„Ryba lądowa” – tak według jednej z unijnych dyrektyw brzmi definicja poczciwego ślimaka. Wbrew pozorom, nie jest to pozbawione sensu.
Określenia i definicje z języka potocznego okazują się na tyle nieprecyzyjne, że konieczne jest zastosowanie tzw. definicji legalnej, czyli przyporządkowania przedmiotu czy zjawiska do kategorii wskazanej w ustawie. Nie ma zatem nic dziwnego w tym, że to samo słowo oznacza zupełnie co innego na gruncie dwóch czy trzech ustaw. Gorzej, kiedy dochodzi do pomieszania tych znaczeń albo wadliwa interpretacja zaczyna być stosowana przez urzędy czy organa kontrolne.
Taka sytuacja występuje ostatnio nader często w przypadku importu tzw. pojazdów historycznych. Dochodzi do tego, że urzędy celne wszczynają postępowanie w sprawie transgranicznego przemieszczania odpadów. Domniemanymi sprawcami bynajmniej nie są właściciele „dzikich” punktów demontażu, lecz miłośnicy dawnej motoryzacji. Również same pojazdy stanowią ewidentne obiekty kolekcjonerskie, nawet dla laika. Trudno bowiem wyobrazić sobie, aby ktokolwiek importował rzadki motocykl z lat 50. czy legendarnego Willysa, weterana II wojny światowej, tylko po to, by sprzedać do huty kilkaset kilogramów złomu. A jednak to właśnie takie pojazdy coraz powszechniej traktowane są przez służby graniczne jako niebezpieczne odpady.
 
Zabytek, czyli odpad
<...