Wielka woda zalała dorzecze Odry i zniszczyła miejscowości w górskich dolinach. Powódź tysiąclecia, jak nazywano tę z roku 1997, została pod względem ilości opadów pobita już po 27 latach. Ważna to lekcja dla branży wodociągowo-kanalizacyjnej.

Pierwszy wniosek jest taki, że w związku ze zmianą klimatu nawałnice, powodzie, tornada będą się zdarzać częściej i będą coraz gwałtowniejsze. Ostatnia powódź zniszczyła co najmniej cztery oczyszczalnie ścieków. Samorządy, których to dotknęło, mówią raczej o budowie instalacji na nowo niż ich odbudowie. Woda była bowiem nie tylko wysoka, ale również wartka, a więc bardzo niszczycielska, szczególnie poniżej przerwanych wałów. Jednej rzeczy nie zmienimy – lokalizacji naszych oczyszczalni. Leżą one przy brzegach rzek, na terenach nisko położonych, bo taka jest technologia, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Trzeba je więc tak budować lub przebudowywać, aby fala powodziowa wyrządzała jak najmniej szkody, a najlepiej, aby zbiorniki retencyjne szkodom zapobiegły.

Brak deszczu i znaczenie łączności

Drugi wniosek – fakt, że gdzieś tam jest sucho, że nie pada, nie powinien nas uspakajać. Kiedy Dolny Śląsk, Opolskie oraz część Śląska walczyły z wodnym żywiołem, Podlasie, Warmia i Mazury błagały o deszcz, bo susza zagrażała plonom...