Dzień dobry! To znowu ja – z własnym działem na łamach „Zieleni Miejskiej”. Zobaczymy, jak długo wytrzymają Państwo moje marudzenie o zmianach klimatu i o tym, jak, moim zdaniem, współczesna architektura krajobrazu powinna się do tych zmian ustosunkować. Ale tak bez mydlenia oczu, z siekierą, na wprost.

Nie będzie tu greenwashingu, udawania, że jeśli coś jest zielone, to jest eko, bioróżnorodne i zwraca uwagę na problemy współczesnego świata. Chciałbym, abyśmy skonfrontowali się z mitami, legendami miejskimi i średniowieczem, które często drąży nam umysły, a czego zazwyczaj nawet sobie nie uświadamiamy.

Schematy i bańki

Wiele rozwiązań, które obecnie stosujemy, to utarte ścieżki i schematy. Często też obowiązuje nas zasada „niedasię!”. Te dwa czynniki mają duży wpływ na to, jak wygląda obecnie nisza architektury krajobrazu. I właśnie z nimi chciałbym trochę wejść w polemikę i zerknąć na szerszy kontekst spraw, które są zamknięte w naszej zawodowej bańce.

Kilkanaście lat temu, organizując konferencję o architekturze krajobrazu dla architektek i architektów krajobrazu, zaprosiłem na jedno z wystąpień architekta od budynków. Po wydarzeniu oczekiwałem laurów od naszego środowiska. Jakież było moje zdziwienie, gdy z różnych...