No i dokonało się! 1 lipca br. Sejm przyjął ustawę o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Część poprawek wniesionych przez Senat została przyjęta, inne odrzucono. Nie burzy to jednak rewolucyjnego charakteru zmiany prawa dotyczącego gospodarki odpadami komunalnymi. Jeszcze tylko podpis Prezydenta RP (nic nie wskazuje, by miał odmówić złożenia swego autografu pod tym aktem prawa) i zwolennicy przejęcia własności odpadów przez gminy będą mogli świętować.
Czy będzie to jednak wielka feta? Wydaje się, że część dotychczasowych orędowników rewolucji do rozwiązań zawartych w ustawie zaczęła odnosić się sceptycznie, mało tego – wykazują wręcz obawy o dalszy swój (w rozumieniu reprezentowanych przez nich podmiotów) los. Oto bowiem radość z porządkowania gospodarki odpadami mąci widmo postępowań przetargowych. I o ile nie dziwią obawy wyrażane przez przedsiębiorców prywatnych, którzy od początku bali się utraty rynków i możliwości zarobkowania, o tyle zastanawiać może niepokój wyrażany przez wiele podmiotów samorządowych. Czyżby to nie tak miało być?
Tymczasem niezależnie od obaw należy brać się do pracy, bowiem czasu na zbudowanie nowego porządku w odpadach jest niewiele, a unijni komisarze, których srogość na jakiś czas, być może, powstrzyma argument, że oto właśnie dołączyliśmy do 25 „normalnych” (w sensie odpadowym) krajów Unii Europejskiej, już niedługo mogą jednak upomnieć się o spłatę naliczanych już kar dobowych.
Zresztą uporządkowanie systemu wcale nie musi być jedynym argumentem w naszej linii obrony. Wszak w ostatnim czasie mamy do czynienia z prawdziwym „szaleństwem” w ilości oddawanych do użytku zmodernizowanych i nowo budowanych zakładów zagospodarowania odpadów. A wiele inicjatyw jest na etapie programowania, projektowania oraz wykonania. Zatem założony przez Unię efekt ekologiczny, choć wciąż daleki, staje się coraz bliższy. Pytanie tylko, jak konieczność przygotowania nowych ram dla systemu gospodarki odpadami, w tym kalkulacja kosztów i opracowanie nowych planów gospodarki odpadami, regulaminów utrzymania czystości itd., wpłynie na dostępność i poziom absorpcji dofinansowania zarówno ze środków krajowych, jak i unijnych? Rodzą się obawy, że trochę czasu minie, zanim beneficjenci, także ci, którzy już teraz wnioskują o dofinansowanie, ujrzą „zielone światło” w instytucjach zarządzających pieniędzmi.
Ile własnych dzieci pożre ta rewolucja, pokaże czas. My trzymamy kciuki, by rzeczywiście zmiana jakości w systemie odbyła się w sposób cywilizowany, bez „barbarzyńskich metod”, jak ponad rok temu mówił w udzielonym „Przeglądowi Komunalnemu” wywiadzie minister środowiska, którego udało nam się namówić do rozmowy, także przygotowując bieżące wydanie.
Tymczasem do stojących przed Polską wyzwań „odpadowych” dołączyło kolejne – bardzo prestiżowe, ale też i wymagające – prezydencja w Unii. Obyśmy obu tym wyzwaniom sprostali…
 
Piotr Strzyżyński
z-ca redaktor naczelnej