Autokorupcja – szczególny rodzaj korupcji, który różni się od powszechnie przypisywanego znaczenia tego słowa, tj. choroby moralności, na którą często zapada urzędnik publiczny, gdy spotyka petenta. W zamian za korzystne rozwiązanie dla petenta jego pieniądze przemieszczają się do kieszeni urzędnika (częstym rekwizytem jest koperta, która cywilizuje całą sytuację jak – nie przymierzając – trumna trupa). I to właśnie jest złudzenie istoty korupcji, analizuje się bowiem fabułę (nie jedyną), a nie sens i istotę procederu. Tak bowiem jak masturbacja jest formą życia seksualnego człowieka, tak autokorupcja – zdegenerowaną i trudną do diagnozy i terapii formą korupcji.

Jeśli bowiem uznamy, że korupcja to sprzeniewierzenie pieniędzy publicznych (np. „ustawienie” przetargu pod konkretnego wykonawcę czy zaniżenie wartości zamówienia, aby skorzystać z… „wolnej ręki”), to autokorupcja oznacza spiętrzenie możliwości tego sprzeniewierzenia. Ba, i to bez ryzyka, bez świadków i rekwizytów, bez namiętności (półtajnych spotkań, urywanych zdań, billingów itp.), bez niejasności („intelektualnie żartował czy żądał łapówki”? – tytuł prasowy dotyczący autentycznej afery korupcyjnej). Wszystko w atłasowych rękawiczkach. Bo np. kto powie „korupcja”, gdy mamy do czynienia z powołaniem do życia gospodarczej spółk...

Wykup dostęp do płatnych treści Portalu Komunalnego!

Chcesz mieć dostęp do materiałów Portalu Komunalnego Plus?