Osady to nie tylko problem Warszawy i Poznania

Od kilku tygodni uwagę opinii publicznej przyciąga temat zagospodarowania osadów ściekowych. Po nagłośnieniu awarii stacji termicznej utylizacji osadów w warszawskiej oczyszczalni Czajka, a następnie wyłączenia z eksploatacji suszarni osadów w Koziegłowach pod Poznaniem problem od lat poruszany w branży staje się szeroko komentowany.

Dziennikarze zadają pytania, co robić z rosnącą ilością osadów. Według GUS-u w roku 2016 było to 586 tys. t osadów ściekowych, jednak liczba ta wydaje się mocno niedoszacowana.

W przypadku awarii spalarni w Warszawie czy  suszarni w Poznaniu przedsiębiorstwa wodociągowo-­kanalizacyjne są zmuszone oddawać swoje osady podmiotom zewnętrznym, nie wolno bowiem składować ich na w terenie obiektu.

Kiedyś osady sprzedawano. Dziś zainteresowanie nimi jest tak małe, że to odbiorcy dyktują ceny. I tak jak na początku ubiegłego roku za wywóz tony osadów płacono kilkadziesiąt złotych, tak dziś trudno znaleźć niższą cenę za odbiór niż 200 zł.

Poznański Aquanet podpisał kontrakt na 540 zł za tonę, bowiem nie znalazł się ani jeden podmiot chętny stanąć do przetargu. Teraz gospodarność w firmie w związku z tą sprawą kontroluje Centralne Biuro Antykorupcyjne. Jeszcze większy problem z osadami z oczyszczalni mają małe przedsiębiorstwa, których nie stać na ponoszenie tak wysokich kosztów.

Czy tema...