Produkcji na cele nieżywnościowe nie da się już odwrócić
Z Janem Krzysztofem Ardanowskim, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Rolnictwa, rozmawia Ryszard Gajewski, prezes Polskiej Izby Biomasy
Panie ministrze, mamy dopłaty do produkcji roślin energetycznych w postaci dopłaty obszarowej oraz 45 euro/ha. W jaki sposób ułatwić plantatorom roślin wieloletnich możliwość skorzystania z nich?
Przede wszystkim w Polsce funkcjonuje przesadne uproszczenie, a może i niejasna definicja roślin energetycznych. Często mówiąc o nich, myśli się wyłącznie o rzepaku w kontekście produkcji oleju i dalej biokomponentów. Sprawa jest szersza, chodzi bowiem o wszechstronne wykorzystanie surowców pochodzenia organicznego – tzw. biomasy zarówno pochodzenia roślinnego jak i (rzadziej) pochodzenia zwierzęcego do celów energetycznych. Produkcja energii z surowców rolniczych to sprawa, na której zależy mi z dwóch powodów. Po pierwsze energia jest towarem sprzedawalnym, którego potrzebują konsumenci, a po drugie daje rolnikom pracę i dochody. Dlatego o takim wykorzystaniu biomasy chcę mówić. Proces przestawiania rolnictwa, a przynajmniej jego części na produkcję nieżywnościową rozpoczął się i moim zdaniem jest nie do odwrócenia. I bardzo słusznie. Wiele krajów już wcześniej przestawiło rolnictwo na wykorzystanie produkcji rolnej na inne cele niż spożywcze i dobrze na tym wychodzą.
Ukierunkowanie rolnictwa na produkcję przemysłową na cele energetyczne odbywać się będzie na zasadzie „niewidzialnej ręki rynku”, czy też w grę wchodzi ręczne sterowanie. Jak rolników zachęcać do takiej produkcji?
Czy się nam podoba, czy nie, to taka produkcja musi się opłacać zarówno rolnikom, jak i przetwórcom, przy czym przetwórcami mogą być również sami rolnicy. Nie wierzę w zaklęcia, że można kogoś przekonać z powodów ideologicznych, że można go zmuszać do jakichś zachowań. Jeżeli jest rynek, który wyraża zainteresowanie zakupem, na pewno sprowokuje takie myślenie. Przypomnę, że Polska podpisała międzynarodowe umowy, w których zobowiązuje się do określonego procentu produkcji energii ze źródeł odnawialnych, kolejny powód to realizacja protokołu z Kioto. Również ostatnie decyzje Rady Europy są bardzo daleko idące. Dopłaty mogą skorygować, wspierać i stymulować rozwój, jednak same nie rozwiążą problemu opłacalności. Unia Europejska wprowadziła dla rolników zachęty w wysokości 45 euro/ha. My z tego korzystamy i cieszymy się, że udało się przekonać Komisję Europejską, iż niezależnie od systemu płatności powierzchniowych, przypomnę, że mamy SAPS, czyli system uproszczony, możemy korzystać z systemu dopłat. To pierwsza zachęta. Drugą, wprowadzoną wyjątkowo w tym roku ze względu na spór kompetencyjny dotyczący ulg akcyzowych, stanowi wprowadzenie dodatkowej płatności do roślin energetycznych w wysokości 176 zł do ha, aby produkcja stała się opłacalna zarówno dla producentów, czyli rolników, jak i dla odbiorców końcowych. Od przyszłego roku będzie funkcjonował narodowy plan wskaźnikowy, ustalany przez Radę Ministrów. Myślę, że rynek sam zacznie poszukiwać biokomponentów i biopaliw. Może również być tak, że ze względu na rosnące ceny paliw kopalnych produkcja paliw biomasowych zacznie być opłacalna.
Mówi Pan o dopłatach i zachętach, ale dotyczą one głównie paliw płynnych. A co z biomasą stałą, przeznaczoną na spalanie i współspalanie? Przecież energetyka zawodowa potrzebuje jej olbrzymiej ilości?
Wykorzystanie biomasy do celów grzewczych jest bardzo istotne. Zachęcamy rolników, żeby rozpoczynali współpracę z lokalnymi kotłowniami i tam dostarczali biomasę. Kotłownie te powinny modernizować swoje urządzenia pod kątem większego wykorzystania tego surowca. Bardzo często w relacjach z wójtami i burmistrzami wykazuję nielogiczność ich działania, bo posiadając kotłownie opalane węglem, olejem czy gazem, paliwem, które muszą kupować coraz drożej, nie korzystają z tego, co mają pod ręką, a mianowicie z biomasy, która czasami gnije za ich oknem.
W takim razie jak edukować tych samorządowców, żeby wykorzystanie biomasy było powszechne?
Sama edukacja nie wystarczy – przynajmniej w najbliższym czasie. Istnieją bowiem silne przyzwyczajenia do palenia węglem, który zawsze był dostępny. Wielu ludziom nie bardzo w głowie mieści się, że można wykorzystywać produkcję rolniczą na samozaopatrzenie w paliwo. W pierwszych latach trzeba ich zachęcać dopłatami, a w przyszłości rachunek ekonomiczny powinien zrobić swoje. Wprowadziliśmy nowe działanie w PROW-ie, umożliwiające dofinansowanie zakupu maszyn i urządzeń do produkcji biopaliw, w tym do peletowania oraz brykietowania biomasy.
To bardzo obiecujące, ale musimy również wymienić urządzenia do spalania biomasy na sprawniejsze i nowocześniejsze. Czy nie należałoby przygotować wielkiego programu ich wymiany?
Polskę czeka etap wymiany urządzeń na nowoczesne wysoko sprawne, a przede wszystkim przyjazne środowisku. Istnieją środki na takie operacje, ale są one znikome.
Biomasa z punktu widzenia UE odegra kluczową rolę w wytwarzaniu tzw. zielonej energii. Co o tym sądzi Ministerstwo Rolnictwa?
Dla nas najważniejszym jest to, czy produkcja przemysłowa na cele energetyczne przyniesie dodatkowe dochody dla polskiej wsi, czy dzięki temu poprawi się jakość życia na wsi i czy powstaną nowe miejsca pracy.
Zgadzam się, ze należy szukać tzw. drugiej nogi dla rolnictwa, ale mimo wszystko ludzi trzeba przekonać do takich działań.
Oddziaływanie Ministerstwa Rolnictwa jest ograniczone. My nie jesteśmy w stanie dotrzeć do wszystkich mieszkańców wsi, ale np. we wszystkich oddziałach doradztwa rolniczego mamy ludzi specjalnie przeszkolonych pod kątem produkcji tzw. czystej energii. Oczywiście istnieją też programy wymiany doświadczeń z naszymi sąsiadami, np. polscy rolnicy na sesjach wyjazdowych w Bawarii w Niemczech zapoznawali się, jak funkcjonują biogazownie rolnicze.
W Niemczech funkcjonuje już ok. 4 tys. biogazowni rolniczych – w Polsce tylko jedna, a kilka jest w trakcie uruchamiania. Czy nie powinniśmy brać przykładu z sąsiadów?
Zdumiewa mnie, jak wielkie jest zainteresowanie produkcją energii na wsi. Muszę jednak przyznać, że w Polsce jest ogromnie silne lobby paliwowe, które żyje głównie z importu ropy i gazu. Utrudnia ono rozwój wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych. Przecież byłoby to z korzyścią zarówno dla mieszkańców miast, jak i wsi, a najbardziej na tym skorzystałoby środowisko naturalne, ale to wszystko wymaga czasu.
Dopłaty to jedna rzecz. Środowisko jest zainteresowane zapowiadaną możliwością 50-procentowego zwrotu kosztów założenia plantacji wieloletnich roślin energetycznych. Czy takie pieniądze znajda się w budżecie?
Proszę się nie martwić, Ministerstwo Rolnictwa zabezpieczy te środki, ale ja zastanawiam się, na ile chętni będą rolnicy, by skorzystać z tego działania. Sprawą roślin energetycznych interesowałem się już wcześniej. Jako szef Izb Rolniczych namawiałem rolników do zakładania ich plantacji na terenach idealnie się do tego nadających, czyli podmokłych lub obszarów wzdłuż cieków wodnych. Jednak rolnicy nie chcieli tego robić, bo uznawali, że system dopłat bezpośrednich przy dowolnej produkcji jest bardziej opłacalny. Obecnie sytuacja zmieniła się i zainteresowanie takimi uprawami powinno wzrosnąć.
Kolejną zachętą może być zwiększenie katalogu roślin energetycznych.
Panie Ministrze, decyzja o katalogu roślin energetycznych jest korzystna i środowisko to docenia. Uważamy, że w przyrodzie trzeba zachować równowagę i powinniśmy uprawiać różne rośliny, a nie tylko te wodolubne.
Produkcja biomasy i jej przetwarzanie często przerasta indywidualnych rolników, dlatego też zachęcamy ich do zakładania grup producenckich. Działając w takich strukturach, rolnicy mogą liczyć na różnego rodzaju ulgi i udogodnienia.
Ponadto taka grupa utworzona w celu przetwórstwa biomasy nie płaciłaby podatku od nieruchomości, gdzie produkcja biomasy i paliw biomasowych miałaby miejsce. Jak wcześniej wspominałem, urządzenia typu brykieciarki czy peleciarki, ciągi technologiczne, sprzęt załadunkowy, suszarnie, mogą być dofinansowane z programu zwiększania wartości dodanej w produkcji rolniczej i leśnej. Jeżeli to nie zachęci rolników, to nie wiem, jakich innych argumentów szukać. Pozostaje chyba tylko przekonanie polskiego społeczeństwa, żeby stosowało paliwa biomasowe we własnych gospodarstwach domowych.
Na koniec mam jeszcze jedno pytanie. Czy nie przydałby się międzyresortowy zespół koordynacji wykorzystania biomasy w Polsce, a może szerzej – wykorzystania OZE? Jakie jest stanowisko Ministerstwa?
Ministerstwo Rolnictwa jest pozytywnie ustosunkowane do takiej koncepcji. Proszę pamiętać, że dbamy przede wszystkim o zwiększenie dochodów na wsi. Interesuje nas cała produkcja rolnicza, a nie tylko ta na cele spożywcza. Wydaje się, że przynajmniej trzy resorty powinny ze sobą ściśle współpracować – są to Ministerstwo Gospodarki, Ministerstwo Środowiska, które dbając o przyrodę, musi stać na straży zrównoważonego rozwoju, oraz Ministerstwo Rolnictwa, interesujące się rozwojem produkcji biomasy. Dlatego uważam, iż w tej sytuacji zespół koordynacyjny powinien powstać.
Wywiad nieautoryzowany.
Panie ministrze, mamy dopłaty do produkcji roślin energetycznych w postaci dopłaty obszarowej oraz 45 euro/ha. W jaki sposób ułatwić plantatorom roślin wieloletnich możliwość skorzystania z nich?
Przede wszystkim w Polsce funkcjonuje przesadne uproszczenie, a może i niejasna definicja roślin energetycznych. Często mówiąc o nich, myśli się wyłącznie o rzepaku w kontekście produkcji oleju i dalej biokomponentów. Sprawa jest szersza, chodzi bowiem o wszechstronne wykorzystanie surowców pochodzenia organicznego – tzw. biomasy zarówno pochodzenia roślinnego jak i (rzadziej) pochodzenia zwierzęcego do celów energetycznych. Produkcja energii z surowców rolniczych to sprawa, na której zależy mi z dwóch powodów. Po pierwsze energia jest towarem sprzedawalnym, którego potrzebują konsumenci, a po drugie daje rolnikom pracę i dochody. Dlatego o takim wykorzystaniu biomasy chcę mówić. Proces przestawiania rolnictwa, a przynajmniej jego części na produkcję nieżywnościową rozpoczął się i moim zdaniem jest nie do odwrócenia. I bardzo słusznie. Wiele krajów już wcześniej przestawiło rolnictwo na wykorzystanie produkcji rolnej na inne cele niż spożywcze i dobrze na tym wychodzą.
Ukierunkowanie rolnictwa na produkcję przemysłową na cele energetyczne odbywać się będzie na zasadzie „niewidzialnej ręki rynku”, czy też w grę wchodzi ręczne sterowanie. Jak rolników zachęcać do takiej produkcji?
Czy się nam podoba, czy nie, to taka produkcja musi się opłacać zarówno rolnikom, jak i przetwórcom, przy czym przetwórcami mogą być również sami rolnicy. Nie wierzę w zaklęcia, że można kogoś przekonać z powodów ideologicznych, że można go zmuszać do jakichś zachowań. Jeżeli jest rynek, który wyraża zainteresowanie zakupem, na pewno sprowokuje takie myślenie. Przypomnę, że Polska podpisała międzynarodowe umowy, w których zobowiązuje się do określonego procentu produkcji energii ze źródeł odnawialnych, kolejny powód to realizacja protokołu z Kioto. Również ostatnie decyzje Rady Europy są bardzo daleko idące. Dopłaty mogą skorygować, wspierać i stymulować rozwój, jednak same nie rozwiążą problemu opłacalności. Unia Europejska wprowadziła dla rolników zachęty w wysokości 45 euro/ha. My z tego korzystamy i cieszymy się, że udało się przekonać Komisję Europejską, iż niezależnie od systemu płatności powierzchniowych, przypomnę, że mamy SAPS, czyli system uproszczony, możemy korzystać z systemu dopłat. To pierwsza zachęta. Drugą, wprowadzoną wyjątkowo w tym roku ze względu na spór kompetencyjny dotyczący ulg akcyzowych, stanowi wprowadzenie dodatkowej płatności do roślin energetycznych w wysokości 176 zł do ha, aby produkcja stała się opłacalna zarówno dla producentów, czyli rolników, jak i dla odbiorców końcowych. Od przyszłego roku będzie funkcjonował narodowy plan wskaźnikowy, ustalany przez Radę Ministrów. Myślę, że rynek sam zacznie poszukiwać biokomponentów i biopaliw. Może również być tak, że ze względu na rosnące ceny paliw kopalnych produkcja paliw biomasowych zacznie być opłacalna.
Mówi Pan o dopłatach i zachętach, ale dotyczą one głównie paliw płynnych. A co z biomasą stałą, przeznaczoną na spalanie i współspalanie? Przecież energetyka zawodowa potrzebuje jej olbrzymiej ilości?
Wykorzystanie biomasy do celów grzewczych jest bardzo istotne. Zachęcamy rolników, żeby rozpoczynali współpracę z lokalnymi kotłowniami i tam dostarczali biomasę. Kotłownie te powinny modernizować swoje urządzenia pod kątem większego wykorzystania tego surowca. Bardzo często w relacjach z wójtami i burmistrzami wykazuję nielogiczność ich działania, bo posiadając kotłownie opalane węglem, olejem czy gazem, paliwem, które muszą kupować coraz drożej, nie korzystają z tego, co mają pod ręką, a mianowicie z biomasy, która czasami gnije za ich oknem.
W takim razie jak edukować tych samorządowców, żeby wykorzystanie biomasy było powszechne?
Sama edukacja nie wystarczy – przynajmniej w najbliższym czasie. Istnieją bowiem silne przyzwyczajenia do palenia węglem, który zawsze był dostępny. Wielu ludziom nie bardzo w głowie mieści się, że można wykorzystywać produkcję rolniczą na samozaopatrzenie w paliwo. W pierwszych latach trzeba ich zachęcać dopłatami, a w przyszłości rachunek ekonomiczny powinien zrobić swoje. Wprowadziliśmy nowe działanie w PROW-ie, umożliwiające dofinansowanie zakupu maszyn i urządzeń do produkcji biopaliw, w tym do peletowania oraz brykietowania biomasy.
To bardzo obiecujące, ale musimy również wymienić urządzenia do spalania biomasy na sprawniejsze i nowocześniejsze. Czy nie należałoby przygotować wielkiego programu ich wymiany?
Polskę czeka etap wymiany urządzeń na nowoczesne wysoko sprawne, a przede wszystkim przyjazne środowisku. Istnieją środki na takie operacje, ale są one znikome.
Biomasa z punktu widzenia UE odegra kluczową rolę w wytwarzaniu tzw. zielonej energii. Co o tym sądzi Ministerstwo Rolnictwa?
Dla nas najważniejszym jest to, czy produkcja przemysłowa na cele energetyczne przyniesie dodatkowe dochody dla polskiej wsi, czy dzięki temu poprawi się jakość życia na wsi i czy powstaną nowe miejsca pracy.
Zgadzam się, ze należy szukać tzw. drugiej nogi dla rolnictwa, ale mimo wszystko ludzi trzeba przekonać do takich działań.
Oddziaływanie Ministerstwa Rolnictwa jest ograniczone. My nie jesteśmy w stanie dotrzeć do wszystkich mieszkańców wsi, ale np. we wszystkich oddziałach doradztwa rolniczego mamy ludzi specjalnie przeszkolonych pod kątem produkcji tzw. czystej energii. Oczywiście istnieją też programy wymiany doświadczeń z naszymi sąsiadami, np. polscy rolnicy na sesjach wyjazdowych w Bawarii w Niemczech zapoznawali się, jak funkcjonują biogazownie rolnicze.
W Niemczech funkcjonuje już ok. 4 tys. biogazowni rolniczych – w Polsce tylko jedna, a kilka jest w trakcie uruchamiania. Czy nie powinniśmy brać przykładu z sąsiadów?
Zdumiewa mnie, jak wielkie jest zainteresowanie produkcją energii na wsi. Muszę jednak przyznać, że w Polsce jest ogromnie silne lobby paliwowe, które żyje głównie z importu ropy i gazu. Utrudnia ono rozwój wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych. Przecież byłoby to z korzyścią zarówno dla mieszkańców miast, jak i wsi, a najbardziej na tym skorzystałoby środowisko naturalne, ale to wszystko wymaga czasu.
Dopłaty to jedna rzecz. Środowisko jest zainteresowane zapowiadaną możliwością 50-procentowego zwrotu kosztów założenia plantacji wieloletnich roślin energetycznych. Czy takie pieniądze znajda się w budżecie?
Proszę się nie martwić, Ministerstwo Rolnictwa zabezpieczy te środki, ale ja zastanawiam się, na ile chętni będą rolnicy, by skorzystać z tego działania. Sprawą roślin energetycznych interesowałem się już wcześniej. Jako szef Izb Rolniczych namawiałem rolników do zakładania ich plantacji na terenach idealnie się do tego nadających, czyli podmokłych lub obszarów wzdłuż cieków wodnych. Jednak rolnicy nie chcieli tego robić, bo uznawali, że system dopłat bezpośrednich przy dowolnej produkcji jest bardziej opłacalny. Obecnie sytuacja zmieniła się i zainteresowanie takimi uprawami powinno wzrosnąć.
Kolejną zachętą może być zwiększenie katalogu roślin energetycznych.
Panie Ministrze, decyzja o katalogu roślin energetycznych jest korzystna i środowisko to docenia. Uważamy, że w przyrodzie trzeba zachować równowagę i powinniśmy uprawiać różne rośliny, a nie tylko te wodolubne.
Produkcja biomasy i jej przetwarzanie często przerasta indywidualnych rolników, dlatego też zachęcamy ich do zakładania grup producenckich. Działając w takich strukturach, rolnicy mogą liczyć na różnego rodzaju ulgi i udogodnienia.
Ponadto taka grupa utworzona w celu przetwórstwa biomasy nie płaciłaby podatku od nieruchomości, gdzie produkcja biomasy i paliw biomasowych miałaby miejsce. Jak wcześniej wspominałem, urządzenia typu brykieciarki czy peleciarki, ciągi technologiczne, sprzęt załadunkowy, suszarnie, mogą być dofinansowane z programu zwiększania wartości dodanej w produkcji rolniczej i leśnej. Jeżeli to nie zachęci rolników, to nie wiem, jakich innych argumentów szukać. Pozostaje chyba tylko przekonanie polskiego społeczeństwa, żeby stosowało paliwa biomasowe we własnych gospodarstwach domowych.
Na koniec mam jeszcze jedno pytanie. Czy nie przydałby się międzyresortowy zespół koordynacji wykorzystania biomasy w Polsce, a może szerzej – wykorzystania OZE? Jakie jest stanowisko Ministerstwa?
Ministerstwo Rolnictwa jest pozytywnie ustosunkowane do takiej koncepcji. Proszę pamiętać, że dbamy przede wszystkim o zwiększenie dochodów na wsi. Interesuje nas cała produkcja rolnicza, a nie tylko ta na cele spożywcza. Wydaje się, że przynajmniej trzy resorty powinny ze sobą ściśle współpracować – są to Ministerstwo Gospodarki, Ministerstwo Środowiska, które dbając o przyrodę, musi stać na straży zrównoważonego rozwoju, oraz Ministerstwo Rolnictwa, interesujące się rozwojem produkcji biomasy. Dlatego uważam, iż w tej sytuacji zespół koordynacyjny powinien powstać.
Wywiad nieautoryzowany.