Przed kilkoma laty współpracowałem ze szwedzką firmą, która wykonywała audyt poznańskich urządzeń wodociągowych i kanalizacyjnych, poprzedzający planowaną wtedy prywatyzację poznańskiego dostawcy wody. Przewidywano ogłoszenie przetargu, a potem wybór jednej zagranicznej firmy, która m.in. miała być inwestorem strategicznym. Wtedy proces prywatyzacji przerwała uchwała rady miasta. Nie było woli politycznej. Przy okazji dowiedziałem się, że także w Szwecji od lat jej nie ma dla podjęcia decyzji o wprowadzeniu na rynek prywatnych firm wodociągowo-kanalizacyjnych. Byłem wtedy zwolennikiem prywatyzacji, ale dziwiłem się firmom prywatnym, że interesował je rynek polski. W tym czasie przygotowywano bowiem ustawę, w której gminie przypisano funkcję regulatora, wyposażając ją w narzędzia regulacji szczególnie przykre dla podmiotów prywatnych. Gmina udziela dziś zezwolenia na prowadzenie działalności, określając w nim m.in. zakres informacji dotyczących parametrów technologicznych i ekonomicznych pozyskiwanych z przedsiębiorstwa. Zatwierdza plany inwestycyjne oraz taryfy. Wnioskując o zatwierdzenie taryf, przedsiębiorstwo deklaruje niezbędny poziom zysku.
Wydawało mi się, że nie powinno być prywatnych firm, godzących się na taki zakres ingerencji gminy w jej interesy ekonomiczne. Po latach okazało się, że choć w Poznaniu prywatyzacja nie doszła w końcu do skutku, to w wyniku prowadzonego procesu przekształceń, także tegoż audytu, powstała międzygminna spółka akcyjna. Prowadzi ona usługi na poziomie zadowalającym odbiorców usług, realizuje duże, bodaj największe plany inwestycyjne w Polsce, finansując je ze środków zbieranych z opłat za wodę i ścieki. Przy tym wszystkim poziom opłat w Poznaniu i obsługiwanej przez spółkę okolicy, choć wysoki w porównaniu z innymi firmami w Polsce, wcale nie jest najwyższy i nie odbiega od średniego w sposób znaczący. W Polsce zaistniały firmy prywatne, także z kapitałem zagranicznym, w których jednak inwestycje w wyraźnie mniejszym stopniu są finansowane z opłat, a ceny i stawki taryfowe są porównywalne z poznańskimi.
Oczywiście, tę ocenę przytaczam za kimś. Nie mam podstaw, aby ją uważać za w pełni zweryfikowaną, bo w całej Polsce nie prowadzi się ocen firm. Nie ocenia się efektywności inwestycji dotyczących modernizacji i rozwoju urządzeń wodociągowo-kanalizacyjnych. Nie prowadzi się systematycznych audytów podobnych do tego przed laty w Poznaniu. W ograniczonym zakresie, jedynie Izba Gospodarcza „Wodociągi Polskie” zbiera dane o poziomie wybranych kosztów oraz taryfowych cen i stawek. Nie analizuje się w zmian wskaźników ekonomicznych, charakteryzujących poziom kosztów inwestycji, eksploatacji i utrzymania. Gmina jako regulator nie widzi potrzeby takich analiz. Nie stawia pytań, czy dużo, czy mało, czy trzeba obniżyć, czy się opłaca, czy też nie. Dlaczego tak jest, proszę się nad tym zastanowić. Aby lepiej się myślało polecam szczególnie artykuł dotyczący efektywności inwestycji w gospodarce wodno-ściekowej i ochronie wód.
Henryk Bylka,
sekretarz Komitetu Naukowego