dziś to już 1498/1 RM. Ponadto systematycznie brakuje środków finansowych w gminach, a procesy przygotowania inwestycji systematycznie się przedłużają. Nie bez wpływu na to są również długotrwałe procedury przetargowe oraz sygnalizowane wcześniej ceny materiałów i usług budowlanych. Swoje dokładają, a jakże, protestujący ekolodzy i mieszkańcy. Sytuację i perspektywę mamy zatem nie najlepsze.

Jakimś rozwiązaniem patowej sytuacji może być zaproponowana przez wiceministra rozwoju regionalnego, Janusza Mikułę, nowa koncepcja zarządzania i finansowania w zlewniach wód, oparta na rynku zbywalnych uprawnień dla „praw do zanieczyszczeń”. System ten wzorowany na handlu uprawnieniami do emisji CO2 minister Mikuła zaprezentował we wrześniowym wydaniu „Przeglądu Komunalnego” – tam odsyłam też po szczegóły, choć do dyskusji nad pomysłem wracać będziemy na łamach miesięcznika „Wodociągi-Kanalizacja”.

Tomasz Szymkowiak

Dyrektor-redaktor naczelny wydawnictw