Uff – wreszcie wiosna! Może jeszcze nie do końca widać to na termometrach i w przyrodzie, ale utęsknione słońce pojawia się coraz częściej i grzeje coraz mocniej. To pobudza nie tylko zwierzęta i rośliny, ale również zwolenników płynącej z tej gwiazdy energii – chyba najłatwiejszej do pozyskania, lecz jednocześnie najbardziej marnotrawionej. Tak czy owak, w tej (przed)wiosennej scenerii ukazała się książka pod zdecydowanym tytułem: „Nadchodzi era Słońca”. Łatwo z niego wywnioskować, że autor – prof. Maciej Nowicki, znany i ceniony nie tylko w naszym środowisku – nie ma wątpliwości, iż trzeba „postawić na słońce”.
Prezentacja tej ważnej i ciekawej publikacji przyciągnęła wielu zainteresowanych tematem. Sporo z nich to sympatycy profesora. Entuzjasta energetyki odnawialnej z pasją i przekonaniem prezentował zapisane już przed 20 laty opinie, przewidywania oraz postulaty. Niektóre z nich można uznać za prorocze, a inne za oczywiste, ale jak dotąd niezrealizowane. Autor, a zarazem prelegent, nawoływał do podjęcia intensywnych badań i szybkiego stworzenia optymalnych warunków do rozwoju technologii możliwie efektywnie wykorzystujących energię słoneczną, również tę rozproszoną.
Okazuje się, że przez minione 20 lat zrobiliśmy i sporo, i… zdecydowanie za mało, aby „zbliżyć się do słońca”, które niezmiennie dostarcza nam niewyobrażalne „ilości” światła i energii. W latach 90. istniało ledwie kilka ciepłowni pośrednio wykorzystujących energię słoneczną, zakumulowaną w biomasie. W ostatnich kilku latach zintensyfikowano stosowanie energii słonecznej do podgrzewania wody, m.in. dzięki systemowi finansowania instalacji kolektorów słonecznych. Obecnie można się spodziewać sprzyjających rozwojowi fotowoltaiki rozwiązań i zapisów, jakich oczekują prof. Nowicki i jemu podobni zwolennicy „słońca”. W dużym stopniu właśnie im zawdzięczamy to, że grzeje nas ono coraz… pożyteczniej.
Miejmy nadzieję, iż nie poprzestaniemy na małych instalacjach (oby ich coraz szybciej przybywało!). Nadchodzi czas na budowę kolejnych elektrowni słonecznych! Niestety, w tym przypadku jeszcze za wcześnie na optymizm. Z wypowiedzi profesora można wywnioskować, że martwi go brak u naszych polityków długoterminowej i bardziej kompleksowej wizji „prosłonecznej” – zwłaszcza jeśli porównamy się do Niemiec, gdzie słońce budzi zainteresowanie o wiele bardziej proporcjonalne do jego wielkości i temperatury. A przede wszystkim do korzyści, jakie może ono przynieść krajowej ekonomii i ekologii! U nas – mam czasem takie wrażenie – niektórzy wciąż myślą, że to Słońce krąży dookoła Ziemi.
Urszula Wojciechowska
Redaktor naczelna