Z Mirą Stanisławską-Meysztowicz, ubiegłoroczną laureatką Nagrody Pracy Organicznej w Ochronie Środowiska im. Wojciecha Dutki, rozmawia Katarzyna Błachowicz
Od wielu lat prowadzi Pani pracę u podstaw, propagując edukację ekologiczną i kształtując poprzez liczne akcje i kampanie dobre nawyki wśród mieszkańców. Z perspektywy czasu, jak Pani ocenia podejście polskiego społeczeństwa do spraw związanych z ochroną środowiska, w tym do segregacji odpadów?
Oceniam to bardzo pozytywnie. Naprawdę dużo się zmieniło. Powstały organizacje odzysku, a w wielu gminach ludzie wiedzą, czym jest segregacja odpadów. Społeczeństwo zareagowało na nowe wyzwania, więc dzieje się wiele dobrego. Jednak nie możemy spocząć na laurach. Zostało jeszcze bardzo wiele do zrobienia, m.in. w związku ze znowelizowaną ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach.
Zdrowy rozsądek podpowiada, że konieczne jest segregowanie w domu i odebranie odpadów osobnym wozem. Ludzie muszą wiedzieć, że ich praca nie idzie na darmo, a wysegregowane przez nich odpady nie trafiają do jednej śmieciarki. Poza tym szkoda tych surowców, których ze zmieszanych odpadów już nie odzyskamy, np. zamoczony papier nie nadaje się do recyklingu. Trafi więc na składowisko. W XXI w. powinniśmy zrozumieć, że nie tędy droga. Odzyskanie wtórnych surowców jest ważne, bo pozwala zaoszczędzić sur...