To już naprawdę setka?! Aż trudno mi uwierzyć, że mamy już za sobą tak imponującą – jak na miesięcznik o specjalistycznej tematyce – liczbę numerów. Oj, sporo się w nich „działo”! Zaprezentowaliśmy wielu autorów, rozmaite gatunki, hasła i wątki, inicjatywy oraz postulaty… Pojawiło się mnóstwo opracowań i wywiadów, relacji i opinii, zaproszeń oraz podsumowań… Nie zabrakło ambitnych analiz i ciekawych polemik, symbolicznych zdjęć i obrazowych wykresów. Było chyba wszystko to, co w fachowym czasopiśmie o takim tytule być po prostu powinno. Oczywiście zwolennicy poszczególnych „frakcji” na naszej „scenie energetycznej” będą twierdzić, że akurat o „ich” specjalności piszemy za mało. Ale zamiast dyskutować o proporcjach, odpowiem, że… o wszystkim chcielibyśmy pisać więcej. I będziemy! Bo przecież mamy przed sobą setki kolejnych wydań.
Mimo że zrobiliśmy już dużo, o czym świadczy choćby ilość publikacji czy dłuuuga lista poważnych imprez edukacyjnych, które organizowaliśmy lub którym patronowaliśmy, nasuwa się prowokacyjne pytanie: i co z tego? Myślę, że po tych stu numerach można pokusić się o krótką odpowiedzieć. Otóż dzięki „Czystej Energii” problematyka OZE jest o wiele lepiej znana i rozumiana, znacznie bardziej doceniana i poważana na gruncie społecznym, politycznym, naukowym, prawnym bądź biznesowym. Skąd to wiem? Od tych, którzy nas publicznie chwalą, nagradzają, cytują, a przede wszystkim regularnie czytają! Również od tych, którzy się u nas reklamują, pytają o radę, polecają swoim branżowym znajomym… Tylko bardzo fałszywa skromność nie pozwoliłaby mi tego wszystkiego zauważyć. Zwłaszcza przy takiej okazji.
Ale to nie oznacza, że redakcja przypisuje sobie wszystkie zasługi! Mamy bowiem świadomość, że nasza ciężka praca nie byłaby tak efektywna i w ogóle możliwa bez naszych czytelników, autorów i wydawcy. To dzięki nim istniejemy, publikujemy, edukujemy… I to im w tym jubileuszowym numerze chciałabym podziękować oraz pogratulować, podobnie jak moim najbliższym współpracownikom – merytorycznym i technicznym – za ich systematyczny wysiłek i profesjonalne zaangażowanie!
Czy może być jeszcze lepiej? Może i musi! Nie ukrywam, że przydałaby się nam pomoc z zewnątrz: wyższe (i łatwiejsze do pozyskania!) dofinansowanie z odpowiednich funduszy i większe zainteresowanie ze strony potencjalnych autorów, których nie zachęca system punktacji prac naukowych. Na te sprawy nie mamy dużego wpływu, za to do pozostałych działań na pewno mocno się przyłożymy. Bo ta setka bardziej nas mobilizuje niż… odurza. Ale póki co – wszystkiego świątecznego!
 
 
Urszula Wojciechowska
Redaktor naczelna