Miesięcznik „Recykling” powstał w 2001 r., wtedy też uchwalono wiele ustaw „okołoodpadowych”. Jaka była wówczas i w jaki sposób przez te lata kształtowała gospodarka odpadami i recyklingu w Polsce?
W 2011 r. uchwalono ustawy: Prawo ochrony środowiska, o odpadach, o opakowaniach i odpadach opakowaniowych, o obowiązków przedsiębiorców w zakresie gospodarowania niektórymi rodzajami odpadów oraz o opłacie produktowej i opłacie depozytowej, które stanowiły implementacje prawa unijnego, co było warunkiem przystąpienia Polski do UE. Wprawdzie mieliśmy już ustawy o odpadach, o porządku i czystości w gminie i wiele innych, jednak nie były one kompatybilne z przepisami UE. Brakowało wtedy choćby przepisów odnośnie składowania odpadów, emisji zanieczyszczeń do powietrza przez spalarnie odpadów, określeń dotyczących odzysku i recyklingu, np. materiałów opakowaniowych.
Po likwidacji państwowych zakładów ludzie zaczęli poszukiwać różnych sposobów zarobkowania, a jednym z nich było zajęcie się odpadami. Wiele firm zaczęło zbierać odpady na składowisku, a następnie je sprzedawać. W ten sposób powstały pierwsze prywatne punkty skupu tworzyw sztucznych i makulatury. Następnie zaczęto odpady przerabiać, stwarzając recykling tworzyw sztucznych. Makulaturę i szkło opakowaniowe, metale żelazne i nieżelazne trafiały do hut i dużych zakładów państwowych, które przekształcono w spółki akcyjne z udziałami koncernów zagranicznych.
Ustawy o opakowaniach i odpadach opakowaniowych oraz o obowiązkach przedsiębiorców w zakresie gospodarowania niektórymi rodzajami odpadów oraz o opłacie produktowej i opłacie depozytowej miały wskazać drogę do ograniczenia negatywnego oddziaływania materiałów opakowaniowych na środowisko, w tym również ograniczenia zawartości metali ciężkich w opakowaniach. Zakaz stosowania metali ciężkich w opakowaniach został zawarty w dyrektywie 94/62. To było olbrzymie wyzwanie dla przemysłu. Wdrożenie przepisów Unijnych spowodowało większą kontrolę nad odpadami, powstały nowe określenia działalności gospodarczej w obrocie odpadami, które wymagały stosownych decyzji administracyjnych. W początkowym okresie decyzje były błędne, i tak często jest do dzisiaj. Przedsiębiorcy żyją w nieświadomości, a urzędnikom wydającym decyzję brakuje odwagi do przyznania się, że popełnili błędy.
Pierwsze Pana artykuły dotyczyły metod wdrażania systemów w zakresie odpadów opakowaniowych w poszczególnych krajach w Europie, m.in. w Austrii. Czy z perspektywy czasu poleciłby Pan Polsce wzorowanie się na którymś z tych systemów?
W przeciwieństwie do krajów „starej” Unii nasz kraj dopiero zaczynał rozwiązywać problemy gospodarki odpadami opakowaniowymi znajdującymi się w strumieniu odpadów komunalnych. Wdrożenie prawne i systemowe dyrektywy 94/62 w krajach „starej” Unii dało dobre przykłady do naśladowania, płynące m.in. z Austrii. W systemie tym zidentyfikowano trzech podstawowych graczy (producent, konsument, recykler) i określono sposób finansowania zbierania odpadów opakowaniowych (zasada „zasada zanieczyszczający płaci”) pochodzących z gospodarstw domowych, bo to one powodowały zaśmiecanie i niszczenie zasobów naturalnych. Oczywiście pokrycie kosztów było wliczone w cenę wyrobu, i tak w prosty sposób kosztami obciążono konsumenta. Jeżeli odpad został zebrany, to w pierwszej kolejności, zgodnie z hierarchią postępowania z odpadami, powinien być poddany recyklingowi, i tak też było w 15 krajach „starej” Unii. Rozwinęła się nowa gałąź przemysłu przetwórczego, a to pociągnęło za sobą rozwój nowych technologii. Nadzorcą takiego systemu było oczywiście państwo, a lokalnie gminy, ale niestety do takiego systemu nie udało mi się przekonać ówczesnych i obecnych twórców prawa.
Wzorować można się przede wszystkim na tym kraju, w którym wprowadzono odpowiedzialność przemysłu za powstające odpady po produktach. Jeżeli taki system zastosujemy w Polsce (na razie się na to nie zanosi), to moglibyśmy obligatoryjnie na wszystkie opakowania stosowane do napoi nałożyć kaucje. Następnie konsumenci mogliby ją odzyskiwać, wrzucając opakowania do automatu w dowolnej części kraju. Taki system funkcjonuje m.in. właśnie w Austrii.
Minęła dekada od uchwalenia ustaw „okołoodpadowych”, jak ocenia Pan przyszłość przedsiębiorstw związanych z recyklingiem?
Ostatnich 10 lat jest dla recyklingu jako branży gospodarki odpadami straconym okresem. Recykling jest najmłodszą gałęzią przemysłu opartą na odpadach, a równocześnie w hierarchii postępowania z odpadami stoi na najwyższym miejscu, również w kwestii ochrony środowiska.
Recykling może funkcjonować tylko wtedy, gdy zostanie zapewniony odpowiedni strumień odpadów, ale ma on poważną konkurencję w postaci składowiska odpadów i spalarni. Zgodnie z preambułą dyrektywy państwa członkowskie mają obowiązek stworzenia warunków ekonomicznych dla funkcjonowania recyklingu jako ochrony zasobów naturalnych, które powinny zaspokajać potrzeby obecnego i następnych pokoleń. Zgodnie z definicją recyklingu, mieszkańcy kontynentu europejskiego mają tworzyć „społeczeństwo recyklingu”. Niestety Polska na mapie Europy jest czarnym punktem, biorąc pod uwagę metody gospodarowania odpadami. Nie stworzyliśmy systemu finansowania zbierania odpadów opakowaniowych na wzór Austrii, ale udało nam się stworzyć olbrzymią biurokrację, sprawozdawczość i powrócić do planowanej gospodarki rodem z PRL-u. U nas płaci, ten kto „sprząta”, czyli recyklerzy, czyli huta, papiernia bądź zakłady przetwórstwa tworzyw sztucznych. Oni finansują system zbierania odpadów, uzyskania stosownych poziomów odzysku i recyklingu, krótko mówiąc, dbają o środowisko. Państwo nie stworzyło systemu wspomagającego selektywne zbieranie odpadów, za wyjątkiem przepisu, który nakazuje uiszczanie opłaty marszałkowskiej.
W jaki sposób nowa ustawa o porządku i czystości w gminie wpłynie na przedsiębiorstwa zajmujące się recyklingiem?
Założenia w ustawie o utrzymaniu czystości i porządku w gminie nie mają nic wspólnego ze stworzonym systemem w Unii w zakresie gospodarki odpadami opakowaniowymi. Według tej nowej ustawy, to gmina będzie odpowiedzialna za uzyskanie poziomu recyklingu. Poziom, który ma być osiągnięty w 2019 r. w zakresie odzysku i recyklingu wg danych statystycznych już osiągnęliśmy w skali kraju. Gmina, która nie osiągnie poziomu recyklingu, będzie podlegała sankcji karnej. Raport NIK-u z 2009 r. wykazuje znikomą skuteczność ściągania kar od gmin z tytułu wykroczeń przeciwko środowisku.
Wprowadzenie jednolitej opłaty czy podatku dla mieszkańca nie będzie go mobilizowało do segregowania odpadów. Brak selektywnej zbiórki to brak surowca dla recyklerów. Dobrze, że mamy sąsiadów, od których możemy przywieźć odpady makulatury i tworzyw sztucznych.