Zagadnienia będące przedmiotem dyskusji we Wrześni zajmują w tym numerze zdecydowanie mniej miejsca niż problemy techniczne. Szkoda, że w podobnych proporcjach nie dzielił się ostatnio czas, jaki zarządy przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych poświęcały zagadnieniom organizacyjno-prawnym i problemom technologicznym.
W przedsiębiorstwach już zakończono albo kończy się prace nad projektami nowych regulaminów dostarczania wody i odprowadzania ścieków. Ci, którzy tworzyli je cztery lub trzy lata wcześniej, mają słuszne powody do refleksji. Ani odbiorcy usług, ani przedsiębiorstwa nie doświadczyły skutków potencjalnych wad obowiązujących przepisów regulaminowych. Mają więc pełne prawo domniemywać, że były one dobre, a mimo to nowelizacja ustawy nakazuje im opracować nowe. Najlepszym tego przykładem może być regulamin w Strzelcach Opolskich, gdzie Rada Miejska uchwałę w sprawie jego uchwalenia podjęła przed trzema laty. Wojewoda, w ramach rozstrzygnięcia nadzorczego, przed opublikowaniem go w Dzienniku Urzędowym Województwa dokonał w nim szeregu skreśleń. Stosowne miejsca jego cenzorskiej działalności można znaleźć w tekście dostępnym w Internecie. Taki ocenzurowany regulamin, który powstał po wykreśleniu z wersji uchwalonej przez radnych sześciu z 32 paragrafów oraz dziesięciu punktów w innych paragrafach, funkcjonował przez trzy lata. Nie stwierdzono, aby w jakimś stopniu zaszkodził przedsiębiorstwu albo odbiorcy usług. Nie obniżyło jego walorów to, że był załącznikiem do uchwały, choć to wystarczało, aby z prawnego punktu widzenia uznać go za nieważny. Powstaje więc pytanie, jakie cele zostaną zrealizowane w wyniku pracy przedsiębiorstw i rad gmin włożonej w przygotowanie nowych regulaminów? Ośmielę się odpowiedzieć, że żadne, oprócz spełnienia wymogów formalnych.
Prace związane z nowymi regulaminami dostarczają nowych argumentów za tym, aby wreszcie przemyśleć, kto i jak powinien regulować podmioty świadczące usługi wodociągowo-kanalizacyjne. Gminy w przeważającej liczbie przypadków są dziś właścicielami monopolistycznych przedsiębiorstw, a więc, pośrednio, monopolistami. Ustawa, także po nowelizacji, przypisuje im funkcje regulatora, zobowiązując do samoregulacji. Teoretyczne narzędzia regulacji, regulaminy, plany wieloletnie, a wreszcie procedury ustalania taryf politycy gminni wykorzystują przede wszystkim do realizacji własnych celów politycznych. Takie jest ich niepisane prawo. Nie jest w ich interesie szukanie przyczyn małej efektywności ekonomicznej przedsiębiorstw będących pod ich „właścicielską opieką”. Mogłoby się okazać, że odkryliby własne ułomności. Ograniczają się jedynie do ostentacyjnego, medialnego sprzeciwu wobec podwyżek. Stąd wśród czterech „wyborczych walorów” umieszczonych na ulotce wyborczej poznańskiego radnego i kandydata na posła, Michała Grzesia, na pierwszym miejscu eksponowano to, że „sprzeciwia się podwyżkom cen wody, czynszów i biletów MPK”.
Zapewne nie tylko ten kandydat, ale także wszyscy inni uczestnicy minionej kampanii wyborczej nie ustalali powodów, dla których ich wyborcy mają poczucie nieuzasadnionego wzrostu opłat za wodę, czynsze i bilety MPK, mimo iż stosowne akty prawne dały radnym prawo do ręcznego sterowania tymi opłatami, czyli podnoszenia rąk w trakcie głosowania nad cenami proponowanymi przez demokratycznie wybrane gminne władze. Mam nadzieję, że nowo wybrani posłowie w nowym Sejmie postawią sobie takie pytanie. Ufam, że poszukując na nie odpowiedzi, uzmysłowią sobie, iż pomimo upływu czasu w biznesie komunalnym nadal króluje socjalizm.

Henryk Bylka
Redaktor prowadzący