To, że będziemy świadkami coraz silniejszego wiązania się rolnictwa z energetyką, było dla nas jasne już przed dekadą, gdy startowaliśmy z naszym miesięcznikiem. Wówczas redakcja bardzo szybko nawiązała kontakt z Międzynarodowymi Targami Poznańskimi, proponując renomowanemu partnerowi prowadzenie wspólnej edukacji w zakresie bioenergii w rolnictwie. Chcieliśmy bowiem „czem prędzej” uświadomić rolnikom, że mogą być liczącymi się – i swoje zyski – producentami biomasy oraz odbiorcami technologii do jej produkcji.
Współorganizowane przez nas konferencje na targach Polagra Farm (obecnie: Farma) cieszyły się dużym, lecz różnie ukierunkowanym w ramach całej problematyki OZE zainteresowaniem. Początkowo gorącym tematem były plantacje roślin energetycznych. Zabrakło jednak stałych dopłat unijnych, aby wyrósł z tego duży i stabilny ekobiznes. Fascynacja biomasą w dużym stopniu wygasła wraz z dopłatami. Drugim „przebojem” stał się biodiesel. Wielu chciało go produkować na wielką skalę, ale efektem ustawy, która miała to uregulować, było… ograniczenie faktycznego biznesu do rozmiarów „garażowych” i wzmożone spalanie oleju rzepakowego z marketów sieci Biedronka.
Kolejna eskalacja zainteresowania OZE dotyczyła biogazowni rolniczych. Powstał „krajowy program”, ale zabrakło dostępu do źródeł finansowania, by zamienić go na „konkrety”. Przeszkodą w rozwoju była też decyzja uniemożliwiająca korzystanie z podwójnego wsparcia biogazu tzw. zielonym i czerwonym certyfikatem. Po korzystnej zmianie stanowiska URE wydawało się, że biogazownie zaczną rosnąć jak grzyby po deszczu. Niestety, nic z tego! Wciąż jest ich mniej niż 10, choć za tyle lat ma być, hm…, 2000.
Czy to, co dzieje się na styku rolnictwa i energetyki, to faktycznie spodziewana kiedyś rewolucja, czy tylko niemrawa ewolucja? Zmiany są wprawdzie ewidentne, ale głównie w sferze projektów, planów, deklaracji… Dużo mówi się na konferencjach, lecz bardzo mizernie przekłada się to na inwestycje. Wielu twierdzi, że jest to po prostu nieopłacalne, choć słychać też głosy, że biogazownia o mocy od 1 MW może przynosić zyski bez dofinansowania. Oczywiście dostęp do niemałych pieniędzy jest trudny. Jak dochodzi do ich pozyskania, opisuje w artykule prof. Krzysztof Żmijewski. Jednocześnie zaprasza on wszystkich, którzy się z nim nie zgodzą, do przesyłania kontrargumentów i stosownych przykładów. My będziemy się tej ewentualnej polemice bacznie przyglądać i niezależnie od jej rezultatów nie ustaniemy w naszej edukacyjnej misji. A na dowód tego zapraszamy na konferencję „Bioenergia w rolnictwie”, o której więcej na str. 25. Do zobaczenia w Poznaniu!
 
Urszula Wojciechowska
Redaktor naczelna