Debata nad kształtem zmian w prawodawstwie unijnym, określającym ramy dla produkcji i wykorzystania biopaliw w transporcie w perspektywie 2020 r., ciągle trwa. Po ubiegłorocznej publikacji przez KE wniosku legislacyjnego w tej sprawie na dobre rozgorzała dyskusja na forum Rady UE i PE.

Przewodząca w UE do lipca br. Irlandia kilkukrotnie przedkładała państwom członkowskim różne rozwiązania modyfikujące pierwotną koncepcję zmian, zaproponowaną przez Komisję. W poszczególnych komisjach parlamentarnych wyznaczeni na sprawozdawców eurodeputowani przedstawili już projekty poprawek, których kierunkowość jest tak różna, że obecnie trudno oczekiwać konsensusu. Oczywiście porozumienie zawsze jest wynikiem ustępstw, ale co zrobić, kiedy jedni mówią, że ograniczenie na poziomie 5% dla biopaliw wytwarzanych z surowców rolnych to zdecydowanie zbyt drastyczne rozwiązanie i są za likwidacją jakichkolwiek odgórnych limitów, a drudzy twierdzą, że propozycja KE jest zbyt pobłażliwa i nawet 3-procentowe ograniczenie nie byłoby złe?

Coraz częściej zgłaszane są postulaty, aby limit dla biomasy żywnościowej w realizacji ustanowionych celów zastąpić narzędziem, które w naturalny sposób determinowałoby poziom wykorzystania tzw. I generacji biopaliw. Takim rozwiązaniem byłoby ustanowienie specjalnego celu pośredniego dla biopaliw zaawansowanych, np. na poziomie 2 pp. z 10% energii odnawialnej w transporcie w 2020 r. Pomysł jest bardzo ciekawy, ponieważ wychodzi naprzeciw potrzebie rozwoju nowych generacji i może pozwolić na ich przemysłowe zaistnienie jeszcze w bieżącej dekadzie (choć pierwsze wzmianki, że lada chwila będziemy jeździć na paliwie ze słomy, pojawiły się w Stanach Zjednoczonych już na początku lat 80. XX w.). Idea celu pośredniego jest także warta uwagi, zwłaszcza ze względu na alternatywę, jaką stanowi dla mechanizmu wielokrotnego naliczania biopaliw z surowców odpadowych, które, patrząc przez pryzmat dotychczasowej praktyki ogólnoeuropejskiej, okazało się wątpliwym narzędziem promującym nowe technologie, a co najgorsze, jest oszukiwaniem samych siebie, jeśli chodzi o realizację celów środowiskowych i dywersyfikację źródeł energii.

Jednakże czy de facto będziemy w stanie zrealizować 2- czy 3-procentowy sub-target przy pomocy surowców odpadowych? Na pochwałę w propozycji legislacyjnej KE zasługiwał pomysł stworzenia listy surowców, z których biopaliwa mogą być uznane za zaawansowane, cokolwiek to oznacza (takie pojęcie z punktu widzenia prawnego po prostu nie istnieje). Drugą stroną medalu jest jednak to, że większość surowców znajdujących się na liście okazuje się w praktyce poza zasięgiem europejskiego przemysłu, zarówno z technologicznego, jak i ekonomicznego punktu widzenia. Bo cóż to za pomysł, aby do produkcji biopaliw wykorzystywać glicerynę? To, że nie jest to główny produkt w trakcie procesu wytwarzania estrów, nie oznacza, iż to odpad. Mówimy raczej o istotnym w ekonomice zakładu półprodukcie, o konkretnej wartości rynkowej. Poza tym z czego taka gliceryna ma być pozyskiwana, skoro myślą przewodnią omawianych zmian był zgubny dla całego świata wzrost wykorzystania w Europie biodiesla? Jeśli nie będzie europejskich estrów, nie będzie również europejskiej gliceryny. Czy w przypadku bioetanolu zakwalifikowanie np. melasy lub wytłoków winogronowych jako surowca promowanego stanie się krokiem w stronę rozwoju technologicznego?

Pamiętajmy również o tym, że bioetanol to nic innego jak odwodniony alkohol etylowy, bez względu na wykorzystany surowiec, co jest istotne w szczególności z punktu widzenia możliwości pełnej weryfikacji importu z krajów trzecich.

Adam Stępień, Krajowa Izba Biopaliw