Kto by pomyślał?!... Choć tytułowa konstatacja mocno trąci niedorzecznością czy nawet prowokacją, to jednak – „coś w tym jest”. Strach przed terroryzmem coraz bardziej rządzi światem i zamiast się jemu poddawać – po myśli terrorystów, którym chodzi właśnie o zastraszenie! – to lepiej (zdrowiej) próbować znaleźć jakieś pozytywy zaistniałej sytuacji. I, wbrew pozorom, jest to możliwe.
Nie mam tu wszakże na myśli tych nielicznych branż, instytucji czy grup zawodowych, które dzięki walce z terroryzmem całkiem nieźle prosperują. Okazuje się bowiem, że to co się teraz w całym niemal świecie „wyrabia”, może mieć pewne dobre (zwłaszcza perspektywicznie) skutki dla tzw. ogółu. Nie wdając się w zbyt karkołomne dywagacje, poprzestanę na wskazaniu tych pozytywów w obszarze czystej energii.
Nie jest tajemnicą, że obiektami, których zniszczenie mogłoby przynieść najgorsze – ba, apokaliptyczne! – rezultaty są elektrownie atomowe. Ale ostatnie „wielkie zaćmienia” w kilku cywilizowanych krajach pokazały, że nagłe i nieplanowane wyłączenie nawet jednej elektrownii konwencjonalnej, czy choćby większa awaria w systemie przesyłowym, może sparaliżować życie milionów ludzi i wielu tysięcy firm, organizacji, urzędów, służb... To też przynosi ofiary, zwłaszcza ekonomiczne.
Wniosek z tej brutalnej – na szczęście głównie w teorii – lekcji wydaje się oc...